Grafika: Marta Polechońska
Zakończenie szkoły klas IV odbędzie się 26 kwietnia.

Spis treści

Co doradziłbyś osobie, która boi się krytyki innych?

A cóż tu można doradzić? „No weź się nie bój!”?
Ze strachem to jest niestety tak, że niekoniecznie jest racjonalny. I żadne „radzenie” niewiele tutaj pomoże.
Bo przecież remedium na strach jest proste – bój się, ale i tak działaj. Niestety, dla kogoś opanowanego strachem, to nie jest ani proste, ani łatwe.
I wszelkie „nie bój się” jest bezproduktywne.

Strach przed krytyką innych
Podobnie jest w przypadku krytyki. Cóż ci może zrobić krytyka? Ani cię nie zabije, ani nie zrani. Obiektywnie rzecz biorąc, mogłaby sobie wybrzmieć i tyle, może po tym zostać zapomniana na wieki.
Strach przed krytyką, to całkowicie wewnętrzna sprawa, to tak jak strach przed pająkami. To nie pająk, ani nie krytyka są problemem, tylko własna reakcja bojącej się osoby. To nie krytyka boli, tylko co sobie nią potem sami robimy:

“Jesteś do niczego!”
“Co za przegryw z ciebie!”
“Nic nie umiesz zrobić dobrze, fajtłapo/ frajerze/ śmieciu!”

I dopiero taki „miły”, cichy, wewnętrzny głosik boli jak sól posypana na ranę.

Krytyka innych – racjonalnie

Krytyka to bardzo pożyteczna rzecz. Wydaje się człowiekowi, że robi coś świetnie, a tu ktoś wytknie mu jakieś niedoróbki albo usterki. No i super! Póki mi się wydaje, że wszystko jest wspaniale, nie mogę nic poprawić. A jak mi palcem pokażą, co jest nie tak, to mogę to w moment naprawić.
Krytyka to po prostu informacja zwrotna o tym, co poszło nie tak. Jest bezcenna. W przypadku nowych produktów, przedsiębiorcy są skłonni płacić ludziom za krytykę. Lepiej znaleźć usterki i niedoróbki, zanim produkt wyjdzie na rynek, niż później. Jest wielu profesjonalnych autorów, którzy płacą za usługi krytykowania okładek do ich nowych książek. Lepiej zapłacić i dowiedzieć się, który projekt okładki jest lepszy w odbiorze czytelników, niż wydać książkę ze słabą okładką.

Jest też krytyka, która nie jest informacją zwrotną. Krytyk po prostu chce ci dokopać. Powód jest nieistotny – nie lubi cię, bo coś tam, albo miał zły dzień i na tobie się wyładowuje. Ta krytyka nie jest wtedy o tobie, tylko o życiu i sytuacji krytyka. Dla ciebie znaczy tyle, co skrzeczenie sroki – może i nieprzyjemne dla ucha, ale i tak kompletnie niedotyczące ciebie osobiście.

Porady

Strach, jakikolwiek, zwalcza się generalnie dwoma sposobami: albo się z nim konfrontujesz bezpośrednio i na maksa (masz arachnofobię, a bierzesz pająka do ręki), albo robisz to małymi kroczkami, powoli i stopniowo. To jest metoda, którą warto stosować.
W przypadku krytyki innych ta druga metoda jest też dużo bardziej wykonalna. Rzadko się zdarza, żeby wiedzieć, kiedy dokładnie spadnie na ciebie krytyka i jakiej “wagi” będzie.
I musisz się po prostu na krytykę nieco otworzyć. Daj sobie okazję, żeby w czymś zawieść, żeby ktoś cię skrytykował. Niekoniecznie 20 razy dziennie, ale od czasu do czasu, czemu nie? Pamiętaj, że istnieje tylko jedna alternatywa do krytyki i nie jest ona ani specjalnie wykonalna, ani pożyteczna:

“Aby uniknąć krytyki – nie rób nic, nie mów nic, bądź nikim”. — Elbert Hubbard

Samoświadomość i ciekawość

A jako, że problem krytyki nie jest zewnętrzny – krytyka jest albo pożyteczna, albo nie dotyczy ciebie, lecz krytykującego – tylko wewnętrzny, dwa narzędzia bardzo się przydadzą w zwalczaniu lęku przed krytyką.

Po pierwsze, samoświadomość. To ty jesteś osobą, która sobie robi kuku, używając krytyki, jako pały. Te wszystkie wewnętrzne „śmieciu, frajerze, debilu” itp. to twoja własna robota. I żeby sobie z tym poradzić, trzeba się samego siebie na tym przyłapać. Do tego służy samoświadomość.

Po drugie, jak już się przyłapiesz na czymś takim, włącz swoją ciekawość. Wejdź w dialog, a nie sprzeczkę z twoim wewnętrznym krytykiem, ciekawiąc się, skąd mu się to wzięło, zresztą ciekawiąc się czymkolwiek. To odciągnie twoją uwagę od nawalania samego siebie. Na przykład, zapytaj się:

“Śmieciu? A to interesujące, skąd ci się to w ogóle wzięło?”
“Hmm, a powiedziałbyś tak o swoim najlepszym przyjacielu, gdyby to jego w ten sposób skrytykowano?”

I w zależności od odpowiedzi z wewnątrz kontynuuj dialog, zawsze z intencją ciekawości.

Ciekawość wyłącza strach.

Strach przed krytyką to strach przed tym, co sami sobie robimy z informacją zwrotną, a nie strach przed innymi.

Krytyka jest, obiektywnie rzecz biorąc, świetnym zjawiskiem.

Ze strachem walczysz przez konfrontację, lub małymi krokami.

Ćwicz samoświadomość – wyłapiesz wtedy negatywny dialog wewnętrzny, a jak go wyłapiesz, to dopiero możesz z nim coś zrobić.

Ciekawość wyłącza strach.

 


Zauroczenie, czy miłość? Jaka jest różnica?


Miłość to stan, w którym wszystko wokół nas wydaje się inne. Wyraźniejsze, intensywniejsze, piękniejsze. Stan, w którym jesteśmy zdolni do robienia rzeczy dotąd niemożliwych, zmotywowani do działania, jak nigdy dotąd. Uniesieni na skrzydłach miłości dryfujemy i, dryfujemy i czasem niewiele nam trzeba, by szybko spaść z tej tratwy pełnej szczęścia.
Jak odróżnić prawdziwe uczucie od zwykłego (choć przyjemnego!) zauroczenia? Jaka jest skala pomiaru tego uczucia?


Czym jest miłość?
Uchwycenie definicji miłości jest niezwykle trudne. Miłość przejawia się na milion sposobów. Miłość jest przeciwieństwem egocentryzmu. Miłość jest tam, gdzie nie ma ego. Miłość to pewność, że niczego w zamian się nie oczekuje. Miłość to wybór.
W życiu zawsze chodzi o miłość: upragnioną, wytęsknioną, właśnie przeżywaną, czy utraconą. Prawdopodobnie nie ma tematu, który urzekłby ludzi na przestrzeni wieków bardziej, niż temat miłości. Ludzie na całym świecie o miłości piszą, malują, śpiewają. John Lennon opisywał miłość, jako mistyczną siłę, dla której warto żyć.


Czym jest zauroczenie?
Każda Twoja myśl jest pełna zachwytu, fantazji i niewiarygodnych oczekiwań na przyszłość związanych z tą drugą osobą. Brzmi znajomo?
Podstawowym fundamentem zauroczenia są emocje, jakie na daną chwilę przeżywamy względem wybranego przez nas człowieka. Brak w nich zakotwiczenia w dłuższym czasie spędzonym razem w przyjaźni przetestowanej w najcięższych sytuacjach, wzajemnym szacunku i wypracowanym zaufaniu. Zauroczenie to przesadzony na daną chwilę zachwyt, kierowany w kierunku tej drugiej osoby, budujący jej mylący w dalszej perspektywie i niekoniecznie zgodny z prawdą obraz. Zauroczenie pojawia się zwykle na początku związku, kiedy potencjalna atrakcyjność seksualna partnerów ma kluczowe znaczenie.


Miłość czy zauroczenie – najważniejsze różnice Miłość nieustannie rośnie, wraz z biegiem czasu staje się silniejsza. Miłość wymaga czasu, zauroczenie może nas dopaść „od pierwszego wejrzenia”. Zauroczenie dość szybko wygasa, pozostawiając za sobą niespełnione oczekiwania i pewnego rodzaju rozczarowanie. Jeśli osoba, którą kochasz, zawiedzie Cię lub zrani, odwrócisz się od niej tylko w momencie, gdy nie spełni Twoich oczekiwań w fazie zauroczenia. Miłość będzie Cię zmuszała do walki o Wasze wspólne dobro.

 

 

Miłość jest akceptująca, zauroczenie bywa ślepe


Często słyszane powiedzenie – miłość jest ślepa – jest błędne. To nie miłość jest ślepa, to zauroczenie takie bywa. Zauroczenie najczęściej przychodzi po krótkim czasie znajomości, gdy dostrzegamy i hiperbolizujemy jedynie pozytywne cechy drugiej osoby.
Kochając innego człowieka, akceptujesz jego wady. Nie oznacza to oczywiście, że tolerujesz jego złe zachowania, ale jesteś w stanie przyjąć do wiadomości jego specyficzne cechy osobowości.


Miłość w odróżnieniu od zauroczenia jest bezwarunkowa
Prawdziwa miłość nie ma powodu. Kochasz osobę, z którą jesteś, po prostu dlatego, że ją kochasz. Przez czas bycia razem i przechodzenia przez różne okoliczności potrafisz już cenić go/ją za wszystko, czym jest. Najważniejszą kwestią nie jest to, co ktoś może Ci dać, lub co może dla Ciebie zrobić, ale to, co możecie zbudować razem.


Miłość to zobowiązanie, zauroczenie tylko chwilowa emocja
Miłość opiera się na decyzji pozostania u boku innej osoby na dobre i na złe. Nawet gdy faza wstępnych „motyli w brzuchu” się skończy, a dreszczyk emocji związanych z randkami minie, zobowiązujesz się być z i przy tej osobie.


Miłość inspiruje, zauroczenie rozprasza
Zauroczenie często sprawia, że każda Twoja niedokończona myśl ma w sobie imię tej drugiej osoby. Znacznie nasilona potrzeba spędzania wspólnego czasu, sprawia, że rezygnujesz w części ze swoich dotychczasowych zajęć.
Zauroczenie sprawia, że para zaniedbuje otaczający ich świat, a zwłaszcza swoją rodzinę, przyjaciół i wszystkich innych, z którymi inaczej spędzaliby czas.
Miłość natomiast dzieli się sobą ze światem, w którym funkcjonuje.


Czy zauroczenie może przekształcić się w miłość?
Jak najbardziej! W ten sposób zaczyna się bowiem połowa związków. Towarzyszące zauroczeniu poczucie zaangażowania w związek i relację z drugą osobą, jest tym, co może (ale nie musi) stworzyć przywiązanie potrzebne do dalszego zakochiwania się w sobie nawzajem.
Jeśli natomiast czujecie, że magia zniknęła po trzech (zazwyczaj do sześciu) miesiącach randkowania i nic już praktycznie nie trzyma Was przy sobie, nadszedł najwyższy czas na definitywne porzucenie różowych okularów i szczerą rozmowę.

 


„Docenianie jest jak karmienie siebie i innych pozytywnymi emocjami”


Co to znaczy: doceniać kogoś? Łatwo pomylić docenianie z chwaleniem, a przecież to pierwsze to coś znacznie więcej…
Docenianie kogoś zaczyna się od naszego wewnętrznego przeżycia - spoglądam na kogoś, myślę o nim i widzę jego wartość, czuję co dobrego wnosi do mojego życia jego obecność. Doświadczam radości i wdzięczności. Wspaniale, jeśli za przeżyciem idą czyny - daję znać tej osobie, mówię co do niej czuję, okazuję to gestem, rytuałem. Chwalenie może być jednym z elementów doceniania, dobrym narzędziem do przekazania komuś naszych emocji.
Dlaczego to ważne, żeby doceniać innych - i samemu czuć się docenianym?
Docenianie jest jak karmienie siebie i innych pozytywnymi emocjami. Kiedy jesteśmy doceniani, wypełnia nas poczucie radości, spełnienia, satysfakcji. Czujemy się ważni dla kogoś i zmotywowani do dalszego dbania o tą relację. Rośnie nasze poczucie wartości, czujemy się lubiani. Kiedy doceniamy innych, dajemy im sygnał, że są dostrzegani, ich wysiłki są zauważane, ich obecność wzbogaca nasze życie. To ważne w relacjach z bliskimi, gdzie jesteśmy często osadzeni w rolach - mamy, córki, męża - i wiele miłych rzeczy traktujemy jako oczywistość. Zatrzymanie się na chwilę i zauważenie dobrej woli naszych bliskich, bogactwa naszej „zwyczajnej” codzienności zupełnie zmienia nasze nastawienie do nich i wspólne relacje. W naszej kulturze czymś rzadko spotykanym jest docenianie osób nieznajomych, ale takich z którymi mamy regularne interakcje - np. kasjerki w sklepie, pani na poczcie, kelner czy listonosz - ciężko pracują, są w zasadzie niezauważalni, chyba, że akurat coś się nie udało i muszą radzić sobie z irytacją klientów. Warto dać im odczuć, że ich praca ma sens, że widzimy w nich ludzi, pokazujemy, że obchodzi nas ich samopoczucie. Takie nastawienie praktykowane na co dzień tworzy całą masę pozytywnych emocji, które mogą być podane dalej.
Zmienia się punkt koncentracji - zaczynamy szukać pozytywów zamiast koncentrować się na brakach - w naszych relacjach, w życiu. Ta zmiana jest początkowo subtelna: jest nam milej, radośniej. Z czasem efekty są wyraźniejsze, zmienia się nasza jakość życia. Zaczynamy czuć więcej satysfakcji z relacji, które mamy, z codzienności która nawet się specjalnie nie zmieniła, ale my zaczynamy inaczej ją przeżywać. To uczucia składowe szczęścia - do którego wszyscy dążymy, a które tak trudno trwale przeżywać.
Czy bycie docenionym przez innych może być sposobem na wzmocnienie poczucia własnej wartości?
Zdecydowanie tak. Informacje płynące od innych ludzi są bardzo ważnymi „cegiełkami” z których budujemy swoje poczucie wartości. Szczególnie ważne jest, żeby otrzymać w procesie wychowania takie sygnały bezwarunkowego doceniania - takie, że sama nasza obecność jest wartością, że jesteśmy kochani i akceptowani bezwarunkowo. Łatwo to zaobserwować, kiedy rodzi się dziecko - samo patrzenie na nie rozczula. Rodzice zachwycają się ślicznymi stópkami, uśmiechem dziecka. Albo w sytuacji zakochania - sama obecność ukochanej osoby napełnia nas radością i wdzięcznością. Nawet wizyta w urzędzie może stać się przyjemna dzięki towarzystwu ukochanego człowieka. Wtedy mamy taką automatyczną łatwość doceniania kogoś ot tak, po prostu, za to że jest. To bardzo drogocenne uczucia - trzeba się nimi dzielić.
To trochę co innego niż docenianie warunkowe - za wypełnienie konkretnych obowiązków, czy oczekiwań. Taki rodzaj warunkowego chwalenia może paradoksalnie obniżać poczucie wartości - bo czujemy się zauważani tylko wtedy, gdy zrobimy coś, czego pragnie inna osoba, nie jesteśmy widziani jako osobna, wyjątkowa jednostka. To nie oznacza oczywiście, że należy unikać chwalenia, ale warto zadbać o odpowiednią równowagę między tymi komunikatami - docenianiem ludzi za to, że są, i za to, co robią.
Zwłaszcza, że w naszej kulturze często działamy w takiej specyficznej próżni: żyjemy razem, pracujemy, dbamy o kogoś, ale nie otrzymujemy żadnych sygnałów o tym, jak ktoś nas przeżywa, że jesteśmy dostrzegani, że ktoś docenia nasze starania. Takie podejście odbieramy chyba w wychowaniu, to przekaz: „Jeśli wszystko robisz dobrze, to nic nie mówię, jeśli coś jest źle, to wtedy tak - pojawia się krytyka”. Warto pamiętać że dorośli ludzie też potrzebują takich słów!
Łatwo sobie wyobrazić, co możemy dać komuś, doceniając go. Spójrzmy z innej strony - co nam samym daje to, że doceniamy ludzi w swoim otoczeniu? Co się zmienia w naszym życiu, kiedy decydujemy się częściej doceniać innych?
Zauważyłeś kiedyś, że kiedy coś jemy, najlepiej smakuje pierwszy kęs? Albo kiedy kupimy coś wymarzonego, po miesiącu przyzwyczajamy się do tego i radość nie jest już tak odczuwalna jak na początku? To zjawisko adaptacji hedonistycznej: łatwo przyzwyczajamy się do przyjemnych rzeczy i przestajemy je zauważać. Z czasem coraz mniej je doceniamy. Możemy zatrzymać ten proces i podnieść nasze zadowolenie z życia dzięki praktyce wdzięczności i doceniania. Ważne jest, aby wypracować nawyk, który będziemy powtarzać regularnie, tylko wtedy odczujemy pozytywne efekty. A jest ich całe multum! Możemy podzielić je na trzy kategorie - korzyści dla naszego samopoczucia, zdrowia fizycznego i relacji społecznych.
Jeśli chodzi o samopoczucie, docenianie ludzi wokół siebie pomaga wyrównać bilans emocjonalny: dostarczamy sobie pozytywnych przeżyć, dostrzegamy bogactwo swojego życia. Zaczynamy celebrować życie i ludzi wokół nas zamiast traktować ich jak coś oczywistego. Angażujemy się mocniej w relacje i więcej z nich czerpiemy. Docenianie innych chroni nas przed gromadzeniem negatywnych, toksycznych uczuć - takich jak zazdrość, zawiść czy żal. Wdzięczność i docenienie są antidotum na trudności w relacjach czy rozmaite „zgrzyty”, które muszą się od czasu do czasu pojawić - łatwiej sobie z nimi poradzić, kiedy mamy fundament pozytywnych uczuć w sobie. Czujemy na co dzień więcej radości, relacje przynoszą nam spełnienie i satysfakcję.
To z kolei przyczynia się do większej odporności na stres, zmniejsza poczucie izolacji i samotności. Łatwiej radzimy sobie z przeciwnościami losu, jeśli czujemy się otoczeni ludźmi, którzy nas obchodzą i którym zależy na nas. Regularne docenianie sprawia, że jesteśmy bardziej pomocni i wyrozumiali w relacjach społecznych. Łatwiej nam wybaczać i okazywać współczucie. To z kolei sprawia, że jesteśmy bardziej lubiani, otwieramy się na innych i mamy coraz więcej dobrych relacji, które z kolei napełniają nas pozytywnymi uczuciami.
Zupełnie rewolucyjne są wyniki najnowszych badań nad wdzięcznością i docenianiem, które pokazują, jak takie przeżycia wpływają na nasze ciało i zdrowie. Efektem są m.in. silniejszy układ odpornościowy, niższe ciśnienie krwi, mniejsze występowanie bólów głowy i lepszy, mocniejszy sen. Regularne docenianie innych i informowanie ich o tym zmienia też funkcjonowanie naszego mózgu - ośrodki związane z odczuwaniem przyjemności, bliskością stają się bardziej aktywne, a osłabiają się nasze reakcje stresowe.
Wydaje się, że to tylko kilka słów, które do kogoś kierujemy, ale w istocie są to prawdziwe dary codzienności, które mijamy, nawet się nad nimi nie zatrzymując. A gdyby się nad nimi pochylić, okazuje się, że mają prawdziwą moc odmieniania naszego samopoczucia.

Jak można w sobie pielęgnować tę postawę doceniania, wdzięczności za ludzi w naszym życiu?
Najpierw trzeba podnieść głowę znad telefonu i rzetelnie rozejrzeć wokół siebie. Z uważnością. W codziennym zabieganiu zdarza się, że zaczynamy traktować ludzi wokół siebie trochę jak meble - mają spełniać swoją funkcję i tyle. Aby poczuć wdzięczność i móc ich docenić potrzebne jest zatrzymanie się, wyjście ze schematu autopilota. Zauważyć nawet te niewielkie rzeczy, które ktoś dla nas robi: wymiana spalonej żarówki czy tankowanie samochodu. Za każdą z nich warto podziękować, dostrzec ją i dostrzec człowieka, który to dla nas zrobił. W tych niby banalnych codziennych, małych gestach nie ma tak naprawdę nic zwyczajnego! Wie o tym każdy, kto nagle utracił bliską osobę. Warto pamiętać o przemijalności i doceniać wspólny czas, który mamy - po prostu będąc razem i ciesząc się z tego. Doceniać fakt czyjegoś istnienia i jego chęć spędzenia części swojego czasu z nami. Otworzyć się na bliskość, wymianę między nami a drugim człowiekiem - poczuć wdzięczność, radość, nadzieję. Nazwać to, tak jak umiemy. Wspaniale byłoby móc to usłyszeć, ale wiele osób ma początkowo opór przed mówieniem takich rzeczy, czują się skrępowani. Wtedy można zacząć od napisania karteczki z podziękowaniem. Pełnego uznania SMSa. Z czasem przejść do otwartej rozmowy o tym, co w kimś doceniamy.
Można też pokazać, że kogoś doceniamy, czynem: wyławiając informacje o tym, na czym mu zależy, co lubi, czego nie i korzystać z tej wiedzy na co dzień: pamiętając, że nie lubi groszku w sałatce, lub że kawę pije z jedną łyżeczką cukru i odrobiną mleka i najchętniej w tym różowym kubku w kropki.
A czy docenianie kogoś nie sprawi, że ten ktoś osiądzie na laurach? W Polsce znane jest powiedzenie, zgodnie z którym nie należy kogoś chwalić, bo mu się w… głowie poprzewraca. Czy rzeczywiście to może tak działać?
To przekonanie jest w naszej kulturze bardzo silne: poczucie bycia niewystarczająco dobrym, niska samoocena, brak świadomości swoich mocnych stron. Psychologia pokazuje zupełnie przeciwną tendencję - to właśnie docenianie kogoś wzmacnia go, czyni otwartym na innych, empatycznym. Takie osoby potrafią troszczyć się o innych i są mało egoistyczne. Krytykowanie i brak doceniania prowadzą z kolei do ciągłego porównywania się, zagubienia, trudności w budowaniu bliskości. Towarzyszy temu często nadmierne skupienie na sobie, analizowanie swoich wad, niemożność otwarcia na innych.
Jeśli jesteśmy kimś rozczarowani, ta osoba nie spełnia naszych oczekiwań - chcielibyśmy na przykład, żeby partner w większym stopniu angażował się w obowiązki domowe albo częściej brał pod uwagę nasze potrzeby. Czy w takiej sytuacji można w ogóle myśleć o docenianiu go? Jak? Po co?
To bardziej złożona sytuacja – warto się zastanowić, dlaczego partner jest taki niechętny do zaangażowania się we wspólne zajmowanie się domem. Dlaczego nasze potrzeby są dla niego mało ważne? I czy rzeczywiście tak jest, czy też problem polega na czymś innym? Jeśli skupimy się tylko temacie naszej rozmowy - doceniania - można zadać sobie pytanie: „Czy mój partner czuje się niedoceniony za swoje wysiłki w innych obszarach? Nie chce dawać z siebie więcej, starać się, bo ma poczucie, że to nic nie da, i tak nie będzie wystarczająco dobrze?”. Oczekiwania, rozczarowania - to język utrwalonych pretensji i żalu. Z niego trudno wyhodować coś konstruktywnego. Jeśli ugrzęźniemy w pretensjach na dłużej, stają się one podstawową formą komunikacji i prowadzą do oddalenia, wycofania. Badacze związków długoterminowych z Instytutu Gottmana opisują taką złotą proporcję: potrzebujemy pięciu pozytywnych interakcji, żeby zrównoważyć jedną negatywną - kłótnię, zadrę, ironię. To sporo. Biorąc pod uwagę trudności w okazywaniu wdzięczności i słownego doceniania może się okazać, że zaległości gromadzone przez lata ciężko nadrobić.
Jeśli chcemy mieć wpływ na czyjeś zachowanie w tej sytuacji, należy podwoić wysiłki w kierunku doceniania - zauważać każdy, najmniejszy nawet krok, który partner wykonał w stronę spełnienia naszych potrzeb. Okazać radość, wdzięczność, optymizm. To jak podlewanie roślinki - wzmocniona nawozem, zacznie się mocniej się rozwijać. Jest szansa, że partner poczuje się zachęcony do dalszego działania, wzmocni go fakt że jego wysiłki są zauważone.
Ważnym aspektem Twojej pracy zawodowej i życia prywatnego jest temat dbania o siebie. Dlaczego to jest ważne? Czy docenianie siebie również jest formą dbania o siebie? Od czego zacząć, jeśli w ogóle siebie nie doceniam i trudno mi w związku z tym dbać o siebie, o swój dobrostan?
Docenianie samego siebie to często jeszcze trudniejsza sztuka niż docenianie kogoś. W stosunku do samego siebie wymagania są często największe!
Jeśli chcemy nauczyć się doceniać siebie, musimy wykonać pierwszy krok - najpierw spróbować przychylnie, życzliwie na siebie spojrzeć. Nie na swoje osiągnięcia, czy cele, w duchu rozliczenia: „Z czego niby mam być dumny” albo „Co tu niby doceniać”. Trenować docenianie się za podjęty wysiłek, staranie, nawet jeśli efekt końcowy nie jest taki, jak sobie wymarzyliśmy. Uczyć się wyrozumiałości wobec własnych słabości i ograniczeń.
Dbanie o siebie jest naszym paliwem - jeśli zaspokajamy swoje potrzeby, sprawiamy sobie przyjemność, pozwalamy sobie na odpoczynek - wzmacniamy tym nasze siły do radzenia sobie z codziennością i realizacji naszych celów. Mamy wewnętrzną odporność na niepowodzenia i wystarczającą samoocenę, żeby trafnie ocenić co mogę a czego nie.
Jeśli w procesie wychowania nie nabyliśmy umiejętności doceniania siebie, nie jest za późno - potrzebny jest tylko regularny trening. Niewielkie kroki, które możemy wykonać każdego dnia.
Stworzyć swoje małe rytuały - takie, które sprawią nam przyjemność, pomogą zadbać o swoje potrzeby. Warto nimi rozpoczynać lub kończyć dzień. To może być słuchanie ulubionej piosenki przy śniadaniu, smarowanie się pachnącym balsamem po kąpieli. Może to być 5 minutowy dziennik wdzięczności, który wypełniamy na koniec dnia. Możemy mówić do siebie łagodnie i wspierająco, a w ciągu dnia trenować uważność - na siebie, swoje potrzeby i otoczenie. Zauważać codzienne chwile szczęścia, które zwykle przelatują nam przed nosem i mówić o tym - dziękować innym i sobie.


Jak radzić sobie ze złością? Sposoby radzenia sobie z tą emocją.


To nieprawda, że złość jest negatywną, destrukcyjną emocją. Gniew to ważna informacja o tym, że Twoje granice (wartości, poczucie bezpieczeństwa itd.) zostały naruszone lub przekroczone.
Mówi się, że złość piękności szkodzi. Ale też, że sieje spustoszenie w relacjach. A gdyby tak spojrzeć na złość jak na nauczycielkę? Zobaczyć, co ci chce powiedzieć o tobie. Może trzeba zmienić swoje oczekiwania, czasem odpuścić? Jak radzić sobie ze złością i odczytywać sygnały, które za sobą niesie?
Złość może mieć różne oblicza – od lekkiego rozdrażnienia, większej lub mniejszej irytacji, aż do rozsadzającej od środka wściekłości, nad którą trudno zapanować. To, co jednego zaledwie zirytuje, u kogoś innego może obudzić dzikie zwierzę. Jedno jest pewne – złość to ogromna energia. Może być destrukcyjna zarówno dla nas, jak i dla otoczenia, ale sposoby radzenia sobie ze złością pokazują, że odpowiednio rozminowana jest w stanie przynieść spokój, ukojenie i rozwój osobisty. Złość – jak sobie z nią radzić? Od czego zacząć? Od obalenia kilku mitów na jej temat oraz poznania sposobów na złość, które pomogą się uspokoić i wyciszyć.
Anatomia gniewu: co to jest złość i jak sobie z nią radzić?
To świetnie, że odczuwasz złość, w ten sposób nabierasz większej świadomości tego, na co się nie zgadzasz, co cię boli. Sęk w tym, by nie pozwolić przerodzić się złości w agresję, także tę skierowaną przeciwko sobie. Choć złość to emocja, możemy do niej podejść w racjonalny sposób. Zamiast mówić: „To przez ciebie tak się złoszczę, nic nie mogę na to poradzić”, pomyśl, że zwykle nie mamy wpływu na okoliczności zewnętrzne, które budzą nasz sprzeciw lub gniew (przykra uwaga od przełożonego, krzywdzące słowa przyjaciółki, niesprawiedliwe potraktowanie), ale już na ich interpretację i swoje zachowanie – tak. Dlatego tak ważne jest radzenie sobie ze złością: zrozumienie mechanizmu złości i nauczenie się, jak poradzić sobie z jej rozładowaniem. Najczęściej kryją się za nią zranione uczucia, zawód, strach, poczucie krzywdy czy utrata bezpieczeństwa. Wiedząc to, możesz zacząć lepiej sobie radzić z własnymi i cudzymi wybuchami gniewu.

Rozpoznaj złość zanim przerodzi się w agresję

To prawda, że im mniej stabilni emocjonalnie jesteśmy, tym łatwiej nas zdenerwować, wciągnąć w konflikt, zranić. To w pewnym sensie spuścizna po dzieciństwie. Jeśli Twoje potrzeby często nie były zaspokajane, miałaś też poczucie, że nie wolno ci się gniewać, by nie zasmucać rodziców – nikt nie nauczył cię, jak radzić sobie ze złością i związanymi z nią trudnymi emocjami.
Złości nie warto – a wręcz nie wolno – tłumić. Lepszą metodą jest nastawienie się na to, co chce nam powiedzieć. Bo to Ty musisz nauczyć się, jak poradzić sobie ze złością, nie inni.
Gdy ogarnie cię złość, jak sobie z nią radzić? Przede wszystkim nie kieruj jej przeciw innym ani przeciw sobie, tylko zastosuj któryś z podanych niżej – aktywizujących ciało lub wyciszających umysł – sposobów radzenia sobie ze złością:

Działaj – jak radzić sobie ze złością poprzez działanie:
Wyjdź, jeśli możesz, na zewnątrz i rusz przed siebie szybkim marszem lub biegiem, aż się uspokoisz. Ruch znakomicie pozwala zużytkować gromadzącą się energię, a wysiłek fizyczny wyzwala endorfiny – poprawią twój nastrój, a dzięki temu, że minie trochę czasu od zdarzenia, które cię zdenerwowało, łatwiej ci będzie poradzić sobie ze złością i spojrzeć na sytuację z dystansem.
Podrzyj na strzępy grubą gazetę, możesz też uformować z niej kulki i rzucać nimi w drzwi lub ścianę.
Jeśli potrzebujesz się wyżyć, użyj poduszek, którymi możesz bez szkody uderzać w duże przedmioty, np. kanapę czy szafę.
Jeśli tylko warunki ci na to pozwalają, włącz na cały regulator (lub w słuchawkach) rytmiczną muzykę, np. bębnową, perkusyjną albo symfoniczną, i tańcz do niej lub głośno śpiewaj.
Odkurz całe mieszkanie lub umyj okna (w złości naprawdę dobrze się sprząta, na dodatek mieszkanie będzie czyste).
Krzycz, tup, płacz.


Gdy puszczają nerwy. Jak sobie radzić z emocjami i poczuciem bezradności?

Nie działaj – inna metoda na radzenie sobie ze złością:

Usiądź wygodnie i oddychaj, najlepiej przez nos. Weź 10 pogłębionych przeponowych oddechów; z wdechem wizualizuj sobie, że pobierasz dobrą energię, z wydechem – że wydalasz tę złą.
Obserwuj złość – nic nie rób, „stań obok” i przyglądaj się swoim emocjom – analizuj, jakie miały natężenie, jak zmieniały ci rysy twarzy, gdzie znajduje się napięcie w ciele – po chwili zauważysz, że twoja energia podąża za uwagą, czyli angażuje się w proces obserwacji. Truciznę można przemienić w słodycz. Jak to się robi? Nie robiąc nic! „Potrzebujesz jedynie cierpliwości. Gdy przyjdzie złość, usiądź w milczeniu i obserwuj ją. Nie bądź jej przeciwny, nie opowiadaj się po jej stronie. Nie współdziałaj z nią, nie tłum jej. Bądź cierpliwy, po prostu zobacz, co się dzieje… niech narasta. Czekaj”.

Jak jeszcze radzić sobie ze złością? – wizualizuj:

Lecisz samolotem, wznosisz się coraz wyżej i wyżej, a powód twojego zdenerwowania robi się coraz mniejszy.
Zdarzenie, które cię wyprowadziło z równowagi, jest niczym patyk na wodzie, przesuwa się powoli wraz z nurtem rzeki i znika po chwili z pola widzenia.
Złość jest zamknięta w wieży, a ty musisz przeznaczyć całą energię na znalezienie drogi i dotarcie na górę.
W tych wszystkich wizualizacjach jako sposobach na złość chodzi o to, by oddalić się na chwilę od powodu złości i później, już na spokojnie, przeanalizować sytuację i rozwiązać ją pokojowo. Równie skuteczny może okazać się sposób bohaterki „Przeminęło z wiatrem” – Scarlett O’Hara mówiła sobie zawsze: „Pomyślę o tym jutro”.
Ustanów w swoim domu wyspę spokoju – od ciebie zależy, co się na niej znajdzie – stwórz ją w myślach choćby teraz, by w dowolnym momencie, w razie potrzeby, przenieść się tam wirtualnie i potraktować jako sposób radzenia sobie ze złością. To może być wyspa z ciepłym piaskiem, widokiem na morze, miarowym szumem fal, huśtawką na drzewie lub po prostu twoja własna łazienka z wanną wypełnioną ciepłą wodą i relaksującą muzyką w tle. Po kąpieli zastosuj automasaż pachnącym balsamem. Otul się miękkim kocem. Rób to, co przemawia do twoich zmysłów. Rozluźnione ciało da spokój także myślom.

 


Osądzanie – dlaczego nawykowo oceniamy innych, jak osądzanie oddziela nas od naszej prawdziwej natury i jak możemy to zmienić.

Czym jest osądzanie i skąd się bierze
Z psychologicznego punktu widzenia osądzanie to mechanizm obronny, czyli mniej lub bardziej świadoma strategia, mająca na celu ochronić nasze ego. Osądzanie to separacja od miłości.
Dlaczego osądzamy
Ocenianie innych ma często za zadanie podnieść siebie na duchu, poprawić swoją ocenę, poczuć się lepszym, mądrzejszym, bogatszym, sprawniejszym, bardziej oświeconym od innych.
W świecie, który kładzie tak duży nacisk na status, sukces materialny, karierę, wygląd, większość z nas czuje się niewartościowa, niewystarczająco dobra. Dlatego próbujemy oddzielić się od tego bólu i dyskomfortu poprzez poniżanie i umniejszanie innym ludziom. Dzięki temu choć na chwilę wyglądamy „lepiej” na ich tle.
Osądzanie, krytykowanie, obmawianie, plotkowanie na temat innych może dawać nam na początku poczucie satysfakcji dlatego, że powoduje w nas wrażenie:
bycia lepszym;
posiadania racji;
poczucia, że wiemy lepiej, że widzimy i rozumiemy więcej;
bycia bezpiecznym.

Chodzimy po tym świecie z ranami niezagojonymi od wczesnych lat. Kiedy inni dotkną tych ran, cierpimy, więc wolimy ogrodzić się murem. Udawać silnych, niewrażliwych i niedostępnych. Ocenianie skutecznie oddziela i separuje, trzyma nas na dystans, pozwala nam ukryć naszą wrażliwość, którą boimy się pokazać.
Ale czy separacja od innych ludzi jest tym, co daje nam szczęście? Wiemy dobrze, że nie tędy droga.
Dużo łatwiej jest nam oceniać „słabe strony innych”, pisać niemiłe komentarze, obgadywać kogoś za plecami, niż pochylić się nad tym, dlaczego tak robimy i zrozumieć, gdzie czujemy swoje „braki”, które chcemy załatać poprzez umniejszanie innym.
Dzięki osądzaniu choćby na małą chwilę możemy zapomnieć o tych wewnętrznych „wadach, słabych stronach, kompleksach i niedoskonałościach”, kierując swoją uwagę na zewnątrz i wytykając je innym. To uczucie satysfakcji szybko jednak słabnie, pozostawiając po sobie coś na kształt moralnego kaca.
Osądzanie to technika radzenia sobie, która jest bardzo zawodna, a dodatkowo wpędza nas w poczucie winy. Nawet, gdy poczucie winy nie pojawia się świadomie, jeśli będziemy wystarczająco uważni, poczujemy, jak ocenianie innych dyskretne i po cichu okrada nas z energii. Nasza witalność i samopoczucie wyraźnie spadają.
Dlaczego osądzanie innych nam nie służy
Krytykując innych, sprawiamy, że nasze myśli stają się mroczniejsze. Osłabiamy swojego ducha, obniżamy swoją życiową energię, co powoduje, że czujemy się bardziej samotni, oddzieleni od reszty życia, czując, jakbyśmy mieli go mniej w sobie. Osądzając, odcinamy się też od naszej prawdziwej natury, od istoty, jaką głęboko w sercu jesteśmy i od osoby, jaką chcemy być.
„Czym jest miłość? Miłość to brak osądzania”.
Dalai Lama
Ocenianie podświadomie nas zasmuca, bo gdzieś wewnątrz nas jest to głębokie zrozumienie, że oceniając innych ludzi, oceniamy siebie i wywyższamy siebie, pomimo, że nie jesteśmy ani lepsi, ani gorsi od innych.
Jesteśmy jednym i przyszliśmy na ten świat, aby siebie nawzajem szanować, uznawać siebie i swoją różnorodność, dbać o siebie nawzajem, akceptować i kochać bezwarunkowo. Nigdy nie będziemy szczęśliwi, separując się od innego człowieka.
Miłość jest naszą naturą. W każdym człowieku jest to naturalne ciepło, dobroć i współczucie oraz pragnienie bycia kochanym. Jednak trudne doświadczenia, w których nie czuliśmy się kochani i bezpieczni, zasiały w nas ogromny strach.
Ten strach jest powodem tego, że oceniamy dziś wszystko i wszystkich. Chcemy czuć się bezpiecznie, a ocenianie stało się naszym obrońcą, naszą bronią.
Ale kiedy zaczynamy oceniać innych, stawiamy sztuczną granicę między sobą, a nimi. Oddzielamy siebie od „tych innych – gorszych lub lepszych ludzi”. Jesteśmy my i oni – przeciwko sobie.

Każdy z nas jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Każdy z nas ma w sobie schowany dar, którego nie ma nikt inny, swoje unikalne zdolności i umiejętności, swoją wiadomość i misję, z którą przyszedł na ten świat.
Ale czy ocenianie nie jest nam potrzebne do przetrwania?
Jednym z powodów spontanicznego i niemal naturalnego oceniania rzeczywistości jest oczywiście chęć przetrwania. Nasz umysł wciąż zbiera, procesuje i analizuje napływające informacje z otoczenia, aby zareagować w sytuacji ewentualnego zagrożenia.
Jednak tych danych jest tak wiele, że gdyby umysł chciał analizować je wszystkie, doszłoby do tzw. przeciążenia poznawczego. Dlatego nasza uwaga jest wybiórcza (selektywna), a umysł uwielbia chodzić na skróty.
Po co analizować, zastanawiać się i tracić swoje poznawcze zasoby, jeśli można sięgnąć do szuflady ze starymi schematami i uprzedzeniami – szybko i sprawnie kogoś ocenić, nakleić mu łatkę na podstawie własnych przeszłych doświadczeń albo przekonań przejmowanych od bliskich ludzi lub społeczeństwa?
Tę tendencję do pochopnego oceniania dodatkowo zwiększa stan chronicznego stresu, zmęczenia i przepracowania. Stąd często oceniamy obcych ludzi i wyrabiamy sobie o nich zdanie, zanim zdążymy ich poznać. Oceniamy ludzi po ich wyglądzie i zewnętrznym zachowaniu, nie wiedząc nic o tym, co mają w środku, przez co przeszli, dlaczego tak wyglądają i tak się zachowują.
Z takiego chodzenia na skróty rodzą się bardzo krzywdzące stereotypy, jak choćby to, że:
blondynki mają niską inteligencję;
Polacy są złodziejami i pijakami;
otyli ludzie są leniwi, nieambitni i nie dbają o siebie;
bogaci ludzie to przestępcy, bandyci;
kobiety nie potrafią prowadzić samochodu, są nadwrażliwe i nie nadają się na
stanowiska kierownicze;
mężczyźni są nieczuli, niewierni i myślą tylko o jednym.
Ocenianie leży nie tylko u podstaw konfliktów z bliskimi osobami, obcymi ludźmi, samym sobą, ale jest powodem cierpienia na ogromną skalę – wiąże się z prześladowaniami przez rówieśników w szkole, z rasizmem, ksenofobią, homofobią, terroryzmem, ludobójstwem i wojnami.
O ile nie każdy z nas jest rasistą czy terrorystą, o tyle każdy z nas nosi w głowie pewne uprzedzenia i krzywdzące stereotypy, czyli uproszczone schematy czy też nadmierne uogólnienia, którymi posługuje się na co dzień, aby zaszufladkować (i często ranić tym) innych ludzi.
Dlatego dziś tak bardzo potrzebujemy uleczyć naszą potrzebę osądzania. Możemy zrobić tak wiele dla siebie i świata.
Osądzanie może uzdrowić
Skoro już wiesz, jak szkodliwe jest osądzanie, być może zastanawiasz się, co można zrobić, aby rozpocząć uzdrawianie potrzeby czy wręcz nawykowego oceniania innych ludzi. Oto do 6 elementów:
1. Zaprzestanie samokrytycyzmu
Jeśli nagminnie oceniamy innych, możemy być pewni, że sami jesteśmy swoimi największymi krytykami
Kiedy jesteśmy mocno oceniający wobec innych, oznacza to, że jesteśmy najsilniej oceniający wobec siebie. A samokrytycyzm jest najbardziej krzywdzącym rodzajem krytycyzmu, bo jesteśmy narażeni na niego cały czas. Słowa, jakie mówimy do siebie, są najważniejszymi, jakich słuchamy w życiu.
Ubliżanie i umniejszanie sobie prowadzi do obniżenia poczucia własnej wartości, ciągłego poczucia wstydu za siebie (który jest najbardziej niszczącym stanem), poczucia winy, napadów lęku, wszelkich chorób ciała i depresji, która jest drugą przyczyną samobójstw na świecie.
Silnie oceniające osoby zazwyczaj:
posiadają bardzo aktywnego wewnętrznego krytyka – są dla siebie najsurowszym
sędzią i katem;
są perfekcjonistami;
cechują się niskim poczuciem własnej wartości;
są nieufne i podejrzliwe;
wyciągają pochopne wnioski, oceniają „książkę po okładce”;
dzielą ludzi na „dobrych” i „złych”;
mają problem z zobaczeniem prawdziwego piękna, wartości i dobra w sobie, jak też
innym człowieku;
nie mają tolerancji dla ludzi o innych lub sprzecznych poglądach, przekonaniach,
wartościach;
posiadają niską tolerancję na niepewność – potrzebują, aby inni zachowywali się
przewidywalnie, spójnie i zgodnie z ich oczekiwaniami;
czują lęk w towarzystwie innych, szczególnie obcych ludzi.

Ostatecznie, ocenianie jest nierozerwalnie związane z lękiem i naszym poczuciem własnej wartości, więc, aby przestać tak intensywnie oceniać, potrzebujemy popracować nad naszą samooceną. Im bardziej kochający i wyrozumiali jesteśmy dla siebie, tym łatwiej będzie nam akceptować innych. Im silniej siebie odrzucamy, tym silniej będziemy odrzucać innych.
Najważniejszym krokiem w całym procesie wewnętrznego rozwoju jest pokochanie siebie.
Ale jeśli jesteś na etapie, w którym jest to dla Ciebie za trudne, to zauważ, w jaki sposób do siebie mówisz – zwłaszcza, kiedy popełnisz błąd, spojrzysz w lustro, powiesz coś nie tak w towarzystwie, zapomnisz o czymś ważnym, stracisz szansę. Odważ się to zanotować i na spokojnie przeczytać.
Jeśli to są słowa, których nie skierowałbyś do osoby, którą szczerze kochasz, nigdy nie kieruj ich w swoją stronę. To, jak do siebie mówisz, determinuje sposób, w jaki doświadczasz życia.
2. Świadomość
Kluczowym elementem zawsze jest świadomość i uważność, czyli świadome rozpoznanie oceniania, ale bez jego oceniania. Nie ma powodu karcić się za to, jak funkcjonuje nasz umysł, za to, czego zostaliśmy nauczeni i co wykształciliśmy w trakcie życia. Każdy człowiek na tej ziemi ocenia, więc nie musimy siebie katować z tego powodu. Wszyscy jesteśmy w tym razem.
„Droga do zaprzestania oceniania rozpoczyna się, kiedy jesteś świadkiem swojego oceniania bez jego dalszego oceniania”
Gabby Bernstein
W czym pomoże nam ocenianie naszego oceniania? Na pewno nie w jego uleczeniu! To, czego potrzebujemy, to po prostu zaobserwować świadomie nasze ocenianie, aby móc je zrozumieć i uzdrowić.
To duża odwaga stanąć oko w oko ze swoim własnym, czasem okrutnym osądem. Zechcieć się spotkać z tą oceną, której dokonaliśmy i uczciwie przyznać się do niej przed samym sobą.
Jeśli będziesz na tyle uważny, aby wychwycić, że w danym momencie zacząłeś osądzać, zatrzymaj się i nie kontynuuj oceniania. Zauważ je i wybacz sobie, bo wynika ono z Twoich ran i ograniczonych przekonań, które przecież masz intencję uleczyć.
Kiedy zauważysz, że wszedłeś w tryb oceniania, możesz uwolnić tę oceniającą myśl i wybrać lepiej.

3. Zobaczenie kogoś na nowo
Problem w tym, że oceniamy obecną sytuację czy ludzi na podstawie starych przekonań, które w sobie trzymamy. Patrzymy na dziś przez pryzmat tego, co spotkało nas kiedyś, dlatego nasza ocena w większości przypadków nie będzie trafna.
Potrzebujemy uczyć się patrzeć na ludzi, jakbyśmy widzieli i doświadczali ich po raz pierwszy (zwłaszcza, że często tak właśnie jest) – wtedy zechcemy naprawdę ich zrozumieć, poznać lub uczyć się od nich.
Jeśli nie potrafisz przerwać oceniającej myśli, zapytaj siebie:
czy widzisz pełny obraz sytuacji?
czy jesteś pewny, że Twój osąd jest prawdą?
czy masz wszystkie potrzebne informacje, aby ocenić tę osobę adekwatnie?
Siebie zwykliśmy oceniać po własnych intencjach (ponieważ mamy do nich wgląd i je znamy), lecz innych ludzi oceniamy jedynie po tym, co widać na zewnątrz – ich wyglądzie i wyrywkowym zachowaniu.
Dlatego, kiedy my wpychamy się do kolejki, to dlatego, że się spieszymy, ale jeśli ktoś inny to robi, to dlatego, że jest niekulturalnym chamem i prostakiem
Ile razy zdarzyło się, że oceniłeś kogoś negatywnie, aby potem zrozumieć, jak bardzo się myliłeś?
Czasem z kolei możemy kogoś ocenić negatywnie i przez to traktować go chłodno. Wtedy taka osoba dostosuje się do nas i może również być chłodna, co utwierdzi nas w naszych początkowych założeniach. Jednak ta osoba stała się chłodna w odpowiedzi na nasz dystans i wrogie nastawienie, które jest wyczuwalne od razu.
W mojej drodze zrozumiałam, że posiadanie silnych przekonań czyni nas ich więźniami. Kiedy posiadamy silnie ugruntowane poglądy, jesteśmy mało elastyczni i nietolerancyjni. Bardzo łatwo oceniamy, denerwujemy się i zamykamy na ludzi o rozbieżnych poglądach. Jesteśmy zafiksowani i zaślepieni, odrzucając wszystko, co inne.
Wyzbycie się silnych przekonań czyni nas wolnymi. Zamiast oporu i ciężkości, czujemy spokój i lekkość. Oczywiście można posiadać przekonania, ale nie być do nich przywiązanym, pozwolić sobie je zmieniać i nie przeciągać nikogo na swoją stronę lub iść na noże i walczyć o to, co wyznajesz.
Czy wolisz postawić na swoim, czy wolisz być szczęśliwy? Często myślimy, że my mamy rację, a inni się mylą. Stajemy wtedy czasem na głowie, żeby udowodnić im, że prawda jest po naszej stronie. To potrzeba wybujałego ego – żeby nasze było na wierzchu.
Fakt jest jednak taki – to, co wyznajesz, może być prawdą dla Ciebie, ale nie musi być prawdą dla drugiej osoby.

4. Współczucie oraz wybaczenie – dla innych i siebie

Jednym z najlepszych sposobów na złagodzenie oceniania jest współczucie. Współczucie powinno zawsze obejmować nie tylko innych, ale również siebie – inaczej nie będzie pełne.
Dlatego, kiedy po raz kolejny złapiesz się na ocenianiu, spójrz na siebie okiem miłości i współczucia. Nie karć siebie za to. Zrozum raczej, że oceniamy, bo w jakimś sensie czujemy się niekompletni, niewartościowi, zranieni, posiadamy pewne uprzedzenia, ograniczone przekonania i silny nawyk, aby to robić, zwłaszcza w poczuciu niepewności, strachu, braku bezpieczeństwa.
Uznaj swoje rany i wybacz sobie, że one popchnęły Cię do oceniania innych ludzi. Ostatecznie, nie jest naszym celem, aby całkowicie przestać oceniać, bo to niemożliwe. Naszym celem jest zauważyć to, że zaczęliśmy oceniać, wybaczyć to sobie i uwolnić osądzającą myśl. Naszym celem jest robić to tak długo, aż to wejdzie nam w krew.
Kiedy uświadamiasz sobie, że jadąc samochodem, autobusem, idąc ulicą, robiąc zakupy, czytając maila, rozmawiając z kimś, zaczynasz osądzać, powtórz sobie jedno z poniższych zdań:
Widzę w Tobie to samo życie, które płynie we mnie;
Widzę Cię prawdziwego i kocham Cię;
Masz prawo być, jaki chcesz, myśleć i robić, co chcesz – jesteś wolny;
Jedyne, co widzę, to światło i życie w Tobie;

Jeśli któreś z tych słów rezonują z Tobą, używaj ich do woli i powtarzaj sobie jak najczęściej, aby zamiast oddzielenia, czuć połączenie ze wszystkimi i wszystkim dookoła.
Zrób swój własny eksperyment i przez cały jeden dzień, niezależnie, kogo spotkasz na ulicy, w autobusie, pracy, sklepie i co o tej osobie pomyślisz, powtarzaj „Widzę światło w Tobie”, „Jesteśmy jednym”, „Kocham Cię”, „Widzę Cię naprawdę”, „Uznaję Cię”, „Szanuję Cię” i zaobserwuj, co to robi dla Ciebie.
Doświadczenia pokazują, że cudownie jest patrzeć na innych okiem miłości, współczucia i zrozumienia. Że lepiej się czujemy, kiedy akceptujemy innych i widzimy w nich dobro. Ten świat jest, jaki jest, każdy radzi sobie najlepiej, jak umie. Nikt nie jest idealny – a może wszyscy jesteśmy idealni dokładnie tacy, jacy jesteśmy?
Jednak nie bądź naiwny. Kiedy ktoś Cię krzywdzi, Twoją odpowiedzialnością jest zadbać o siebie i postawić granicę. Zachęcam Cię jednak do wybaczenia tej osobie i kochania jej z daleka, bo tylko ludzie, którzy cierpią w środku, krzywdzą innych. Szczęśliwi ludzie tego nie robią…
W niedługim czasie będziesz w stanie dostrzec, że patrzenie na ludzi okiem współczucia przynosi ukojenie również Tobie. Współczucie wiąże się ze zrozumieniem, że każdy z nas próbuje po prostu żyć i być szczęśliwym, choć na różne sposoby i z różnym skutkiem. Jesteśmy w tym razem. Kiedy czujemy współczucie, znika ego, które oddziela nas od reszty świata, zanikają bariery.
Zauważ, jak czujesz się w stanie radości, miłości, inspiracji, empatii – tam nie ma Twojego „ja”, Twojego imienia, ciała, Twoich problemów, jest tylko czyste, niczym niezaburzone bycie. Istnienie.
Dlatego naszą odpowiedzialnością jest, aby przerwać ten ciąg osądzania wszystkiego i wszystkich i nauczyć się patrzeć inaczej, niż dotychczas. To wymaga praktyki, ale jest tego warte, bo kiedy nie ma osądzania, pozostaje tylko spokój i miłość, a w tym stanie przychodzi do nas wszystko, czego pragniemy najbardziej.

5. Znalezienie źródła osądu

Jeśli masz taką możliwość, spróbuj zastanowić się, co uruchomiło w Tobie proces osądzania.
Może to było poczucie zagrożenia, frustracji i zazdrość o czyjś wygląd, status społeczny, majątek, talent i żeby tej osobie umniejszyć, zacząłeś ją w głowie niesprawiedliwie osądzać, pomimo, że ta osoba nie wyrządziła Ci żadnej krzywdy?
Może powodem były Twoje silne przekonania, które przyjąłeś? Na przykład możesz oceniać innych, że niewłaściwie się ubierają, zachowują lub wyznają coś, co stoi w sprzeczności z Twoimi przekonaniami i wartościami. Osądzasz ich, jakby Twoje przekonania, wartości i preferencje były jedynymi słusznymi?
Może zobaczyłeś w jakieś osobie coś, czego absolutnie nie chcesz zaakceptować u siebie – na przykład to, że ktoś ma potrzebę być w centrum uwagi, albo że prosi o pomoc, zamiast samodzielnie radzić sobie z problemami, płacze zamiast być silnym, jest zbyt pewny siebie, zamiast być skromnym, za dużo waży i do tego je niezdrowo, zamiast zadbać o siebie?
Przyjrzyj się swojemu osądowi, bo w nim zobaczysz całą prawdę o sobie – o swoich lękach, braku bezpieczeństwa, kompleksach, ograniczonych przekonaniach, których trzymasz się nazbyt kurczowo.
Czasem już świadome uczestniczenie w swoim osądzaniu, świadome jego rozpoznanie potrafi uleczyć jego źródło i przynieść odczuwalną ulgę.
Zaobserwuj też, jak się czujesz, kiedy oceniasz siebie lub innych, czy twoja energia się obniża? Czy przestajesz czuć się lekko.? Stajesz się nagle taki ciężki, jakby przyciśnięty, spięty? Przypomnij sobie, kiedy kogoś ostatnio oceniałeś. Dlaczego zacząłeś oceniać? Jakie uczucia zapoczątkowały w Tobie ten proces? Czy to była złość, gniew, frustracja, zazdrość? Czy byłeś przygnębiony, rozżalony, przestraszony? Jakie uczucia w ciele Ci towarzyszyły? Jak to jest, kiedy trwasz w ocenianiu? Odpowiedź na te pytania pozwoli Ci poznać siebie lepiej i wychwycić obszary, które potrzebują Twojej uwagi, uznania i uzdrowienia.
6. Wszyscy oceniamy
Ważne jest zrozumienie, że nigdy nie będziemy w stanie przestać całkowicie osądzać. Do pewnego stopnia potrzebujemy ocenić otoczenie, sytuację, a nawet zamiary innych ludzi wobec nas, aby właściwie o siebie zadbać, podejmować szybko trafne decyzje i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Dlatego nie wyłączymy tego mechanizmu całkowicie – do pewnego stopnia potrzebujemy tego wewnętrznego sędziego.
Musimy też pamiętać o tym, że nie jesteśmy w stanie w 100% kontrolować myśli, które przychodzą. Jesteśmy ludźmi, nie robotami.
„Cudem nie jest to, że przestajemy osądzać. Cudem jest to, że przestajemy wierzyć naszym osądom”.
Gabby Bernstain

Potrzebujemy jednak rozpoznać różnicę między ocenianiem a krytykowaniem.
Jeśli nadal nie czujesz, że ocenianie innych jest krzywdzące, to zastanów się, co robi z Tobą nie tylko niesprawiedliwa ocena innych, ale sam strach przed tą oceną. Ile razy nie zrobiłeś czegoś w obawie o to, co pomyślą o Tobie inni? Ile razy zrezygnowałeś z siebie i swoich marzeń pod naporem innych? Ile razy udawałeś kogoś, kim nie jesteś, ubierałeś maskę, byłeś nieautentyczny, nieszczery, bojąc się, że inni Cię ocenią? I w końcu ile razy za bardzo wziąłeś sobie słowa innych do serca, przyjmując ich destrukcyjną opinię za prawdę o sobie?
Osądzanie – na koniec
Im łagodniej traktujesz siebie, tym łagodniejszy jesteś dla innych.
A więc czy w ogóle można przestać oceniać? Bardzo trudne zadanie…
Kiedy coś widzisz i oceniasz, nie widzisz człowieka, ani sytuacji, jakimi są naprawdę. Widzisz jedynie swoje słabe, nieudolne próby ich interpretacji. Kiedy widzisz kogoś i oceniasz go źle, to nie oznacza, że ten człowiek jest zły, to znaczy wyłącznie tyle, że źle go oceniasz. W tej ocenie jesteś Ty i Twoje ograniczone, często krzywdzące przekonania na temat świata.
Za każdym razem, kiedy wyjdziesz z domu i zaczniesz oceniać innych, może zostaniesz wyprowadzony z równowagi (bo ktoś „wepchnie się” przed Ciebie w korku, „krzywo” na Ciebie spojrzy, zacznie „za głośno” się zachowywać), powiedz sobie „to ja”, „to jest moje”, „to tylko moja interpretacja, a nie obiektywne spostrzeżenie”. Takie podejście nie tylko może sprawić, że będziemy mniej oceniający, ale może wzbudzić w nas więcej zrozumienia, współczucia do innych ludzi, jak również do siebie samych. Widzimy nie tylko to, że w większości niesprawiedliwie oceniamy świat, ale dostrzegamy również, jak sami jesteśmy zagubieni w negatywnych myślach i obsesyjnym osądzaniu wszystkiego dookoła”.
Oto najważniejsze informacje do zapamiętania:
Osądzanie jest naszym mechanizmem obronnym, który na małą chwilę sprawia, że czujemy się lepiej, ale potajemnie wyciąga z nas życiową energię i oddziela skutecznie od naszego naturalnego stanu – miłości i jedności.
Prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie całkowicie zaprzestać oceniania, ale możemy go obserwować i świadomie wybrać, aby nie tylko nie wierzyć swoim osądom, ale uleczyć swoje rany czy ograniczone przekonania i uprzedzenia, które za nimi stoją.
Uzdrawiać i codziennie osłabiać nawyk oceniania możemy poprzez:
zaprzestanie krytykowania samego siebie;
uświadomienie sobie, że weszliśmy w tryb oceniania i obserwowanie go bez oceniania;
zobaczenie przedmiotu oceny (osoby, sytuacji) na nowo, jakby po raz pierwszy;
patrzenie na siebie i innych przez pryzmat współczucia i wybaczenia – każdy z nas robi na tym świecie, co może, aby być szczęśliwym;
zatrzymanie się i zastanowienie się, co jest powodem tego, że zaczęliśmy oceniać – co woła o naszą uwagę i potrzebuje uzdrowienia.
Wyobraź sobie świat bez oceniania, w którym patrzymy na drugiego człowieka, jak na przyjaciela, nie wroga, w którym na widok innego człowieka (niezależnie od tego, czy jest obcy, czy nie), wzbiera w nas radość i miłość. Można żyć w świecie, w którym widzimy siebie naprawdę, szanujemy się i uznajemy swoją wartość, gdzie człowiek człowiekowi będzie człowiekiem…

 


Jak radzić sobie z trudnymi emocjami i zaakceptować swoje ciemne strony

Wszyscy ludzie, bez wyjątku, dążą do poczucia szczęścia i wewnętrznego spokoju. I oczywiście nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ta pogoń za dobrym i komfortowym życiem powoduje, że przez większość czasu czujemy się nieszczęśliwi.
„Pragnienie pozytywnego doświadczenia samo w sobie jest negatywnym doświadczeniem. A paradoksalnie, akceptacja negatywnego doświadczenia jest pozytywnym doświadczeniem”.
Oczekiwanie na pozytywne doświadczenia powoduje, że czujemy się negatywnie – im bardziej chcemy czuć się dobrze, tym gorzej się czujemy. Im bardziej chcemy być kochani i szczęśliwi, tym bardziej samotni i nieszczęśliwi się stajemy. Pogoń za miłością, szczęściem, zdrowiem, pieniędzmi tylko wzmacnia poczucie, że nam tego brakuje.
Z jakiegoś powodu założyliśmy, że wiemy, jak powinno wyglądać nasze życie i co powinno się w nim zadziać, abyśmy mogli uznać je za dobre i pełne. Założyliśmy, że wiemy, jak powinniśmy wyglądać, jak się zachowywać i kim się stać, aby być wartościowymi ludźmi.
Ale czy na pewno wiemy, co dla nas dobre? Czy naprawdę spokojne, proste i bezproblemowe życie dałoby nam szczęście? Czy trudne emocje, sytuacje, życiowe wyzwania są najgorszym złem, którego za wszelką cenę powinniśmy unikać? A może to właśnie akceptacja jest kluczem do świadomego i spełnionego życia?
Nie ma dobrych ani złych emocji
W naszej przestrzeni znajduje się wiele informacji o tym, jak ważne jest pozytywne myślenie i że poczucie wdzięczności, radości i miłości na co dzień uzdrawia człowieka, a tkwienie w negatywnych emocjach rujnuje zdrowie. O ile to wszystko jest prawdziwe, jest też mocno uproszczone.
Emocje w sensie fizjologicznym trwają jedynie 1-2 minuty. To, co czujemy przez kolejne godziny, dni, tygodnie, a nawet lata, to nie gniew, złość, smutek czy żal sam w sobie, lecz opór i bunt w stosunku do tych niepożądanych emocji, który spowodował zamknięcie i uwięzienie emocji w ciele.
Same emocje trwają krótko i są zaledwie informacją, ważnym przekazem dla nas.
Obsesyjne próby pozytywnego myślenia na siłę, kiedy czujemy się źle, nie tylko nie przynoszą ulgi. To kolejna forma obrony i ucieczki przed emocjami, których nie chcemy odczuwać. Im bardziej od emocji uciekamy, tym silniejsze się stają.
Emocje nie są dobre, ani złe, one po prostu są. Mają też jedno ważne zadanie do wykonania: przekazać informację.
O ile emocje zwane pozytywnymi zazwyczaj chętnie witamy w naszym życiu, o tyle od tych negatywnych odwracamy głowę – nie znosimy ich odczuwać i uciekamy od nich najdalej, jak tylko się da (popadając przy tym często w pracoholizm, alkoholizm i inne uzależnienia). Czy to naprawdę dobry sposób na „radzenie sobie” z emocjami?
Spójrzmy na to w ten sposób. Jeśli skaleczysz się w rękę, poczujesz ból i zobaczysz krew sączącą się z rany, czy skutecznym sposobem leczenia będzie zakrycie oczu i udawanie, że rany nie ma? Albo schowanie ręki do kieszeni? Nie za bardzo… Wiemy, że najlepiej w takiej sytuacji jest spojrzeć na ranę, zaakceptować, że to już się stało i poszukać sposobów na to, aby odpowiednio ją opatrzyć.
Mimo to, kiedy przychodzi do nas trudna emocja, uciekamy od niej i nie chcemy jej czuć, jakby to miało rozwiązać nasz problem. Nasz opór powoduje jednak, że zamiast przepłynąć przez ciało i odejść, emocja zostaje w nas zablokowana i uwięziona. Tak stłumiona, będzie czekać na kolejny moment, aby móc zwrócić naszą uwagę i wykonać swoje zadanie.
Niestety najczęściej opieramy się emocjom latami, a tak kumulowane, potrafią wywoływać w nas ciężkie choroby i mogą sprawić, że w końcu wybuchniemy i rozpadniemy się na kawałki, raniąc przy tym siebie i innych. Długoletnie tłumienie emocji, oprócz podupadania na zdrowiu psychicznym i fizycznym, często powoduje, że w końcu przestajemy czuć cokolwiek. Nasze życie staje się nijakie, wypłowiałe, bezbarwne. Tracimy kontakt ze swoim wnętrzem i nie czujemy już niemal nic.
Wsłuchiwanie się w emocje pozwala nam poznać i zrozumieć samych siebie
„To, na co reagujemy silnymi emocjami, mówi nam więcej o nas samych”.

Jedna osoba na hasło: „Jesteś głupi” zareaguje względnym spokojem, bo zna swoją wartość i wie, że to nieprawda. Druga osoba, która zmaga się z niską samooceną i nie uważa się za zbyt inteligentną, może wpaść w furię, gdyż ktoś nie tylko przypomina jej o tym, czego sama w sobie nie akceptuje, ale również odsłania jej słabość przed innymi, narażając na ośmieszenie, a przecież większość z nas za wszelką cenę chce być dobrze postrzegana.
Silne emocje często informują nas o tym, co potrzebuje w nas uznania i uzdrowienia. Pojawiają się, aby wskazać kierunek, kiedy zbłądzimy i zejdziemy ze ścieżki. Jeśli czujemy silne pobudzenie emocjonalne, w tym momencie musimy być na tyle trzeźwi umysłowo i uważni, aby zdać sobie z tego sprawę.
W innym wypadku opór do niepożądanych emocji wywoła negatywne myśli, które napędzą kolejne negatywne emocje (np. „Jak on mnie zdenerwował! To miał być taki dobry dzień, a teraz wszystko przepadło!”). Wpadamy w wir negatywnych myśli i emocji, a wtedy nie jesteśmy już sobą i często mówimy lub robimy rzeczy, których potem żałujemy.
Musimy zwracać uwagę na to, co wywołuje w nas silne emocje i zadawać sobie pytanie: „Dlaczego?”. Czasem wiemy to od razu, a czasem odpowiedź nie jest oczywista i potrzebujemy czasu, aby dotrzeć do źródła naszego bólu.
Możemy wtedy poprowadzić z sobą wewnętrzny dialog, jak w przykładach poniżej:
„Dlaczego zdenerwowało mnie to, że on nie zadzwonił? Bo czuję się niezauważana i nieważna. A dlaczego to mnie boli? Bo czuję się niekochana. A dlaczego to mnie boli? Bo sądzę, że nie zasługuję na miłość i boję się, że zostanę sama”.
„Dlaczego to, że kolega w pracy zanegował moje zdanie na spotkaniu, mnie zdenerwowało? Bo zakwestionował mój poziom inteligencji, moją opinię, a przez to również moją wartość. A dlaczego to mnie boli? Bo ludzie zobaczą, że jestem mało inteligentny i nie będą mnie szanować, przestaną się ze mną liczyć, przestaną mnie doceniać. A dlaczego to mnie martwi? Bo zostanę odrzucony”.
Nasze szczere odpowiedzi na te pytania mogą pomóc nam zrozumieć źródło naszego cierpienia i doprowadzić do uzdrowienia.
Te wszystkie uczucia, które są w nas, pragną jedynie być zauważone – chcą, po latach tłamszenia, wyjść na powierzchnię i pokazać nam drogę do szczęśliwszego życia. Jedynym sposobem na ich uwolnienie jest ich świadome przeżycie. Nie możemy uleczyć tego, czego nie czujemy.
Prawda jest taka, że trudne emocje to szansa na rozwój. Nie dajmy się wciągnąć w pułapkę pozytywnego myślenia. Ono jest ważne i warto codziennie praktykować wdzięczność, spodziewać się najlepszego, patrzeć w przyszłość z nadzieją. Niemniej, obsesyjne próby pozytywnego myślenia nie uzdrowią ani nas, ani naszych ran. To tylko kolejna forma oporu względem negatywnych emocji. Musimy pozwolić trudnym emocjom przemówić – zejść głębiej, aby dotknąć swojego bólu i pozwolić mu odejść.
Spotkanie z trudnymi emocjami to prawdziwa okazja, aby wzrastać. To one odsłaniają przed nami nasze wrażliwe miejsca, nasze rany, lęki, zagubienie. Ujawniają nasze destrukcyjne tendencje, niszczące nas nawyki. Testują naszą emocjonalną dojrzałość. Pokazują nam prawdę o nas, która jest ukryta, bo tak mocno odseparowaliśmy ją od siebie i wyparliśmy z naszej świadomości.
Szanowanie i akceptacja negatywnych emocji nie oznacza pławienia się w nich, czynienia z siebie ofiary, samobiczowania, ani powodowania, że te emocje zostaną z nami na dłużej. Przeciwnie! Oznacza to ich uwolnienie oraz zrozumienie nauki, która za nimi płynie.
Nasze emocje nie pojawiają się w nas po to, aby je naprawiać czy leczyć. One wskazują obszary do uleczenia. Emocje są naturalne i są częścią naszego ludzkiego doświadczenia tu na ziemi. Dlatego zamiast próbować ich unikać, musimy nauczyć się je odczuwać, bo właśnie to prowadzi do ich uwolnienia.







Technika uwalniania – jak radzić sobie z trudnymi emocjami

Uświadom sobie dane uczucie, pozwól, by się ukazało i pozostań z nim w kontakcie.
Nic w nim nie zmieniaj, nic z nim nie rób – pozwól, aby swobodnie płynęło. Oznacza to po prostu zgodę na to, że to czujesz i skupienie na uwolnieniu ukrytej za tym energii. Czyli, najpierw pozwól sobie na odczuwanie, bez opierania się temu, co czujesz, bez rozładowywania tego uczucia, obawiania się go, potępiania czy moralizowania na jego temat. Oznacza to porzucenie osądów i zdanie sobie sprawy, że to tylko uczucie.
Jesteś z tym uczuciem i odpuszczasz wszelkie wysiłki, aby w jakikolwiek sposób je zmienić. Odpuść też chęć, by mu stawić opór. To właśnie opór powoduje, że uczucie trwa. Gdy przestaniesz stawiać opór lub próbować je zmienić, przejdzie ono w następne uczucie i będą mu towarzyszyć łagodniejsze doznania. Uczucie, któremu się nie opieramy, zniknie, gdy tylko wyczerpie się energia, która je napędza.
Kiedy uwolnienie następuje, natychmiast czujemy lekkość i szczęście, niemal jakbyśmy byli „na haju”. Podczas uwalniania ignoruj wszelkie myśli. Skup się na uczuciu samym w sobie, nie na myślach. Myśli nigdy się nie kończą, napędzają się same i płodzą jedynie więcej myśli. Myśli są zaledwie racjonalizacjami umysłu, który stara się wyjaśnić obecność uczuć. Prawdziwym powodem tego, co czujesz, jest nagromadzone napięcie ukryte za emocjami, które napiera, by uwolnić się w danym momencie. Myśli czy zdarzenia zewnętrzne są jedynie pretekstem wymyślonym przez umysł. Jeśli całkowicie uwolnimy i odpuścimy dane uczucie, zazwyczaj wszystkie myśli z nim powiązane całkowicie znikają – zastępują je ostateczne konkluzje i jest to koniec problemu.
Sama emocja, jak już wcześniej wspomniałam, fizjologicznie trwa krótko. To, co czujemy przez kolejne godziny, dni, tygodnie, a nawet lata, to opór, który spowodował zamknięcie i uwięzienie emocji w ciele.
Czas przestać oceniać swoje emocje. Odrzucić wszystko, co uważamy na ich temat. Przyjęliśmy, że gniew czy agresja są złe, że trzeba tylko się uśmiechać, być zawsze grzecznym, miłym i posłusznym. Tak zostaliśmy nauczeni.
Zechciej jednak spojrzeć na emocje na nowo, jakbyś dopiero się urodził, był ich ciekaw i chciał poznać, jak odczuwane są w ciele, gdzie są zlokalizowane i jak intensywne. Czy to bardziej ból, mrowienie, pulsowanie, ciepło, zimno, kurczenie, rozszerzanie?
Światło naszej świadomości roztapia emocje, jak promienie słońca roztapiają lód.
Wejdź w uczucie, stań się nim, chciej poczuć go jeszcze więcej, bez etykiet, bez oceniania, bez oporu i próby ucieczki. Aż w końcu zrozumiesz, że emocje Cię nie zabiją, ani nie pozostaną w Tobie na dłużej. Dzięki tej praktyce przestaniesz bać się tego, co czujesz w środku, zaczniesz doceniać wszystkie emocje i zrozumiesz, że są niczym innym, jak przejawem życia w Tobie.

„Emocje czynią nas ludźmi”.

Nasze demony i cienie

Pod pojęciem demonów czy cienia kryje się to, co nazywamy naszą ciemną stroną. To miejsce wewnątrz, gdzie ukryliśmy (często również przed samym sobą) swoje sekrety, stłumione uczucia, prymitywne impulsy oraz pogrzebaliśmy części nas, których nie akceptujemy, których się wstydzimy, uważamy za złe.
Stało się tak na skutek procesu socjalizacji, gdzie, poprzez wychowanie, religię, kulturę oraz zasady panujące w otoczeniu, nabyliśmy pewne przekonania o tym, co jest właściwe, a co niewłaściwe. Od tego czasu nieustannie próbujemy się dopasować i zachowywać zgodnie z przyjętymi normami, aby otrzymać akceptację innych i przetrwać.
Im bardziej jednak zaprzeczamy tym ciemnym stronom nas samych i próbujemy je wyprzeć, tym bardziej one sabotują nasze życie, prowadząc do nałogów chronicznych i mentalnych chorób, przestępstw, samonienawiści i wiążących się z nią autodestrukcyjnych zachowań.

„Każdy z nas ma swoje ciemne strony, ale nie każdy ma odwagę się do tego przyznać”.

Czasem w naszej głowie rodzą się myśli, które nas przerażają, które uważamy za brudne, grzeszne, niemoralne i szybko staramy się ich pozbyć, jakbyśmy chcieli zatrzeć ślady zbrodni.
Staramy się myśleć pozytywnie i odpychamy to, czego się boimy, oszukując samych siebie. Zamiast ściągnąć maskę i zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy, wypychamy niektóre elementy na zewnątrz, udając, że do nas nie należą. Jak więc mamy czuć się kompletni, kiedy wypieramy się swojego człowieczeństwa i samych siebie?
Aby móc pełniej zrozumieć, kim jesteśmy, znaleźć wewnętrzny spokój, poczuć samospełnienie, musimy najpierw poznać i zgłębić nasze ciemne strony, od których tak długo odwracaliśmy głowę. Musimy zechcieć połączyć wszystkie części siebie w całość, zaakceptować je co do jednej, aby w końcu otrzymać pełny obraz i stać się jednością.
Potrzeba nam zrozumieć, że człowiek jest radością i smutkiem, szczęściem i cierpieniem, miłością i nienawiścią. Że jest w nas łagodność i dzikość, wrażliwość i siła, pokora i bunt, dobro i zło, męska i żeńska energia – yin i yan. Że każdy z nas ma w sobie zarówno ziarno Hitlera, jak i Matki Teresy, bo życie szuka balansu.
Jeśli będziemy zaprzeczać swemu człowieczeństwu, nie poznamy siebie naprawdę. Nie staniemy się całością. Będziemy czuć się wybrakowani, dziurawi, niekompletni. Jeśli nie przestaniemy dzielić pewnych części siebie na dobre i złe, nigdy siebie nie zaakceptujemy.
Najwyższa pora przestać nalepiać na wszystko etykiety. Wszechświat nas nie ocenia. Jako ludzie, zostaliśmy tak zaprojektowani, że łączymy w sobie światło i ciemność (jak Ziemia łączy noc i dzień) i nic w tym złego, ani dobrego. Tak po prostu jest. To czyni nas ludźmi. To czyni nas sobą.
Czas przestać opierać się emocjom, myślom, trudnym doświadczeniom, naszej ludzkiej naturze. Czas przestać opierać się życiu. Czas przyjąć je takim, jakie jest, we wszystkich jego kolorach, aby w końcu poczuć wolność od cierpienia.
Życie wie, co robi
Ludzie sądzą, że znają receptę na „dobre życie”. Wymyśliliśmy sobie, że „dobre życie” to takie, w którym jesteśmy bogaci, piękni, zdrowi, wyedukowani, posiadamy rodzinę i nie mamy problemów. Jeśli nasza sytuacja od tego odbiega, to oznacza, że coś z naszym życiem jest nie tak.
Jim Carrey, światowej sławy komik i aktor, który zmagał się z poważną depresją, powiedział:
„Pieniądze, choć potrzebne do przeżycia, nie dadzą nikomu trwałego szczęścia. Komfortowe życie bez wyzwań i rozwoju nie przyniesie satysfakcji”
oraz
„Uważam, że każdy powinien stać się bogaty i sławny oraz zrobić wszystko, o czym kiedykolwiek marzył, aby móc się przekonać, że to nie jest odpowiedź”.

Rozwój jest celem życia. Wszechświat nie chce stać w miejscu, on pragnie się rozrastać w nieskończoność. Życie nigdy nie miało być proste. Tak, jak spokojny ocean nie uczyni Cię dobrym żeglarzem, tak proste życie nie uczyni Cię silnym i mądrym człowiekiem. Nie uczyni Cię najlepszym sobą.
To wyzwania i trudne doświadczenia budują nasz charakter.
Żyjemy w iluzji, że gdybyśmy mieli proste życie, bylibyśmy szczęśliwi. Ludzka natura jest jednak inna. Szybko się adoptujemy i przyzwyczajamy. Chwilowa radość i komfort szybko przeradzają się w poczucie znudzenia, a nuda przeobraża się we frustrację, potrzebę większego sensu, przeżycia czegoś nowego, tęsknotę za zmianą, za czymś lepszym…
Czy poczujemy kiedyś dumę z nudnego i bezpiecznie przeżytego życia, czy z tego, że robiliśmy coś odważnego, trudnego, na co nie zdecydowali się inni?
Kiedy myślimy o tym, z czego jesteśmy dumni, najczęściej są to rzeczy, które wymagały od nas dużych nakładów czasu, energii, silnej woli, dyscypliny i odwagi. Jednak z perspektywy czasu nie pamiętamy trudu – wiemy, że było warto.
Jedyny czas, kiedy nasza linia życia jest stała i prosta, to wtedy, kiedy umieramy. Kiedy żyjemy, linia ta raz idzie w górę, a raz w dół, raz w górę, po czym znów opada w dół…

W życiu raz jesteśmy na dole, a raz na górze. Rozwój i ruch są wpisane w naszą naturę. Kiedy popadamy w apatię, bezruch, stagnację, czujemy się nieszczęśliwi. Życie zostało tak zaprojektowane, aby dawać nam możliwości ciągłego uczenia i przekraczania siebie. Naszą decyzją jest, czy wyciągniemy dla siebie naukę z trudnych sytuacji, czy się poddamy.
Przykładowo, kiedy człowiek straci pracę, może się załamać, popaść w depresję, odebrać sobie życie, albo może też spojrzeć na to, jak na błogosławieństwo i szansę. Zwłaszcza jeśli nie lubił swojej pracy (co jest prawdą dla 80% społeczeństwa), może w końcu odważyć się i zająć czymś, co naprawdę go interesuje. Zamiast poddać się, decyduje się pokazać swoją siłę i to, kim jest naprawdę.
Wiadomość o śmiertelnej chorobie kogoś bliskiego może nas całkowicie załamać, ale może też uświadomić, że życie jest kruche i niepewne, dlatego trzeba wykorzystać jego dar najlepiej, jak to możliwe.
Ciężkie sytuacje mają na celu nas rozwinąć i dać nam do myślenia. Jako ludzie, możemy wybrać, jak chcemy spojrzeć na daną sytuację – czy chcemy wyciągnąć z niej wnioski, czy dalej powielać błędy i doświadczać tych samych lekcji, dopóki nie zrozumiemy nauki, jaka za nimi idzie.
„Życie będzie przynosić Ci wciąż te same trudności, aż wyciągniesz z nich lekcję”.
Czy nie jest kojącym po prostu zaufać, że życie wie, co robi? Zaufać, że ono jest po Twojej stronie, a nie przeciwko Tobie? Że poprzez trudne sytuacje będzie pokazywało Ci, gdzie potrzebujesz uleczenia i co potrzebujesz zrozumieć, aby stać się wolnym człowiekiem?
Jedną z najlepszych rzeczy, jakie możesz dla siebie zrobić, to zaufać, że żyjesz we Wszechświecie, który Cię wspiera i przynosi Ci tylko to, czego potrzebujesz, aby Twoje życie było mądre i pełne.
Siła człowieka tkwi w tym, że w każdym momencie życia może zdecydować, czego chce doświadczać i na czym się skupiać. W trudnych chwilach możemy świadomie wybrać, aby widzieć w danej sytuacji tę dobrą stronę. Możemy czuć się szczęśliwi bez względu na okoliczności. Oto, jak potężni jesteśmy.


 

JAK SOBIE RADZIĆ Z EMOCJAMI?

Wbrew temu, co można by uważać, emocje nie są ani dobre, ani złe. One po prostu są. I towarzyszą człowiekowi już od początku jego istnienia. Emocje są człowiekowi potrzebne. Duszenie ich w sobie nie jest zdrowe i na dłuższą metę może doprowadzić do wielu problemów. Bywa też, że trudno nad nimi panować, biorą kontrolę nad tym, co dana osoba robi. To też ma swoje znaczenie dla człowieka. Jednak nie zawsze należy pozwalać na to, by to emocje brały górę. Jak sobie z nimi poradzić? Dowiedz się!

JAK DZIAŁAJĄ EMOCJE?

Emocje po prostu są i tak naprawdę na co dzień pewnie nie zastanawiasz się specjalnie na temat tego, dlaczego są i jak działają emocje. Warto jednak bliżej poznać własne emocje, żeby lepiej poznać samego siebie. Jak to jest z tymi emocjami?
Przede wszystkim musisz zdawać sobie sprawę z tego, że emocje są ponad Tobą. Dlatego nierzadko tak trudno jest przejąć nad nimi kontrolę, opanować się w porę i zareagować w inny sposób. To nie Ty decydujesz, że teraz będziesz odczuwał gniew, smutek czy radość. To się dzieje ponad Tobą i to zupełnie normalne. Każdy człowiek od czasu do czasu właśnie dlatego ma problem z własnymi emocjami – nie można przecież rozkazywać własnemu układowi nerwowemu.
Emocje przekazują Ci informacje o Tobie, ale też o otaczającym Cię świecie. Nie trwają długo, są reakcją na bodziec, który wpływa na Twój organizm. Mogą Ci przekazać informacje dotyczące otoczenia, w którym się znajdujesz czy interakcji, którą podejmujesz.
Pozwalają Ci poznawać świat i reagować w zależności od sytuacji. Mogą być przyjemne lub nieprzyjemne w odbiorze, ale wszystkie emocje są potrzebne. Zdrowy człowiek z dobrze funkcjonującym centralnym układem nerwowym zawsze odczuwa emocje. Udowodnione zostały w nauce przypadki osób, które w ogóle nie odczuwają strachu, ale to nie jest cecha zdrowych osób. Zaburzenia tego typu i niemożność odczuwania strachu wiązała się bowiem ze zniszczeniem ciał migdałowatych. Dokładnie tam bowiem rodzą się emocje. Upośledzenie czy zniszczenie ciał migdałowatych może doprowadzić nie tylko do nieodczuwania konkretnych emocji – w tym właśnie strachu – może też upośledzić naturalną zdolność do rozpoznawania w jakim nastroju jest inna osoba i jakie emocje wyrażają.
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, emocje i rozum nie są od siebie oddzielne. To coś, co splata się, przenika i jest ze sobą połączone. Na skutek choroby może dojść do podziału, ale nie jest to sytuacja ani zdrowa, ani pożądana. Emocje pozwalają bowiem na interpretację świata i podejmowanie adekwatnych działań, gdy tego zabraknie, człowiek może mieć poważne problemy z interpretowaniem wydarzeń i otaczającej go rzeczywistości, co może narażać go na wiele problemów, a nawet niebezpieczeństw.


FUNKCJE EMOCJI


Emocje są potrzebne każdemu człowiekowi. Dostarczają mnóstwa informacji o świecie i pozwalają na to, by odnajdować się w wielu sytuacjach. Emocje potrafią też ratować życie. Strach daje sygnał, że dzieje się coś złego. Już praprzodkowie człowieka wiedzieli, że strach to bodziec, który pozwala na podjęcie odpowiednich działań – w ciemnościach mogło czekać wiele niebezpieczeństw, a bez poczucia strachu człowiek nie mógłby ich unikać.
Dzisiaj, choć świat się zmienił, strach nadal jest swoistym strażnikiem i daje Ci znać w stresujących sytuacjach. Czy to konieczność wygłoszenia ważnej prezentacji czy niepokojące odgłosy w ciemnym zaułku – strach motywuje do podjęcia działań i pozwala zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Z tego powodu lęk uważany jest za bardzo adaptacyjną emocję, która chroni Cię przed niewłaściwymi, złymi wyborami czy zamiarami innych osób.
Również gniew – jedna z najmniej lubianych i akceptowalnych przez ludzi emocji – niesie za sobą bardzo cenne informacje. Daje znać, że ktoś przekracza Twoje granice, a w Twoim otoczeniu dzieje się coś niewłaściwego, coś, co powinno zostać zmienione.
Tłumienie własnych emocji jest bardzo złym pomysłem bo wpływa bezpośrednio na nasz dobrostan psychiczny – każdy ma prawo być rozgniewanym, przestraszonym lub smutnym. Smutek też jest przecież bardzo ważny, a płacz informuje o krzywdzie, poczuciu straty czy niesprawiedliwości.
Wielu z nas nauczyło się tłumić emocje w dzieciństwie, wynikało to często z nieświadomego zachowania rodziców. Dziecko domagając się ciągłej uwagi, często potrafi być krnąbrne i nieposłuszne tylko po to by zwrócić uwagę rodziców. Brak rozumienia komunikatów jakie wysyła dziecko, rodzice często karzą i komentują zachowanie dziecka: nie wolno się złościć, nie płacz , nie krzycz itd. Podświadomie dziecko uczy się, że tłumienie emocji jest dobre tak aby otoczenie było zadowolone.
Nie zawsze jednak emocje działają tak, jak należy. Zdarza się, że właśnie dlatego dana osoba reaguje nieadekwatnie lub niewspółmiernie do sytuacji. Może to być spowodowane różnego typu zaburzeniami psychicznymi – borderline, depresją, zespołem Aspergera i wieloma innymi. Może być też spowodowane przez uszkodzenia centralnego układu nerwowego lub być wynikiem wpojonego przekonania, że emocje są czymś złym i w związku z tym nie wolno ich wyrażać. Takie emocje bowiem wcale nie znikają i pewnego dnia mogą wybuchnąć z ogromną siłą nawet przy stosunkowo błahej sytuacji.
CZY ZŁE EMOCJE ISTNIEJĄ?
Wiele osób uważa ciągle, że część emocji jest złych i niewłaściwych. Małym chłopcom mówi się, że nie wolno płakać, dziewczynkom nie pozwala się na okazywanie gniewu. Niektórzy uważają też, że emocje są oznaką słabości, a stanem idealnym jest stan, w którym nie czuje się strachu czy złości i obojętnie przyjmuje to, co przynosi los.
Jednak to nie tak, że emocje są złe. Emocje to emocje. Nie ma tu ani złych, ani dobrych emocji. Można je podzielić na przyjemne i nieprzyjemne w odbiorze. Wszystkie jednak są potrzebne. I wszystkie należy przyjmować czy wyrażać.
Duszenie w sobie emocji może rozwinąć wiele problemów emocjonalnych. Mogą one też w końcu eksplodować, co może spowodować wiele problemów – zwłaszcza, że taki wybuch tłumionych do tej pory emocji może być spowodowany stosunkowo błahym wydarzeniem i nie spotkać się ze zrozumieniem otoczenia.
Nikt nie przepada za strachem czy złością. Jednak te emocje naprawdę mogą mieć pozytywny wpływ na życie. Strach i złość motywują bowiem do pracy nad sobą, do zmiany otoczenia czy poprawienia swojego bytu. Osoby lękliwe też często mają tendencje do wyłapywania szczegółów, które innym osobom umknęły – boją się, że coś pójdzie nie tak, dlatego dużo większą wagę przywiązują do najdrobniejszych nawet szczegółów, więc łatwiej im wyłapać jakiś błąd lub przeoczenie.
Gniew sygnalizuje, że ktoś przekracza Twoje granice, narusza Twoje dobro i postępuje niewłaściwe. Gniew daje Ci siłę do poradzenia sobie z problemem i obrony samego siebie czy tego, co jest dla Ciebie ważne.
Niektórzy próbują unikać złych emocji za wszelką cenę, by otaczać się jedynie tym, co pozytywne. Może to mieć dobry wpływ na ich życie – w końcu ludzie mają tendencje do odbierania i przejmowania emocji innych. Jednak może też wpływać na życie bardzo negatywne. Skupienie się na unikaniu złych emocji za wszelką cenę może bowiem doprowadzić do sytuacji, w której dana osoba zapomina o sobie, swoich potrzebach i pragnieniach, dążąc jedynie do zażegnywania konfliktów i unikania złych emocji za wszelką cenę. W ten sposób może wysyłać sygnały do innych ludzi, że można bezkarnie naruszać jej granice i wykorzystywać.
Także emocje, które uważane są za dobre, nie zawsze są tymi właściwymi i jedynymi, które warto odczuwać. W końcu osoba radosna i dowcipkująca nie będzie skupiona. Wtedy łatwiej o błąd, który może mieć bardzo poważne konsekwencje.
Dlatego nie należy próbować wyeliminować w sobie całkowicie strachu, smutku czy gniewu. Wszystkie emocje są potrzebne, nawet jeśli są nieprzyjemne w odbiorze.


JAK RADZIĆ SOBIE Z EMOCJAMI?


Emocje są ponad człowiekiem i uruchamiają się samoistnie w odpowiedzi na różnorodne bodźce. Jednak nie zawsze działają w sposób zdrowy, właściwy i adekwatny do sytuacji. Nad sobą i własnymi emocjami warto pracować, by lepiej zrozumieć siebie i mieć większą kontrolę nad swoim życiem.
Choć lęk jest potrzebny w życiu, zdarza się, że dana osoba odczuwa go ciągle, nawet jeśli nie potrafi wskazać konkretnej przyczyny takiego stanu rzeczy. Może to świadczyć o zaburzeniach lękowych – tych nie należy przyjmować jako czegoś naturalnego, należy z nimi walczyć i podjąć odpowiednią terapię.
Nie tylko zaburzenia lękowe mogą spowodować problemy we właściwym odczuwaniu emocji. Chroniczny stres, przepracowanie, tłamszenie w sobie emocji – to wszystko też może doprowadzić do problemu z emocjami. Czasami złości w człowieku jest też za dużo. Co wtedy?
Złości nie należy w sobie tłumić, ale nie należy też doprowadzić do sytuacji, w której gniew rządzi życiem i powoduje w nim wielkie szkody.
W przypadku, gdy emocje są zbyt silne i niekomfortowe należy coś zrobić. Z sytuacją, głową lub samym sobą.
Czasami warto po prostu dokonać swoistej selekcji w swoim życiu i unikać ludzi, tematów czy sytuacji, które wzbudzają negatywne emocje. Nikt nie przychodzi na świat z wiedzą, co jest dla niego komfortowe, a co nie. Człowiek przez całe swoje życie bada swoje granice i poznaje się w nowy dla siebie sposób. Czasami po prostu najlepiej unikać sytuacji, które wzbudzają gniew i strach.
Nie zawsze jest to jednak możliwe. Na co dzień musisz odnajdować się w naprawdę wielu sytuacjach i nie wszystkie z nich są pozytywne. To całkowicie normalne – nie zawsze możesz żyć dokładnie tak, jak chcesz. Nie zawsze też masz wybór z jakimi ludźmi się będziesz stykać w ciągu dnia i jakie informacje czy inne bodźce do Ciebie dotrą.
Jeśli więc wiesz, że jakaś sytuacja czy zdarzenie wzbudzi w Tobie wielki gniew lub strach, a nie możesz zrobić nic, by jej przeciwdziałać, możesz spróbować odwrócić od tego myśli. Dokładnie tak, jak wtedy, gdy zamykasz oczy, gdy w filmie dzieje się coś, co sprawia, że czujesz się niekomfortowo.
Nie chodzi o uciekanie od odpowiedzialności, ale nie na wszystkie sytuacje w swoim życiu masz wpływ. A wiele z nich może wyzwalać w Tobie emocje. Wtedy skup się na czymś innym, poszukaj czegoś, na czym możesz skupić swoją uwagę i czym możesz się zająć.
Możesz też rozładowywać emocje poprzez sport czy wysiłek fizyczny – to też pomoże rozładować nieprzyjemne emocje i regulować ich poziom w organizmie.
Pamiętaj jednak, że to wszystko to tylko doraźne sposoby na radzenie sobie z problemem. Jeśli Twoim problemem jest regulacja emocji – odczuwasz coś niewspółmiernie silnie lub nawet niewspółmiernie słabo do danej sytuacji, poszukaj fachowej pomocy.
Czasami problem tkwi naprawdę głęboko i jest nawet nieuświadomiony, ale oddziałuje na życie i daje o sobie znać w wielu jego aspektach. Więcej o swoich emocjach i sposobach na radzenie sobie z tymi nieprzyjemnymi, nauczysz się podczas psychoterapii.
Psychoterapia da Ci większy wgląd w samego siebie, pozwoli zrozumieć mechanizmy, które Tobą kierują i pracować nad lepszymi wzorcami. Możesz nauczyć się też zdrowych sposobów na rozładowywanie emocji czy nagromadzonego w sobie stresu. Podczas psychoterapii masz też szansę nauczyć się, jak wyrażać swoje emocje na co dzień i jak określać swoje granice w sposób, który będzie szanowany przez innych ludzi. Emocje są nośnikiem informacji i towarzyszą Ci przez całe życie. Poznaj je bliżej, naucz się tego, jak działają i przeżyj swoje życie w pełniejszy, bardziej komfortowy sposób.


 Jak tworzyć nawyki, które zostaną z Tobą na zawsze?

 

 Czym właściwie są nawyki?


Nawyki to automatyczne reakcje naszego organizmu w odpowiedzi na dany bodziec lub sytuację.
Co oznacza, że reakcja jest automatyczna? To znaczy, że dzieje się bez naszej świadomości. Przykładem może być tutaj impulsywne okazywanie złości podczas kłótni, w reakcji na podniesiony głos partnera. To najczęściej nasz nawyk — bodziec (krzyk partnera) powoduje automatyczną reakcję (złość).
Takich reakcji nasz organizm posiada całe multum i niemałą trudność sprawiłoby nam wskazanie ich wszystkich. Łatwo jednak zauważyć, że nawyki towarzyszą nam praktycznie przez cały czas. Zaczynając od najprostszych czynności, jak reakcja emocjonalna na widok danej osoby, przez czynności wyuczone, jak np. mycie zębów czy bardziej skomplikowane czynności, jak prowadzenie samochodu, które składa się już z całych sekwencji automatycznie wyuczonych ruchów (jednoczesne dodawanie gazu, zmiana biegu i operowanie pedałami gazu i sprzęgła w odpowiednim tempie).
Nawyki, pomimo że towarzyszą nam na każdym kroku i często nas wspierają, to zdarza się, że potrafią również uprzykrzyć nam życie. Pesymistyczne myślenie, stres pojawiający się, jako reakcja na różne nieprzyjemne sytuacje, czy mocno emocjonalne zachowania względem bliskich np. podczas kłótni, to również przykłady nawyków.

Pytanie, które się nasuwa, to po co nam w takim wypadku nawyki, skoro wyrządzają nam więcej szkody, niż pożytku?
Jaka jest ich rola? Czy nie byłoby prościej, gdybyśmy w tym wypadku mieli świadomość swoich zachowań i potrafili wpływać na własne myśli, emocje i impulsywne zachowania? I co najważniejsze, czy da się zmienić swoje nawyki — chociażby te wymienione przeze mnie powyżej?

Jaka jest rola nawyków i czy bylibyśmy w stanie bez nich funkcjonować?


Otóż nawyki są odpowiedzialne za odciążenie naszej pamięci roboczej.
Oznacza to, że nawyki, czyli automatyzacja pewnych reakcji pozwala nam na dosłowne odciążenie naszego mózgu od wysiłku. Wyobraź sobie, jakbyś musiał za każdym razem skupiać się na wiązaniu butów albo myśleć nad zmianą biegów w samochodzie. Mózg w taki sposób bardzo szybko by się męczył (i w efekcie popełniał dużo błędów). Szczególnie teraz, kiedy jesteśmy z każdej strony zalewani tonami informacji i bodźców z zewnątrz.

Nasz mózg po prostu radzi sobie w ten sposób z nadmiarem informacji.


Dlatego nawyki — choć nie zawsze nas wspierają — są fundamentem naszego codziennego funkcjonowania. Poznanie wiedzy z zakresu kształtowania się nawyków pozwala Ci nie tylko tworzyć je świadomie, ale jednocześnie uchronić się przed wyrobieniem nawyków, które Cię nie wspierają, a często nawet szkodzą. Ten automatyczny mechanizm powoduje, że możemy mieć po swojej stronie albo opornego wroga, albo silnego sprzymierzeńca.


Potęga i znaczenie nawyków.


Są one jak oprogramowanie awaryjne, które podczas silnego zmęczenia lub awarii naszego głównego komputera (mózgu) przejmuje funkcjonowanie w codziennym życiu. Gdyby nie nawyki, z pewnością nie bylibyśmy w stanie funkcjonować tak efektywnie, a w niektórych, drastycznych przypadkach, nie bylibyśmy w stanie funkcjonować w ogóle.

Zmiana nawyków — czy to w ogóle możliwe?


Badania pokazują, że budowanie nawyków odbywa się na poziomie biologicznym. Oznacza to, że każdy nasz nawyk to dosłownie połączenie między neuronami naszego mózgu. Tego połączenia nie da się w żaden sposób przerwać.
Oznacza to, że jeden nawyk, który wykształcisz, pozostaje z Tobą w fizycznej formie już do końca życia.
To oczywiście może być dobra i zła wiadomość.
W przypadku nawyków, które budujemy świadomie, taka informacja jest na pewno zdecydowanie dobra. W końcu jeden, raz dobrze ukształtowany nawyk będzie wspierał nas przez całe nasze życie. Problem pojawia się, kiedy mówimy o nawyku niewspierającym, a nawet nałogu, którego chcemy się pozbyć (np. obgryzanie paznokci albo palenie papierosów). Czy w tym wypadku jesteśmy skazani na porażkę? W końcu raz ukształtowanego nawyku nie da się już wymazać z naszego mózgu.
Otóż istnieje sposób na pozbycie się starego nawyku, a jest nim nadpisanie poprzedniego połączenia między neuronami nowym.
Aby lepiej Ci to zobrazować, wyobraź sobie wydeptaną ścieżkę w lesie, która symbolizuje Twój nawyk. Kiedy stworzysz nową, szerszą i bardziej wyraźną ścieżkę (nowy nawyk), ta stara zostanie „zapomniana”. Nie zniknie ona całkowicie, ale zarośnie, a ludzie (bodźce aktywujące nawyk) zaczną przechodzić nową, bardziej wyraźną ścieżką. Właśnie wtedy nowy nawyk zastępuje stary.
Oznacza to dwie rzeczy — po pierwsze, że nawyki da się zastąpić innymi, pomimo że istnieje połączenie między neuronami mózgu, które je kształtuje. Po drugie, że istnieje tendencja do powrotu do starego nawyku. Oznacza to, że jeśli po wykształceniu nowego nawyku zaczniesz „deptać” po starej ścieżce, istnieje spore ryzyko, że wrócisz do tego poprzedniego.
Dlatego tak wiele osób uzależnionych od alkoholu nie potrafi pić okazyjnie bez powrotu do nałogu.
Pokazało to badanie, przeprowadzone na byłych alkoholikach w USA. Wykazano, że tylko 9% z nich było w stanie okazyjnie pić alkohol bez powrotu do nałogowego picia. Pozostałe 91% musiało dosłownie zostać całkowitymi abstynentami, bo ich ścieżka neuronalna była tak silnie wydeptana, że nie byli już w stanie inaczej poradzić sobie z nałogiem.
Nawyki są potężnym mechanizmem, z którym świadomy wysiłek często przegrywa.


Jak skutecznie kształtować nawyki?


Proste nawyki jak np. picie szklanki wody co wieczór albo poranna lista wdzięczności, kształtują się dosyć prosto i sprawnie. W tym wypadku wystarczy po prostu świadomie powtarzać daną czynność, aż nie zaczniemy wykonywać jej automatycznie. Zdecydowanie trudniej nam już zmieniać istniejące nawyki.
Nawyk to bodziec (np. uczucie lub myśl), która wywołuje daną reakcję (np. obgryzanie paznokci czy aktywację emocji). Oznacza to, że powinniśmy właśnie w taki sposób (sytuacja „X” powoduje reakcję „Y”) patrzeć na każdy nawyk.
W pierwszej kolejności staraj się zwracać uwagę na bodźce, które aktywują nawyki.

Takimi bodźcami mogą być np. myśli, emocje, widok czegoś lub kogoś, a nawet zapach. Zwiększaj samoświadomość własnych reakcji na bodźce, bo wtedy zaczniesz zauważać, jak reagujesz pod ich wpływem.
Jeżeli zareagujesz emocjonalnie podczas kłótni, znajdź konkretny bodziec, który powoduje przypływ emocji. Może się okazać, że jest to np. krzyk drugiej osoby albo przerywanie Ci, w trakcie wypowiedzi. Znajdź ten „zapalnik”, który powoduje reakcję emocjonalną.
W przypadku nawyku odreagowania stresu np. przez papierosy albo gry komputerowe, w pierwszej kolejności znowu zidentyfikuj ten bodziec, który każe Ci odreagować w konkretny sposób. Może to być myśl (np. „Należy mi się trochę relaksu przed telewizorem.”) albo zwykła potrzeba, uczucie.
Zidentyfikuj dobrze ten bodziec, a następnie zastanów się, czego ta część Ciebie oczekuje i następnie daj jej sposób odreagowania w zdrowszy, korzystniejszy sposób, który będzie już Cię satysfakcjonował.
Zastanów się po prostu, jak inaczej mógłbyś się zrelaksować? Być może książka albo spacer byłyby w tym wypadku korzystniejszym dla Ciebie nawykiem?
W przypadku trudniejszych nawyków konieczne jest rozbicie ich na mniejsze, stopniowe kroki, które pozwalają nam powoli „wydeptywać” nową ścieżkę neuronalną w mózgu. Jeżeli chcesz zacząć biegać, zacznij np. od krótkich spacerów, biegu przez 3 minuty albo skup się tylko na przebraniu się w strój sportowy. Największą trudność w tego typu nawykach sprawia nam zwykle wykonanie pierwszego kroku. Najczęściej, kiedy już przebierzemy się w dres z myślą o bieganiu, nie rozmyślimy się w ostatniej chwili.
Jak długo kształtują się nawyki?
Istnieje tylko jedno badanie, które próbowało zweryfikować, jak długo kształtuje się nawyk i liczba, którą otrzymano, to od 18 dni do 254 dni.
Na kształtowanie się nawyków ma wpływ tak ogromna ilość czynników (siła nawyku, poczucie skuteczności, środowisko, przekonania, a więc i wychowanie, stopień uzależnienia, jeśli mówimy o nałogu, itd), że, nie ma większego sensu skupiać się na liczbie dni, po której poczujemy, że nawyk jest już częścią nas. Zdecydowanie korzystniej jest skupić się po prostu na wykonywaniu nawyku. Pilnuj, aby wykonywać go regularnie i świadomie, a czynność, którą chcesz zautomatyzować za jakiś czas po prostu stanie się częścią Ciebie. Nawet nie poczujesz, kiedy to się stanie.

Od jakich nawyków warto zacząć?

Absolutnie kluczowe jest, aby nawyki budować stopniowo, nie skupiaj się więc od razu na zmianie nałogów ani silnych nawyków, bo prawdopodobnie skończy się to porażką, która dodatkowo podkopie Twoją wiarę w siebie.
Zacznij od budowania silnych podstaw. Nawyki budują się stopniowo, tak samo, jak nasza wiara w siebie i silna wola, która jest niezbędna do wytrwania w trudniejszych nawykach. Zacznij od czegoś naprawdę małego, jak np. 10 min nauki co rano, zamiast półgodzinnej sesji nauki albo regularny spacer 15-minutowy co wieczór, zanim zaczniesz biegać. Szybko zauważysz, jak te małe, niewinne nawyki zmieniają Twoje życie nie do poznania.
Jeśli wydaje Ci się to mało, nie daj się siebie oszukać!
Nie jesteś ponad biologiczne mechanizmy, które od milionów lat kierują naszym życiem i wiara w skuteczne trzymanie się swoich nawyków jest po prostu złudna. Jeśli nie wierzysz, spróbuj rzucić palenie od razu, z dnia na dzień i nie wrócić do nałogu przez najbliższe kilka lat, a zobaczysz, o czym mowa.
To jest proces, który trwa. I dobrze, bo to właśnie ta droga nas kształtuje i buduje nasz charakter. Dlatego skup się na podstawach, zacznij od małych rzeczy, a efekty będą piorunujące. Zresztą ile znasz osób, które codziennie uczą się przez 15 minut? Pomyśl tylko, ile nauczysz się po 20 latach? Albo ile znasz osób, które zaczynają i kończą dzień szklanką wody? To właśnie te małe nawyki tworzą największe efekty w naszym życiu i to właśnie ich plony będziemy zbierali za kilka lat.
Nie porywaj się od razu na trudne nawyki, a już tym bardziej nie na nałogi. To typowy błąd początkujących osób. W pierwszej kolejności skup się na podstawach pod trudniejsze nawyki. Budowę fundamentów pod dom też nie zaczniesz od budowy dachu.

 


Światowy Dzień Bez Tytoniu 2021. „Deklaruję – nie palę”

Na całym świecie około 780 milionów ludzi twierdzi, że chce rzucić palenie, ale tylko 30% z nich ma dostęp do narzędzi, które mogą pomóc im przezwyciężyć fizyczne i psychiczne uzależnienie od tytoniu.
Rzucenie palenia przynosi natychmiastowe i długoterminowe korzyści zdrowotne:
1. Już po 20 minutach od rzucenia palenia spada tętno.
2. W ciągu 12 godzin poziom tlenku węgla we krwi wraca do normy.
3. W ciągu 2–12 tygodni poprawia się krążenie i czynność płuc.
4. W ciągu 1-9 miesięcy ustępują kaszel i duszność.
5. W ciągu 5–15 lat ryzyko udaru zmniejsza się do poziomu porównywalnego do osób niepalących.
6. W ciągu 10 lat śmiertelność z powodu raka płuc jest o około połowę mniejsza niż wśród palaczy.
7. W ciągu 15 lat ryzyko wystąpienia chorób serca jest takie, jak u niepalących.

WHO ustanowiło nową inicjatywę „Access Initiative for Quitting Tobacco”, która zapewnia ludziom na całym świecie między innymi bezpłatny dostęp do poradnictwa cyfrowego. Nawiązało współpracę z firmami technologicznymi, takimi jak Facebook, WhatsApp i Soul Machines, aby podnieść świadomość i wspierać użytkowników tytoniu w rzucaniu palenia przy pomocy chatbotów i cyfrowych pracowników służby zdrowia. Na przykład Florence - doradca cyfrowy, oparty na sztucznej inteligencji, pomaga ludziom opracować spersonalizowany plan rzucenia palenia i kieruje ich do dostępnych aplikacji mobilnych i bezpłatnych infolinii dotyczących rzucania palenia w ich krajach.

Rzucanie palenia daje prawdziwą satysfakcję i wzmacnia poczucie własnej wartości.
Sprawdź ile zaoszczędziłeś.


Alina Borzym
Irena Dziamarska

palenie

Po co nam emocje? Czy emocje są naszym sojusznikiem czy wrogiem?


Emocje, uczucia, nastroje, namiętności towarzyszą nam stale i przenikają życie psychiczne człowieka. W człowieku są obecne cztery podstawowe emocje: radość, smutek, złość i strach. Na ich bazie, w zależności od percepcji, intensywności i natężenia danej emocji, powstaje wiele innych uczuć np. wesołość, nadzieja, ekstaza, wzruszenie, bezradność, współczucie, zawiść, irytacja, wściekłość, obawa, wzruszenie itp. Niektórzy uważają, że z tej „wybuchowej” mieszanki czterech głównych emocji, rodzi się – miłość.
Po co nam emocje? Dlaczego mamy emocje? Emocje „czynią nas ludźmi”, pomagają nam odczuwać. Emocje definiują nas jako ludzi i czujemy, kiedy mamy emocje. To głęboki, pierwotny sposób reagowania na rzeczywistość. Emocje są w pewnym stopniu wyznacznikiem naszego życia: to czy czujemy się dobrze czy źle, jakie mamy samopoczucie, rzutuje na wszystko co robimy.
Emocje są ważnym sygnałem, pozwalają nam na orientację w środowisku. Dzięki emocjom możemy wiele reakcji wykonywać automatycznie i nawykowo. Ich źródłem są starsze ewolucyjnie obszary naszego mózgu. Emocje uznawane są za jeden z kluczowych mechanizmów adaptacji. Informują nas o istotności sytuacji i zdarzeń. Gdy pojawia się zagrożenie, czujemy strach, gdy coś bezpowrotnie utracimy, odczuwamy smutek. Emocje mobilizują nas do działania, na przykład ucieczki w sytuacji zagrożenia, ale pełnią też funkcję komunikacyjną.
Emocje są podłożem uczuć, stanowią o naszej indywidualności. Korzystając z emocji jesteśmy wstanie tworzyć wspólnoty, nawiązywać relację z innymi ludźmi, walczyć kiedy jest taka potrzeba. Dzięki emocjom możemy rozwijać naszą duchowość, poszukiwać odpowiedzi na pytania egzystencjalne, rozwijać się i lepiej funkcjonować w społeczeństwie i otaczającym nas świecie.
„Każdemu ważnemu wydarzeniu życiowemu towarzyszą emocje.”
Czym są emocje?
Istnieje wiele definicji czym są emocje. Według jednej z nich „emocja” [łac. emovere – „poruszać”] to system obejmujący uczucia, uznawane za składnik subiektywny, pobudzenie fizjologiczne wraz ze specyficzną ekspresją oraz zmiany zachowania.
Emocje są subiektywnymi doświadczeniami wewnętrznymi, które obejmują zarówno „stan psychiczny”, jak również „stan fizjologiczny”. Przez „stan psychiczny” rozumiemy wewnętrzną etykietę poznawczą, której używamy. Na przykład wzruszenie, podniecenie, niepokój i gniew. Przez „stan fizjologiczny” rozumiemy powiązane odczucia fizyczne lub uczucia w naszym ciele. Na przykład przyspieszone bicie serca, wzrost poziomu adrenaliny, „motyle w żołądku”, gdy odczuwamy niepokój lub uczucie ciepła i ciśnienia wzrastające w nas, gdy jesteśmy źli.
Aby doświadczyć emocji, obie te rzeczy muszą być obecne. I tak np. gdy mamy lęk wysokości, odczuwamy niepokój, jeśli towarzyszy temu „stan fizjologiczny”, taki jak np. szybsze bicie serca, przerywany oddech, duszność. Jednak gdy ćwiczymy i nasze serce bije szybciej i czasem brakuje nam tchu, to tego stanu nie określimy mianem „niepokoju”, bo nasz „stan psychiczny” nie postrzega tej sytuacji jako niebezpiecznej, bo wiemy, że te fizjologiczne zmiany są bezpośrednim rezultatem naszego wysiłku fizycznego.
„Emocje to przeważnie krótkotrwałe zjawiska psychologiczne i fizjologiczne. Powstają w reakcji na to, co dla nas ważne.”
Porzuć opisywanie emocji jako „dobre” lub „złe”.
Wiele osób ma tendencję do skrajnego wartościowania i opisywania emocji jako „dobrych” lub „złych”. Za emocje „dobre” uznajemy np. radość, entuzjazm, podniecenie, zadowolenie, zachwyt, za emocje „złe” strach, złość, smutek, cierpienie. Jeśli przypisujesz emocjom atrybut „złe”, nastawiasz się od razu na odczuwanie jeszcze większej liczby negatywnych emocji. Po co oceniać swoje uczucia i etykietować je jako „złe”, a tym samym dodać dodatkowe nieprzyjemne emocje?
Aby odzyskać kontrolę nad swoimi uczuciami, nie powinieneś w ten sposób wartościować i oceniać swoich emocji. Lepszym podejściem jest traktowanie wszystkich emocji jako „dobrych”. Co najwyżej Twoje emocje mogą być „przyjemne” lub „nieprzyjemne”.
Charakterystyczne dla emocji „przyjemnych” jest wzbudzanie tendencji do podtrzymywania danej aktywności lub określonego kontaktu (z sytuacjami, przedmiotami), który te emocje wywoływały. Emocje „nieprzyjemne” mają za zadanie sprowokować nas do przerwania aktywności, która stała się ich przyczyną, bądź przerwania kontaktu ze źródłem tych emocji. Mogą one, też zwiększać motywację do kontynuowania wysiłków – wiąże się to z faktem, że przeszkody lub niepowodzenia mogą stwarzać dla nas zagrożenie.
Jeśli nie jesteś przekonany, że emocje są „przyjemne” lub „nieprzyjemne”, a nie „dobre” lub „złe”, oto pewna analogia z użyciem fizycznego bólu, która może Cię przekonać.
Wyobraź sobie, że przypadkowo dotknąłeś metalowego elementu w gorącym piekarniku. Co czujesz? Prawdopodobnie odpowiesz, że odczuwasz uczucie pieczenia lub bólu. Teraz co robisz, gdy poczułeś ten ból? Prawdopodobnie czym prędzej chciałbyś zabrać rękę z tego gorącego przedmiotu, aby powstrzymać dalsze oparzenia i uniknąć poważniejszych obrażeń. I w tym oto leży sedno. Czy to dobrze, że poczułeś ból? Tak, ponieważ zmotywowało Cię to do usunięcia ręki z gorącego przedmiotu, jednak ból jest zdecydowanie nieprzyjemny.
Nasze emocje powinny być postrzegane w podobny sposób. Niektóre emocje są nieprzyjemne, jednak powinny nas zmotywować do działania. Na przykład, jeśli zależy Ci na dobrych ocenach możesz odczuwać strach i stres przed egzaminem. Strach jest nieprzyjemny jednak w tym przypadku może Cię zmotywować do nauki, abyś zdał ten test, do którego musisz podejść.
„Nie ma czegoś takiego jak złe emocje. Każda emocja jest jak znak drogowy, który nas informuje. To są informacje”.
3 główne powody dlaczego mamy emocje:
Istnieją trzy główne powody, dla których odczuwamy emocje:
1. Emocje pomagają nam zmotywować się do działania
Emocje pomagają zorganizować nasze zachowanie i wprawiają nas w ruch, aby osiągnąć cel. Na przykład, jeśli przechodząc przez ulicę na zielonym świetle, zobaczysz, że w Twoim kierunku jedzie samochód, który wjechał na skrzyżowanie na czerwonym, prawdopodobnie dostrzeżesz niebezpieczeństwo, poczujesz strach oraz rzucisz się instynktownie do ucieczki, aby uniknąć śmierci. Jeśli zobaczysz osobę, która Ci się podobna, a którą chciałbyś poznać i zaprosić na randkę, to uczucie nadziei i sympatii może zmotywować Cię do tego, aby podejść i porozmawiać. Emocje są motorem wielu działań, które podejmujemy każdego dnia.
2. Emocje pomagają nam komunikować się z ludźmi
Emocje pomagają nam komunikować się z innymi ludźmi za pomocą naszego zachowania werbalnego i niewerbalnego. Gdyby jesteś na kogoś zły, prawdopodobnie podniesiesz swój głos w rozmowie, wyprostujesz się i będziesz patrzeć oko w oko drugiej osoby. Z drugiej strony emocje, pomagają nam też rozpoznać, co czują inni. Na przykład, jeśli druga osoba patrzy na Ciebie, uśmiecha się i potakuje głową podczas rozmowy, prawdopodobnie będziesz to odbierać, że ta osoba Cię słucha i interesuje się tym, co mówisz.
3. Emocje przekazują nam informacje o naszych preferencjach
Emocje przekazują nam informacje o tym co lubimy, a czego nie lubimy. Obejmuje to różnorodne obszary, takie jak nasze zainteresowania, hobby, stosunek do sportu, pracy, którą lubimy bądź nie, preferencji dotyczących jedzenia, naszych wartości, stosunku do innych ludzi oraz tego jak chcemy być traktowani itp.
„To nie emocje są winne, tylko to, co z nimi zrobimy”.
Popularne mity na temat emocji
Biorąc pod uwagę, że powszechne jest dla nas osądzanie naszych emocji, wiele osób ma fałszywe przekonania jeśli chodzi o emocje. Wokół emocji narosło sporo mitów i błędnych przekonań.
Oto najczęstsze mity na temat emocji:
1. W każdej sytuacji jest właściwy sposób odczuwania emocji
Emocje i uczucia nie są „dobre” ani „złe.” Dostarczają nam one informacji o tym, jak widzimy konkretną sytuację. Różni ludzie odczują różne emocje w zależności od sytuacji ponieważ wszyscy mamy różne przekonania o sobie o innych i o tym, jak działa według nas świat.
Nawet jeśli dwoje ludzi odczuwa tą samą emocję, możliwe jest, że intensywność tego odczuwania będzie się różnić. Na przykład podczas pogrzebu większość ludzi będzie odczuwać smutek, ale intensywność smutku będzie inna w zależności od tego, jak bliską mieliśmy relację z osobą, która zmarła.
2. Kiedy mówię innym, że czuję się źle, to pokazuje, że jestem słaby i niedoskonały
Uczucia nie są oznaką słabości. Wszyscy z nas od czasu do czasu doświadczają nieprzyjemnych emocji i nie oznacza to, że jesteśmy słabi czy niedoskonali. Wyrażanie negatywnych emocji po prostu oznacza, że coś nam przeszkadza.
3. Negatywne emocje będą narastać, jeśli nie będziesz działać od razu
To nie do końca prawda, emocje nie wzrastają w nieskończoność. Osiągają pewien szczyt, a następnie ustępują – „opadają”.
4. Negatywne emocje są złe i niszczycielskie
To kolejny fałszywy mit. To nie emocje są złe czy destrukcyjne, ale zachowanie, które mogą powodować. Na przykład nadużywanie alkoholu, kompulsywne zakupy, podejmowanie nieuzasadnionego ryzyka itp.
5. Emocje pojawiają się spontanicznie bez powodu.
Kolejny fałsz. Wszystkie emocje pojawiają się z jakiegoś powodu i są wynikiem naszej percepcji zdarzenia. Nic nie dzieje się bez przyczyny.
6. Niektóre emocje są całkowicie głupie i bezużyteczne
Takie podejście jest również błędne. Wszystkie emocje dostarczają nam informacji, dlatego są bardzo przydatne. Emocje i uczucia pomagają określić m.in. co lubimy lub nie lubimy (na przykład, jakie jedzenie lubimy, jak chcemy być traktowani itp.), ułatwiają i usprawniają komunikację z innymi ludźmi (na przykład poprzez mimikę i wyraz twarzy, który pokazuje gniew lub zainteresowanie itp.) i pomagają nam przygotować się do działania (na przykład wspomniany już strach przed egzaminem motywuje nas do nauki lub ucieczki w sytuacji zagrożenia życia).
7. Jeśli inni nie zgadzają się z moim odczuciem, znaczy to, że jestem w błędzie
Kolejny fałszywy mit. Nie ma dobrych ani złych emocji, więc emocje nie mogą być oceniane. Jeśli czujesz się w określony sposób, to właśnie to czujesz bez względu na to, co inni o tym myślą, czy mówią na ten temat. Pamiętaj, że każda osoba może odczuwać inną emocję przy tym samym zdarzeniu, bądź odczuwać tą samą emocję z różną intensywnością.
8. Inni ludzie wiedzą najlepiej, jak się czuję
To oczywiście nie prawda. Ludzie widzą tylko Twoje zachowania, to co robisz, ale nie to, co czujesz. Tak więc, każda osoba jest najlepszym sędzią tego, jak się faktycznie czuje i jakie emocje przeżywa i odczuwa.
9. Wszystkie bolesne emocje należy zignorować, ponieważ są nieistotne
Bolesne emocje są szczególnie ważne, ponieważ mogą pozostawiać znaczące blizny emocjonalne, które trzeba wyleczyć. Ignorowanie ich nie sprawi, że odejdą. Trzeba je przepracować i sobie z nimi poradzić. Jeśli nie jesteśmy wstanie tego zrobić samemu, w zależności od sytuacji, trzeba sięgnąć po pomoc specjalisty w tej dziedzinie np. psychologa, terapeuty itp.
10. Odczuwanie negatywnych lub bolesnych emocji oznacza, że jestem złym człowiekiem
Ostatni fałszywy mit. Uczucia nie są jak cechy osobowości czy zachowania, więc negatywne emocje nie opisują nas jako ludzi. Ponadto wszyscy od czasu do czasu odczuwają negatywne emocje, takie jak wstręt, wściekłość czy rozdrażnienie, a wszyscy ludzie na świecie nie są „źli”.
„Uczucia to stan ducha. Gdy to pojmiesz zaczniesz rozumieć swoje emocje”
Jakie jest znaczenie emocji? Co znaczą poszczególne emocje?
Teraz, kiedy już wiesz, dlaczego mamy emocje i jakie są popularne mity na ich temat, warto jest zastanowić się jaką informację przekazuje nam każda z emocji i jakie mogą być różne odcienie naszych uczuć.
Przeważnie jesteśmy całkiem dobrzy w rozumieniu, dlaczego odczuwamy „przyjemne” emocje, gorzej rozumiemy po co nam „nieprzyjemne” emocje. Jakie są zatem „plusy” i „minusy” poszczególnych emocji?
Ponadto każda emocja ma szereg słów – odcieni uczuć – które opisują intensywność emocji. Przekazują nam one również informacje, które są naszymi myślami, percepcją lub przekonaniami na temat danego wydarzenia.
Strach
Plusy: motywuje i pobudza do działania czy zmiany; rozwija, potrafi uratować życie w sytuacji zagrożenia, wzmaga adrenalinę, ostrzega, daje możliwość doceniania bezpieczeństwa i komfortu
Minusy: stresuje, paraliżuje, ogranicza rozwój, może być niezdrowy, wywołuje chęć ucieczki, ogranicza wolność
Odcienie strachu: obawa, przerażenie, panika, lęk, trema, niepewność, skrępowanie, konsternacja
Złość
Plusy: motywacja do działania, rozładowanie emocji, odreagowanie, oczyszcza, pokazuje, że komuś zależy, pozwala na szukanie alternatyw działania; powoduje wzrost adrenaliny, siły, energii; pozwala na uświadomienie sobie co jest ważne
Minusy: brak racjonalnej oceny, blokada działania, utrata sympatii innych, utrata, osłabienie więzi, relacji; wypalenie
Odcienie złości: wściekłość, wkurzenie, irytacja, rozdrażnienie, wrogość, bunt, furia, niechęć, wstręt
Smutek
Plusy: refleksja, wyciszenie, zaduma, nabranie dystansu, pozwala bardziej doceniać radość, czas do wartościowania; poznanie/odkrycie wartościowych ludzi w naszym otoczeniu w sytuacjach trudnych; potrafi wzmagać twórczość
Minusy: złe samopoczucie, fatalizm, skłonność do nałogów, pesymizm, brak energii do działania, depresja
Odcienie smutku: melancholia, cierpienie, apatia, tęsknota, rozgoryczenie, zobojętnienie, żal, rozczarowanie, poczucie porażki, poczucie straty, bezradność, przygnębienie
Radość
Plusy: pobudza, wzmaga poczucie szczęścia, powoduje wydzielanie endorfin, przyciąga innych, wzbudza sympatię, wywołuje entuzjazm; witalność, odpręża wzmaga optymizm i pozytywne nastawienie
Minusy: może powodować brak obiektywizmu, może sprawiać, że nie dostrzegamy ryzyka, może powodować rozkojarzenie, brak czujności, może irytować niektóre osoby.
Odcienie radości: poczucie harmonii, szczęście, zachwyt, zadowolenie, błogość, rozkosz, ekscytacja, sympatia, spełnienie, spokój, rozanielenie, rozbawienie.
„Emocje są jak dzikie konie. Trzeba je w końcu uwolnić” – Paulo Coelho
Życie bez emocji byłoby raczej niemożliwe. Wiele osób umniejsza wagę i deprecjonuje emocje. Według takiego podejścia powinniśmy za wszelką cenę unikać i hamować emocje, w naszych działaniach, opierać się tylko na tym co racjonalne i logiczne, bo emocje mogą powodować kłopoty i „wywieść nas na manowce”.
Jak ze wszystkim konieczna jest równowaga, oczywiście nie powinniśmy dopuszczać do tego, aby emocje „nas zalewały”, abyśmy tracili kontrolę nad naszymi stanami emocjonalnymi. Jednak próbując całkowicie odciąć się od emocji, tym samym rezygnujemy z ważnego źródła informacji i wiedzy oraz kluczowego narzędzia motywacji i mobilizacji.
Brak samoświadomości, pracy nad rozwijaniem tzw. inteligencji emocjonalnej sprawia, że emocje rządzą wieloma naszymi zachowaniami. Ignorując siłę emocji, starając się je zdusić i nad nimi zapanować albo wyprzeć, możemy niechcący doprowadzić do sytuacji, w której nasze emocje mogą „wybuchnąć” w najmniej spodziewanym momencie.
Psychologia posługuje się pojęciem dojrzałości emocjonalnej, w kierunku, której powinniśmy zmierzać. Jej przejawem jest świadomość i kontakt z własnymi emocjami oraz umiejętność zarządzania nimi. Kształtuje się w nas wówczas proces decyzyjny, bazujący na emocjach i myśleniu, jednocześnie mający wyraz w wolnej woli. Mamy wtedy poczucie, że to my wyznaczamy kierunki swojego działania.
Emocje stanowią niezbędny element psychiki człowieka, służą przystosowaniu się do otoczenia, ukierunkowują nasze działania, pełnią ważną rolę w procesie uczenia się. Bez emocji nie potrafilibyśmy podjąć żadnej decyzji. Czasem podejmujemy decyzje lepsze i mądrzejsze, czasem gorsze. Nie odcinajmy się jednak od naszych emocji, wykorzystajmy jej jako naszego sojusznika, bo to od nas zależy czy będą nam w życiu pomagać, czy szkodzić.

 

Wyznaczanie granic szansą na szczęśliwe relacje


To, czy potrafimy wyznaczać granice oraz sposób w jaki to robimy stanowi o jakości naszych relacji. Dlaczego ta umiejętność jest taka ważna?
Kiedy czuję, że czyjeś zachowanie zaburza moje poczucie bezpieczeństwa, potrzeby albo wartości, ważne jest, aby umieć powiedzieć nie. Jednak nie chodzi tu o wypowiedzenie samego słowa, ale pozwolenie sobie na wyrażenie sprzeciwu. Kiedy łączymy się z naszym wewnętrznym STOP, nikt nie jest w stanie przekroczyć naszej granicy. Nie ma możliwości, aby uruchomił się wzorzec ofiara – kat. Wówczas otwierają się przed nami piękne relacje, pozbawione manipulacji i strachu. Jeśli tego nie robimy druga osoba nie będzie mogła nigdy poczuć się z nami stabilnie i bezpiecznie.
Osoby, które nie stawiaja granic mają zazwyczaj bardzo słaby kontakt ze swoimi potrzebami, ponieważ w przeszłości nie były one respektowane. Zrezygnowali z siebie skupiając się na tym, żeby podobać się innym. Brak umiejętności stawiania granic powoduje, że boją się wchodzić w bliskie relacje albo wchodzą jako ofiara. Takie osoby można rozpoznać po tym, że cały czas czują się przez kogoś wykorzystane. Ponieważ nie mają wyznaczonych granic, bardzo ciężko jest w relacji z nimi wyczuć ich potrzeby – dlatego też łatwo je nieświadomie przekroczyć.
Oczywiście jak magnez przyciągają też katów, którzy urzeczywistniają ich największe lęki.
Kiedy stawiamy granice ze strachu – czyli mury zamiast granic? Jeśli w dzieciństwie byliśmy świadkami wiecznych kłótni i nadużyć, nasz układ nerwowy jest w stanie permanentnego czuwania, wówczas większość ludzi postrzegamy jako zagrożenie. W takim wypadku nasze granice wyznaczamy poprzez niedopuszczanie ludzi blisko, wszystkich trzymamy na spory dystans. Do takich osób ciężko się podchodzi, ponieważ emanują niechęcią i agresją. Wchodzą w związki najczęściej na odległość albo znajdują sobie pracę daleko od domu. Prawie nigdy nie rozmawiają o emocjach. Gdy ktoś zrobi coś nie po ich myśli wpadają w szał. Jest w nich bardzo dużo agresji, ponieważ w głębi duszy postrzegaja siebie jajo osoby złe. Zatrzymana złość może powodować apatię i poczucie bezsensu oraz ucieczkę w samotność po pracy. W takich sytuacjach najważniejsze jest znalezienie bezpiecznego sposobu wyrażenia złości, to ułatwi kontakt z wewnętrznym stop. W tym przypadku, dopóki nie uznamy tego, że czujemy złość, postawienie granic jest fikcją.
Odrzucenie zamiast stawiania granic... Kiedy mamy poczucie, że nie potrafimy zadbać o siebie w relacji, zdarza się, że wybieramy ucieczkę lub wyjście. Kiedy boimy się zranienia lub kiedy ktoś sprawia, że czujemy dyskomfort, często myślimy o wycofaniu się. Jednak warto mieć świadomość, że kiedy wycofujemy się, tak naprawdę robimy to dlatego, że nie potrafimy zdbać o siebie i swoje potrzeby. A przecież nikt nie może nas odrzucić, jeżeli my sami nie odrzucamy siebie. Tak więc odrzucenie, którego doświadczyliśmy w relacji, poprzedzone jest zawsze emocjonalnym wycofaniem się osoby odrzuconej. Wydaje nam się, że ktoś stanowi dla nas zagrożenie, jednak kiedy jesteśmy skontaktowani ze swoimi potrzebami i nie boimy się powiedzieć nie, nikt nam nie może zagrozić ani nas odrzucić.
Bycie miłym zamiast stawiania granic. Chcę być lubiany, więc będę dla wszystkich miły i uśmiechnięty. Chętnie wszystkim pomogę, nawet kosztem mojego czasu i zdrowia. Sam poradzę sobie ze wszystkim i nikomu nie będę zawracał głowy swoimi problemami. Znasz takie postawy? Osoby, którym nie wyznaczamy granic czują się bardzo zdezorientowane w relacji, nie mają jasności o co chodzi i nie czują sie w niej bezpiecznie. Jest im trudno mówić o swoich potrzebach i zachowywać naturalnie, czują się winne kiedy doświadczają trudnych emocji – szczególnie złości. Dobrze jest pracować nad odwagą wyrażania swoich potrzeb i emocji.
Nie chcę widzieć – formą stawiania granic... Kolejnym, mało skutecznym sposobem stawiania granic jest udawanie, że nie widzę tego, co dla mnie trudne.
Kiedy wyznaczanie granic otwiera nas na szczęśliwe relacje?
Na poziomie gestów ciała charakteryzuje się rozluźnionym ciałem oraz miarowym oddechem.
Na poziomie emocji – spokojną twarzą, skierowaną w strone osoby, której wyznaczamy granice, ale nie rozbawioną.
Ma charakter bardzo pokojowy, ale jest jednoznaczne i zdecydowane, nie ma w nim poczucia winy, wstydu i niepewności.
Jest pełne szacunku dla drugiego człowieka, który jest wynikiem tego, że czuję się bezpiecznie sam ze sobą.

Wdzięczność widziana oczami nauki – co daje i jak się jej nauczyć?

wdziecznosc
 
Wdzięczność to jedno z tych uczuć, które ciężko zdefiniować, ale każdy wie, kiedy je poczuje. Przez to każdy ma też pewne swoje zdanie i przekonania na jej temat.
Wychodząc więc poza subiektywne opinie na temat tego, czym wdzięczność jest, czym nie, co daje i jak ją w sobie wzbudzać – zobaczmy co na ten temat mówi nauka. Cały artykuł TUTAJ
 

Jak zwiększyć swoją psychiczną siłę i odporność

 

Film

Ikigai – japońska filozofia szczęścia czyli jak żyć długo i szczęśliwie.

 

„Ikigai, powód, dla którego będziesz chcieć rano wstawać z łóżka”.

Jak żyć długo i szczęśliwie? Według Japończyków odpowiedzą na długie i szczęśliwe życie jest ikigai. Ta filozofia życia ma swoje korzenie na wyspie Okinawa, o której mówi się że jest domem dla największej liczby stulatków na świecie. Odsetek osób, które przekroczyły setny rok życia, jest tam większy niż w jakimkolwiek innym rejonie świata. Prowadzone na mieszkańcach Japonii badania pokazują, że ludzie, którzy znajdują w sobie ikigai, mają lepsze zdrowie, rzadziej zapadają na choroby sercowo-naczyniowe, są bardziej aktywni i cieszą się życiem. Przyjrzyjmy się więc jaki jest japoński przepis na długowieczność, życie pełne spokoju, zadowolenia i szczęścia.
Co oznacza Ikigai?
Ikigai określa przyjemność i istotę życia. Słowo ikigai składa się z dwóch części „iki”- „żyć” oraz „gai” – powód. W wolnym tłumaczeniu ikigai to – powód do życia. Japończycy używają tego słowa w różnych kontekstach. Odnoszą je zarówno do małych radości dnia codziennego, jak też wielkich planów, znaczących osiągnięć i sukcesów.
Źródłem ikigai może być powiew świeżej morskiej bryzy, wschód słońca, wypicie pysznej kawy, czy uznanie i sukcesy w życiu zawodowym. Ikigai zakłada czerpanie szczęścia z różnorodności jakie niesie ze sobą życie. Ikigai nie jest związany ze statusem finansowym, czy sukcesem w życiu zawodowym. Może zamienić się w sukces, jednakże sukces nie jest warunkiem niezbędnym do osiągnięcia ikigai. Chodzi raczej o to, co wywołuje uśmiech na naszej twarzy, gdy budzimy się rano, co nas motywuje i daje nam radość. Co sprawia, że z ochotą wstajemy, aby przeżyć kolejny dzień.
Ikigai to próba znalezienia odpowiedzi na pytanie „Jaki jest mój sens życia?”. Według Japończyków, każdy z nas ma swoje ikigai. Niektórzy z nas je odkryli i są go świadomi, inni mają je ukryte w sobie, ale nadal poszukują. Jednak Ikigai jest dostępne dla każdego. Kryje się w naszym wnętrzu i wymaga pełnych cierpliwości poszukiwań, by znaleźć to co w naszym istnieniu jest najgłębsze.

Co składa się na Ikigai?
Ikigai obejmuje kilka obszarów:
• To co kochasz (pasja i misja)
• To w czym jesteś dobry (pasja i zawód)
• To za co mogą Ci zapłacić (zawód i powołanie)
• To czego potrzebuje świat (misja i powołanie)

 Ikigai japoński sposób na długowieczność i szczęście.

 Nasze ikigai znajduje się na przecięciu tych obszarów. Na przykład możemy realizować to, co kochamy i czego świat potrzebuje, ale może nam to nie dawać żadnych pieniędzy. I odwrotnie, możemy podążyć za tym co jest dobrze płatne i w czym jesteśmy dobrzy, ale wciąż odczuwać pustkę i brak spełnienia. Prawdziwe ikigai osiąga się, gdy wszystkie obszary zachodzą na siebie w centrum, dzięki czemu osiągamy równowagę i szczęśliwe życie.

Ikigai i podejście do pracy
Jednym z najważniejszych filarów japońskiej filozofii szczęścia jest poszukiwanie działań, które pozwolą nam całkowicie zanurzyć się w chwili obecnej i które wywołają w nas twórczy i absorbujący stan „przepływu” (ang.”flow”). Czy zdarza Ci się czasem stracić poczucie czasu podczas pracy czy swojej ulubionej aktywności? Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, to doświadczyłeś stanu „przepływu”, jest to obszar, w którym może być obecne Twoje ikigai. Jego rdzeniem jest odnajdywanie przyjemności i celu w tym, co robimy w danym momencie, bez oczekiwania spektakularnego rezultatu, sukcesu lub aplauzu ludzi wokół nas. Istotny jest nie tylko sam końcowy rezultat, ale cały proces dojścia do celu. Uważna celebracja i realizacja działań, które do niego prowadzą.
Ikigai skupia się na przyjemności płynącej z aktywności i ciągłym rozwijaniu swoich umiejętności. Praca rozumiana w ten sposób nie jest już obowiązkiem; staje się dobrem i wartością samą w sobie. Wartością która sprawia, że doceniamy tu i teraz, koncertujemy się na chwili obecnej i cieszymy się z każdego dnia.
Japończycy znani są ze swojej pracowitości, a filozofia ikigai pomaga nam spojrzeć na japońskie uzależnienie od pracy z nieco innej perspektywy. Pasja do pracy pomaga wielu Japończykom znaleźć szczęście w sielankowej Okinawie lub mniejszych japońskich miasteczkach, niestety w dużych miastach jak Tokio czy Jokohama czasem przyjmuje nieludzką i niebezpieczną formę, powodując karōshi – „śmierć z przepracowania” – w wyniku przeciążenia pracą i nadmiaru stresu. O tym również warto pamiętać.

10 zasad ikigai, które prowadzą do długiego i szczęśliwego życia
Ikigai to nie tylko umiejętność odpowiedzenia sobie na pytanie „Co jest sensem mojego życia?”, to również kierowanie się kilkoma zasadami, które pomagają żyć dłużej i szczęśliwiej:
1. Bądź zawsze aktywny
W języku japońskim nie istnieje słowo emerytura, rozumiane w ten sposób jak to ma miejsce u nas tj. całkowite wycofanie się z pracy. Japończycy wykazują dużą aktywność do późnego wieku. Porzucenie tego co się potrafi robić i co się kocha, powoduje do pewnego stopnia utratę sensu życia. Dlatego, gdy Japończycy skończą pracować zawodowo nadal wykonują wiele zajęć, rozwijają się, pomagają innym, nie zatrzymują się i aktywnie działają.

2. Przyjmuj życie ze spokojem
Pośpiech i nadmierny stres obniża jakość życia. Gdy przestajemy ulegać temu co pilne, czas i życie nabierają nowego znaczenia.

3. Nie jedz do syta
Jednym z czynników długiego życia mieszkańców Japonii jest dieta. By zachować zdrowie nie powinniśmy się objadać. Jedzenie ma zaspokajać głód, ale należy jeść trochę mniej, niż byśmy nawet chcieli. Niezdrowe jedzenie i obżarstwo nie służy długowieczności.

4. Otaczaj się przyjaciółmi
Pozytywni i dobrzy ludzie wokół, którzy są dla nas przyjaźni i życzliwi to dobry sposób na bardziej szczęśliwe i udane życie. Spędzanie czasu z bliskimi osobami, pogawędka, dzielenie trosk i wspólna zabawa sprawiają, że życie nabiera większego sensu.

5. Zadbaj o formę
Ruch to życie. Aktywność fizyczna i ćwiczenia to istotny element zdrowia i sposób na zachowanie sprawności nawet w późnym wieku. Poza tym ćwiczenia powodują wydzielanie tzw. hormonów szczęścia jak endorfiny. Silne i zdrowe ciało pozwala nam lepiej korzystać i cieszyć się z życia.

6. Uśmiechaj się
Każdy z nas uśmiecha się w tym samym języku. Uśmiech budzi sympatię u innych osób, do których się uśmiecham, ale również sami czujemy się lepiej, gdy jesteśmy radośni. W życiu bywa różnie, raz jest lepiej raz gorzej, ale nie powinniśmy zapominać o pozytywnym nastawieniu i uśmiechu.

 

7. Bądź blisko natury
Wielu z nas żyje w miastach, z ograniczonym dostępem do natury i zieleni. Jednak to co może pomóc w poprawie naszego samopoczucia to regularne obcowanie z przyrodą. Wypad do lasu, czy nawet spacer po parku może doładować nasze fizyczne i emocjonalne akumulatory. Człowiek jest częścią natury i stanowi z nią integralną jedność.

8. Praktykuj wdzięczność
Umiejętność doceniania tego co ma się w życiu i bycie wdzięcznym to jeden z czynników bardziej udanego i szczęśliwego życia. Warto poświęcić każdego dnia kilka minut na podziękowania i praktykowanie wdzięczności, aby zwiększyć swoje poczucie szczęścia i spełniania.

9. Żyj chwilą
Narzekanie i wracanie ciągłe do przeszłości oraz ciągły strach o przyszłość nie prowadzi do szczęścia. Sztuką jest nauczyć się żyć w teraźniejszości. Chłonąć i korzystać z chwili obecnej. Być tu i teraz. Wykorzystać i przeżyć możliwie dobrze dzień dzisiejszy, aby był warty zapamiętania.

10. Podążaj za swoim ikigai
W każdym z nas jest pasja, wyjątkowy talent, który nadaje sens i napędza do działania. Jeśli jeszcze go nie znaleźliśmy, warto go szukać i odkryć. Odnalezienie swojego ikigai i życie w zgodzie z nim to sposób na szczęśliwsze i pełne znaczenia życie.

Uwagi końcowe

Oto poznałeś japońską filozofię ikigai, która może być sposobem na dłuższe i bardziej szczęśliwe życie. Odkrywanie własnego ikigai to proces, wiec jeśli jeszcze nie znalazłeś swojego ikigai nic straconego.

Jeśli chcesz znaleźć swoje Ikigai, na początek zadaj sobie i szczerze odpowiedz na cztery pytania:
1. Co kocham robić?
2. W czym jestem dobry?
3. Za co ludzie mogą mi płacić?
4. Czego potrzebuje świat?

Odkrycie swojego ikigai może wymagać czasu i głębokiej refleksji nad swoimi pragnieniami oraz potrzebami we wszystkich dziedzinach naszego życia. Szukaj cierpliwie swojego ikigai i pamiętaj, że ikigai jest wielowymiarowe. Obejmuje kilka istotnych elementów, które warto brać pod uwagę i które powinny być ze sobą w harmonii.
Ikigai nie oznacza jednak, że musisz być przez cały czas szczęśliwy. Przeciwnie, ikigai to sposób, który pomaga nawigować i poruszać się też w trudnych czasach, prowadząc Cię tam, gdzie ostatecznie chciałbyś być. Gdy już znajdziesz swoje własne ikigai staraj się w nim wytrwać i każdego dnia je podsycać i dokarmiać, a nadasz jeszcze większy sens swojemu życiu.

„Posiadanie jasnego i określonego ikigai, naszej życiowej pasji, dostarczy satysfakcji i szcząścia”.

 

10 cytatów na zdrowie!


Czasami jedna, trafiająca w sedno myśl może sprawić, że zmienisz sposób patrzenia na świat. Twoja postawa i przekonania mają ogromny wpływ na Twoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Zatrzymaj się na chwilę i przyjrzyj refleksjom filozofów na temat zdrowia i szczęścia człowieka.

1. „Szczęście to po prostu dobre zdrowie i zła pamięć.” – Albert Schweitzer
W natłoku codziennych zajęć zapominamy, co jest dla nas najważniejsze. Rozpamiętujemy popełnione błędy, źle podjęte decyzje. Tymczasem według niemieckiego teologa z przełomu XIX i XX wieku, tak naprawdę do szczęścia wystarczy nam dobre samopoczucie i zdolność wybaczania oraz życie teraźniejszością. Postaw zdrowie wysoko w hierarchii swoich wartości i priorytetów, a w relacjach z innymi ludźmi nie chowaj urazy, pielęgnuj tylko dobre wspomnienia – to droga do długoterminowej satysfakcji życiowej.

2. „Część leczenia zależy od woli wyleczenia.” – Seneka Młodszy
Tę mądrość sformułował filozof rzymski w I wieku naszej ery. Potwierdzają ją liczne badania naukowe – na skuteczność terapii i szybkość rekonwalescencji ogromny wpływ ma postawa pacjenta, jego wola walki z chorobą. Wzajemne oddziaływanie sfery psychicznej i somatycznej wynika z psychofizycznej jedności człowieka – dlatego optymizm, nie poddawanie się i aktywne dążenie do poprawy samopoczucia znacznie wspomogą zalecane leczenie.

3. „Twoje pożywienie powinno być lekarstwem, a Twoje lekarstwo powinno być pożywieniem.” – Hipokrates
Jeden z najwybitniejszych lekarzy greckich, uznawany za praojca medycyny, wypowiedział te słowa już w IV wieku przed naszą erą. Dzisiaj wydają się one jeszcze bardziej aktualne. Nie wystarczą suplementy diety i lekarstwa na receptę – kluczowe znaczenie zarówno prewencyjne jak i lecznicze ma codzienna dieta. Mówi się także, że „jesteś tym, co jesz” – znajdź zatem czas w swoim życiu na świadome odżywianie.

4. „Sen jest to skracanie sobie życia w tym celu, aby je wydłużyć.” – Tadeusz Kotarbiński
O tym, jak ogromne znacznie dla zdrowia ma sen, polski filozof napisał już na początku XX wieku. Niedobór snu prowadzi do zaburzeń funkcji poznawczych, rozdrażnienia i spadku sił witalnych. W dłuższym okresie osłabia system odpornościowy i zwiększa ryzyko zapadalności na choroby. Dlatego nie warto „oszczędzać” czasu poprzez ograniczenie regeneracji organizmu – jeśli zadbamy o właściwą higienę snu, dłużej będziemy cieszyć się życiem w dobrej kondycji!

5. „Ci, którzy myślą, że nie mają czasu na uprawianie sportu, prędzej czy później będą musieli znaleźć czas na chorobę.” – Edward Stanley
Obok zdrowej diety oraz odpowiedniej ilości i jakości snu, także aktywność fizyczna jest kluczowa dla dobrego samopoczucia teraz i w przyszłości. Sport nie tylko zapobiega nadwadze i otyłości, jest też jednym z najskuteczniejszych sposobów profilaktyki chorób cywilizacyjnych, takich jak nadciśnienie czy cukrzyca. Ponadto wysiłek fizyczny korzystnie wpływa na sprawność i prawidłowe funkcjonowanie umysłu (zdolność podejmowania decyzji, planowanie, pamięć krótkotrwałą), pomaga zapobiegać depresji, zmniejsza uczucie niepokoju. Inwestycja czasu w uprawianie sportu to niemal pewny zysk!

6. „Denerwować się to mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych." – Ernest Hemingway
Sentencję tę przypisuje się amerykańskiemu pisarzowi, którego twórczość przypada na pierwszą połowę XX wieku. Dziś – kilkadziesiąt lat później – zdenerwowanie i stres są jeszcze częściej naszymi codziennymi towarzyszami, a wciąż podwyższony poziom kortyzolu to jedna z przyczyn wielu chorób cywilizacyjnych. Denerwując się na innych, szkodzimy przede wszystkim sami sobie. Spróbujmy zatem wykazywać więcej wyrozumiałości, życzliwości, empatii – jeśli nie ze względu na drugiego człowieka, to chociaż ze względu na swoje własne zdrowie!

 

7. „Uncja środków zapobiegawczych jest lepsza od tony środków leczniczych.” – Archibald Joseph Cronin
O tym, że „lepiej zapobiegać, niż leczyć” dosadnie przekonuje szkocki pisarz z XX wieku. Chodzi tu nie tylko o zdrowy styl życia, którego podstawą jest pełnowartościowa dieta, właściwa regeneracja organizmu i aktywność fizyczna, ale także o regularne wykonywanie badań kontrolnych. Nie czekaj, aż złe nawyki doprowadzą do poważnych dolegliwości i problemów zdrowotnych – na bieżąco koryguj swój harmonogram tygodnia, tak aby był w nim czas na dbanie o swoje zdrowie!

8. „Wszystkie toasty wychodzą na zdrowie jedynie monopolowi spirytusowemu.” – Urszula Zybura
Ta humorystyczna sentencja polskiej poetki i aforystki daje dużo do myślenia. Co prawda istnieją badania, które wskazują na pozytywny wpływ na zdrowie alkoholu pitego w umiarkowanych ilościach (szczególnie bogatego w polifenole czerwonego wina), jednak długookresowe skutki zazwyczaj nie są takie, jakich sobie życzymy wznosząc toast „na zdrowie”. Pamiętajmy, że alkohol jest wysokokaloryczny – mimo to nie zaspokaja apetytu, a wręcz go pobudza. Ponadto odwadnia organizm i wypłukuje z niego cenne witaminy i minerały. Dlatego tak naprawdę „na zdrowie” wyjdzie nam ograniczenie tej używki.

9. „Porównywanie się jest złodziejem radości.” – Theodore Roosevelt
Słowa amerykańskiego prezydenta z początku XX wieku są aktualne także dziś. Zazdrość i porównywanie się z innymi zabiera uczucie satysfakcji z naszych małych sukcesów. Tymczasem powinniśmy dążyć do tego, by być najlepszą możliwą wersją siebie – pomoże w tym rozwój nie tylko intelektualny, ale też emocjonalny i fizyczny. Cieszmy się ze skutecznego wprowadzenia zdrowych nawyków żywieniowych, ze zmobilizowania się do ćwiczeń fizycznych oraz z pogłębiania relacji międzyludzkich. Stawiajmy sobie realne cele, dostosowujmy oczekiwania do możliwości – a towarzyszyć nam będzie radość z codziennego życia oraz zdrowie psychiczne.

10. „Dziś jest pierwszy dzień z reszty twojego życia.” – José Saramago
Autorstwo tej motywacyjnej sentencji przypisuje się portugalskiemu pisarzowi, laureatowi literackiej Nagrody Nobla w 1998 roku. Zawarte jest w nim bardzo optymistyczne przesłanie – zwiększyć jakość swojego życia możemy każdego dnia, a ewentualne błędy z przeszłości nie determinują naszej przyszłości. Ciężko wprowadzić od razu radykalne zmiany, metoda ewolucji jest zazwyczaj skuteczniejsza od rewolucji. Jednak nie odkładajmy szczęścia na potem – małymi krokami zacznijmy podążać w kierunku satysfakcjonującego życia jeszcze dziś!

 

Aktywność fizyczna jest ważnym i skutecznym narzędziem wpływającym bezpośrednio na poziom stresu i emocjonalność człowieka. Wspiera utrzymanie względnej równowagi w czasach kryzysu i niestabilności. Jesteśmy stworzeni do ruchu uwalniającego napięcia wyczuwalne nie tylko w ciele, ale również w przestrzeni naszych przeżyć wewnętrznych. Regularny wysiłek fizyczny przeciwdziała efektom przeciążeń układu nerwowego, zapewnia większą odporność psychiczną i zmniejsza ryzyko wystąpienia licznych schorzeń. Budowanie zasobów sprawności psychofizycznej w dobie tak wielkiej niepewności jest już koniecznością.

Wyzwania codzienności jako źródło stresu
Żyjemy na najwyższych obrotach w kulturze wielozadaniowości i ciągłego poszukiwania rozwiązań. Codziennie poddawani jesteśmy sytuacjom generującym stres i przeciążenia układu nerwowego. Intensywna praca, pośpiech, brak snu, nieprawidłowa dieta i nawodnienie organizmu są często ignorowane.

Prowadzą one do wyczerpania organizmu objawiającego się spadkiem nastroju, deficytami energetycznymi, słabą motywacją – a w końcu bezsilnością ciała. To stan, w którym każde zadanie będzie wielkim wyzwaniem i sama myśl o nim sprowokuje lawiny stresu. Nadmiar bodźców odczuwalnych subiektywnie jako negatywne osłabia odporność psychiczną. W sytuacji, kiedy ciało nie ma odpowiednich zasobów, aby neutralizować wpływ stresu, odczuwamy stan permanentnego zmęczenia. Obniża to również poziom wszelkich aktywności życiowych. Jeśli nie zmienimy nawyków, sposobów reagowania i nie zadbamy o kondycję psychiczną, symptomy te mogą przerodzić się w szereg problemów zdrowotnych. Badania wskazują, że osoby w warunkach przewlekłego stresu gorzej radzą sobie z problemami dnia codziennego i ponoszą zdecydowanie większe koszty zdrowotne. Jak zadbać o sprawność psychofizyczną i przynieść ulgę napięciom w ciele?

W poszukiwaniu bilansu…
Na wiele spraw życia codziennego nie mamy wpływu. Mamy za to wpływ na własne reakcje. W poszukiwaniu zdrowia niezbędne okazują się wszelkie narzędzia, które zasilają nas w energię „do życia”. Techniki relaksacji, praca z oddechem, uważność – są często bagatelizowane. Tymczasem każdy, kto pracuje świadomie z oddechem, doświadcza, jak potrafi on regulować nasz układ nerwowy. Świadomy oddech to podstawowy budulec nie tylko dla sportowców, ale również dla osób rozpoczynających różne formy rozwoju czy terapii. Wdech to aktywne pobudzenie i mobilizacja ciała. Wydech przynosi pełne rozluźnienie i stopniowe wyciszenie. Oddech to najskuteczniejszy regulator wewnętrznego napięcia. Zaraz za oddechem pojawia się uważność na własne potrzeby, a przez to wzrasta świadomość ciała. Jego ograniczeń, blokad i możliwości. Praca z oddechem oraz uważność pozwalają nam wzmacniać ciało na poziomie psychofizycznym. Oznacza to, że w sytuacjach trudnych sprawniej powrócimy do względnej równowagi. Techniki praktykowane codziennie będą dla nas pracować szczególnie w kryzysowych momentach.


Ruch, który uwalnia napięcia
Praktyka ruchu, która może mieć różnorodną formę, stwarza nieograniczoną przestrzeń do pracy z ciałem, a przez to również z emocjami. Warto zatem zadbać o regularność treningów (o ile oczywiście nie istnieją ku temu medyczne przeciwwskazania).

Ruch podobnie jak oddech zmienia nasze ciało – uwalnia napięcia. Zmiany te widoczne są w naszej postawie, na twarzy czy w ogólnej witalności. Aktywność fizyczna to nie tylko poprawa kondycji fizycznej i sprawności organizmu, ale w znacznym stopniu regulator emocji. Skuteczne narzędzie do redukcji stresu oraz wzmacniania zasobów psychicznych (odporności, poczucia własnej wartości, sprawstwa). Czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, w jakich przeciążeniach funkcjonujemy. Dopiero ból fizyczny prowokuje moment zatrzymania i wsłuchania się w ciało. To też ostatni moment na wykorzystanie ruchu jako skutecznej metody w walce ze stresem.

Adaptacja do ruchu
Już pierwsze minuty rozgrzewki uruchamiają energię w ciele. Wyrzut endorfin wyzwala w nas poczucie szczęścia, radości i rozluźnia napięty gorset mięśniowy. W ruchu też uczymy się akceptacji i otwartości na to, co się wydarza. Na ludzi, okoliczności, muzykę i otoczenie. Przede wszystkim pojawia się miejsce na spontaniczność, naturalność i własną ekspresję… prawdziwe źródło siły. To pokazuje, jak bardzo umysł zespolony jest z ciałem. I chociaż samym ruchem nie zrekompensujemy wieloletnich zaniedbań ujawniających się chociażby w wadach postawy, to warto podjąć próbę neutralizacji wszelkich przeciążeń zapisanych w ciele.

Każdy ruch, który odżywia ciało i przynosi uwolnienie oddechu, to dobry ruch. Ważne szczególnie w dzisiejszych czasach, aby szukać dla siebie odpowiedniej przestrzeni aktywności. Powinna ona sprawiać radość, ale też pozostawiać uczucie większego komfortu w ciele. Koncepcja holistycznego treningu opartego o pracę z umysłem, ciałem i duchem przynosi wymierne efekty. Systematyczny i prawidłowy ruch powinien przynosić ulgę na każdej z powyższych płaszczyzn. Wybrana aktywność finalnie wzbudza czyste emocje pobudzenia, zadowolenia i satysfakcji. Początkowy przymus zostaje zastąpiony nawykiem i w
końcu potrzebą ruchu. Inspiracje pojawiają się w ruchu. Pamiętajmy, że poziom wysiłku powinien być dostosowany do naszych możliwości i wszelkich ograniczeń wyczuwalnych w ciele.

Jaki rodzaj ruchu wybrać?
Korzystne dla zdrowia i redukcji napięcia będą wszelkie ćwiczenia o wysokiej intensywności (dla osób poszukujących mocnych wrażeń). Bieganie, pływanie, trening w wodzie, taniec, jazda na rowerze, sporty walki, ćwiczenia aerobowe oraz siłowe. Wszystko, co nas buduje i daje poczucie sprawczości. Małymi krokami po wielkie efekty.

Forma, jaką wybieramy, jej odpowiednie dobranie do nas, decyduje o jakości naszego życia. Fitness to doskonała forma relaksu oraz intensywnego treningu. Podczas zajęć wykorzystuje się wodę jako wspaniałe medium rozluźniające i wzmacniające ciało. Woda jest unikalnym źródłem siły i energii. Stanowi nieograniczony potencjał rozwojowy dla organizmu. Poza wszelkimi celami treningowymi, realizowanymi podczas zajęć, daje nam poczucie sprawczości i lekkości. Każde zajęcia to również przestrzeń przepływu czystej energii wyzwalającej swobodny, głęboki oddech.


Body & Mind
Od wielu lat mocno rozwijającym się nurtem świadomego ruchu jest bogata koncepcja treningów Body&Mind. Treningów prozdrowotnych, odprężających i wyciszających. Są to ćwiczenia spokojniejsze z klimatyczną oprawą muzyczną. Nadrzędną funkcją zajęć jest utrzymanie równowagi między zdrowiem psychicznym a fizycznym – w myśl zasady „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Zajęcia takie są pełne relaksu i umożliwiają odczucie energii przepływającej przez nasze ciało. Tutaj precyzja ruchu łączy się z oddechem. To wielka wartość na drodze do świadomości ciała, świadomości ruchu, a przede wszystkim – świadomości oddechu. Osiągniecie tej świadomości to długi proces, który wymaga naszego czasu, uwagi i zaangażowania. Ciało jednak podziękuje.

Dbanie o swoje zdrowie fizyczne można zacząć na każdym etapie życia. Czasem wystarczy zmiana szkodliwych nawyków i złapanie chwili w locie. Focus na sobie, własne przeżycia i trenowanie uważności obniżają stres, chronią zdrowie i poprawiają ogólny nastrój. Praktyka spontanicznego ruchu w tańcu czy intencjonalnych ćwiczeniach niesie ogrom korzyści na poziomie mentalnym. Bez przymusu i presji, za to w trosce o zdrowie i poczucie sprawności.

Ruch w ciele, poruszenie siły i emocji – terapia ruchem
Stres i emocje człowieka wpisane są w ciało w postaci chronicznych napięć. Napięcia prowokują fizyczny ból i usztywnienia gorsetu mięśniowego. Brakuje mu elastyczności, a ruchy pozbawione są życia i spontaniczności. Każde ciało nosi w sobie historię życia – radosny entuzjazm, ale też zatrzymane traumy. Twórca bioenergetyki Alexander Lowen w swoich publikacjach zaznacza również, że kiedy ciało broni się przed przeżywaniem emocji będących konsekwencją trudnych doświadczeń i przewlekłego stresu, dochodzi do wytworzenia bardzo silnych blokad energetycznych w ciele. Napięcia i usztywnienia sprawiają, że tracimy kontakt z ciałem. Przepływ energii w ciele jest utrudniony. Mniej odczuwamy radosne flow, ale też słabiej odczytujemy sygnały ostrzegawcze. Energii ciała nie oszukamy. Nieprzepracowane emocje wracają do nas jak bumerang w postaci chorób psychosomatycznych. Według twórcy koncepcji bioenergetyki świadomy ruch prowadzi do integracji umysłu, ciała i podszeptów duszy. Metoda ta opiera się na prostych ćwiczeniach połączonych z oddechem, które przynoszą świetne rezultaty.

Ciało kocha ruch i pozostaje w niemym zachwycie przy każdym intencjonalnym poruszeniu. Każde poruszenie to energia życia i subtelna dawka wewnętrznej siły. Przed nami mnóstwo niepewności i trudnych momentów. Możemy pozostać w bezruchu odczuwając skutki emocjonalnego przeciążenia lub wybrać właściwą dla siebie formę ruchu w drodze ku zdrowiu. Praktykuj, doświadczaj i odkrywaj własne zasoby niewyczerpanej siły i energii życia.

 

Fundamenty ćwiczeń uważnej obecności


1. Nie osądzaj.
Uważną obecnośc pielęgnuje się przyjmując postawę bezstronnego świadka własnych doświadczeń. W tym celu potrzebna jest nam świadomość nieustannego strumienia osądów i reakcji na wewnętrzne i zewnętrzne doświadczenia, w którym zwykle jesteśmy zanurzeni. Trzeba się tez nauczyć jak z niego wyjść. Kiedy zaczniemy ćwiczyć skupianie odwagi na pracy własnego mózgu, często odkrywamy ze zdziwieniem, że stale osądzamy nasze własne doświadczenia. Niemal wszystkiemu, co widzimy, umysł nadaje odrębną etykietę i kategorię. Reagujemy na wszystko, czego doświadczamy i co uznajemy za wartościowe dla nas. Niektóre rzeczy, ludzie i zdarzenia otrzymują ocenę „dobre”, bo z jakiegoś powodu są dla nas miłe. Resztę kategoryzujemy jako „neutralne”, bo nie uznajemy ich za szczególnie ważne. To, co neutralne: rzeczy, ludzie i zdarzenia, niemal całkowicie znika z naszej świadomości. Zwykle uznajemy je za zbyt nudne, by poświęcać im uwagę.
Ten zwyczaj kategoryzowania i osądzania naszych doświadczeń wyzwala w nas mechaniczne reakcje, których nie jesteśmy nawet świadomi, często pozbawione obiektywnych podstaw. Te osądy przeważnie dominują w naszych umysłach, utrudniając nam odnalezienie spokoju we własnym wnętrzu. Mamy wrażenie jakby umysł był jo-jo skaczącym w górę i w dół na sznurku naszych własnych osądów. Jeśli macie wątpliwości co do tego opisu umysłu zwróćcie uwagę, choćby przez 10 minut jak bardzo w czasie normalnych zajęć zajmują Was myśli o tym, co lubicie, a czego nie lubicie.
Jeśli chcemy znaleźć skuteczniejszy sposób radzenia sobie ze stresem w życiu, przede wszystkim musimy uświadomić sobie te automatyczne osądy, byśmy mogli wyjść dojrzeć coś poza własnymi uprzedzeniami i lękami oraz mogli się wyzwolić z ich tyranii.
Ćwicząc uważną obecność, trzeba rozpoznać kiedy w umyśle pojawia się jakiś osąd, i świadomie przyjąć wtedy postawę bezstronnego świadka – warto sobie to często przypominać. Kiedy przyłapiemy umysł na osądzaniu nie musimy się też od tego powstrzymwać. Wystarczy tylko świadomość, że tak się dzieje. Nie trzeba osądzać osądzania i komplikować sobie życia.
Oto przykład. Powiedzmy, że ćwiczycie obserwując własny oddech. W pewnej chwili możecie stwierdzić, że umysł mówi coś takiego: „To nudne”, albo „To nie działa” czy też „Nie potrafię tego”. To osądy. Kiedy pojawią się w głowie, należy uznać je za myślenie osądzające i przypomnieć sobie, że ćwiczenia polegają na powstrzymywaniu się od osądzania i obserwacji wszystkiego, w tym także własnych myśli osądzających. Nie należy natomiast podążać za nimi czy reagować na nie w jakikolwiek sposób. Kiedy już to sobie przypomnicie, dalej obserwujcie własny oddech.

 

2. Bądź cierpliwy.
Cierpliwość to rodzaj mądrości. Dowodzi, że rozumiemy i akceptujemy fakt, iż czasami sprawy muszą się rozwijać we własnym tempie. Dzieci próbują czasem pomóc motylowi wydostać się z kokonu, rozbijając go. Zwykle motyl nie wychodzi na tym dobrze. Każdy dorosły wie, że motyl wylatuje z kokonu, dopiero kiedy nadejdzie właściwy czas i nie można tego przyspieszyć.
Praktykując uważną obecność w ten sam sposób, pielęgnujemy cierpliwość wobe naszych własnych umysłów i ciał. Świadomie przypominamy sobie, że nie ma powodu do zniecierpliwienia tylko z powodu osądów umysłu, że jesteśmy spięci, pobudzeni lub przestraszeni albo dlatego, że ćwiczymy od jakiegoś czasu i jakoś nie widać pozytywnych efektów. Pozwalamy sobie na te doświadczenia. Dlaczego? Bo i tak je przeżywamy! Kiedy się pojawiają, stają sie naszą rzeczywistością, stają się w danej chwili częścią naszego aktualnie trwającego życia. Traktujemy więc sami siebie tak, jak potraktowalibyśmy motyla. Po co przyspieszać pewne chwile, by dotrzeć do innych, „lepszych”? W końcu każda z nich to właśnie nasze życie.
Kiedy będziecie praktykować bycie ze sobą w ten sposób, na pewno stwierdzicie, że Wasz umysł „ma włsny rozum”. Jednym z jego ulubionych zajęć jest wybieganie w przeszłość i przyszłość oraz zatapianie się w myślach. Niektóre z tych myśli są przyjemne. Inne bolesne i budzące niepokój. A samo myślenie ma ogromny wpływ na naszą świadomość. Przez większość czsu nasze myśli górują nad percepcją bieżącej chwili i powodują, że tracimy kontakt z rzeczywistością.
Cierpliwość może być szczególnie przydatna, kiedy umysł jest pobudzony. Może pomóc nam zaakceptować tę tendencję umysłu do myszkowania i przypomnieć nam, że nie musimy angażować się w te wycieczki. Ćwiczenie cierpliwości uczy, że nie musimy wypełniać naszych chwil jakimkolwiek działaniem, czy myśleniem, aby były bogate. Mówi nam o czymś wręcz odwrotnym. Cierpliwość to całkowita otwartość na każdą chwilę, akceptowanie jej w całości oraz wiedza, że tak jak motyl wszystko musi poczekać na swój własny czas.
3. Miej świeży umysł.
Bogactwo doświadczenia bieżącej chwili to bogactwo samego życia. Zbyt często pozwalamy, by myślenie i nasz przekonania o tym, co „wiemy” przeszkadzały nam w widzeniu rzeczy takimi, jakie są. Normalność zwykle bierzemy za pewnik i nie dotykamy niezwykłości w tej normalności. Aby dostrzec bogactwo bieżącej chwili musimy pielęgnować w sobie „świeży umysł”, który chce patrzeć na wszystko, jakby widział to po raz pierwszy.
Takie nastawienie będzie szczególnie ważne, kiedy zaczniemy ćwiczyć techniki medytacji. Powinniśmy za każdym razem podchodzić do tego ze świeżym umysłem i wolni od oczekiwań opartych na poprzednich doświdczeniach. Otwarty, świeży umysł pozwala nam dostrzegać nowe możliwości i nie daje nam utknąć w koleinach własnego doświadczenia, które często wydaje się nam większe, niż jest w rzeczywistości. Każda chwila jest inna. Każda jest niepowtarzalna i niesie ze sobą nowe możliwości. Świeży umysł przypomina nam o tej prostej prawdzie.
W ramach eksperymentu możecie ćwiczyć świeży umysł w codziennym życiu. Kiedy następnym razem zobaczycie jakiegoś znajomego, zadajcie sobie pytanie, czy patrzycie na tę osobę świeżym wzrokiem, widzicie ją taką, jaka naprawdę jest, czy widzicie w niej jedynie odbicie własnych myśli o niej. Spróbujcie spojrzeć w ten sposób na otaczjących Was ludzi (przyjaciół, rodziców, współpracowników, dzieci). A nawet psa czy kota, jeśli go macie. Spróbujcie tego samego z problemami, kiedy się pojawią. Spróbujcie tak patrzeć, kiedy będziecie na dworze. Czy widzicie niebo, gwiazdy, drzewa, wodę i kamienie takimi, jakie są w tej chwili, czy patrzycie na nie z jasnym niezmąconym umysłem? A może patrzycie na nie przez zasłonę własnych myśli i opinii?
4. Ufaj.
Budowanie zaufania do samego siebie i do własnych uczuć to nieodzowna część ćwiczeń medytacyjnych. O wiele łatwiej zaufać własnej intuicji i własnemu autorytetowi – nawet jeśli po drodze popełniacie jakieś „pomyłki” – niż zawsze oglądać się na kogoś innego. Jeśli czujecie, że coś jest nie tak, to czemu nie zaufać własnym uczuciom? Dlaczego mielibyście je odrzucać, czy uznawać za niesłuszne tylko dlatego, że jakiś autorytet czy grupa ludzi myśli lub mówi co innego? To zaufanie do samego siebie oraz do własnej podstawowej mądrości i dobroci jest bardzo ważne na każdym etapie ćwiczeń medytacji. Chodzi o to, aby kłaść nacisk na bycie sobą i zrozumienie, co to znaczy być sobą. Każdy, kto naśladuje kogoś innego, nie ważne kogo. idzie w złym kierunku.
Nie sposób stać się podobnym do kogoś innego. Jedyną nadzieją jest to, że staniecie sie bardziej sobą. Ostatecznie musicie sami przeżyć własne zycie. Każdą jego chwilę. Ćwicząc uważną obecność, ćwiczycie branie odpowiedzialności za bycie sobą i uczycie się słuchać i ufać samym sobie. Im bardziej będziecie pielęgnować to zaufanie do samego siebie, tym łatwiej będzie Wam zaufać bardziej innym i dostrzec w nich dobro.
5. Nie wysilaj się.
Niemal wszystko robimy w jakimś celu, aby coś zdobyć lub gdzieś dotrzeć. Takie nastawienie w medytacji może być przeszkodą, bo różni się ona od wszelkich innych czynności człowieka. Choć wymaga mnóstwa pracy i pewnego rodzaju energii, tak naprawdę medytacja polega na nicnierobieniu. Nie ma innego celu poza tym, by być samym sobą. Jak na ironię, już jesteście sobą. Brzmi to trochę paradoksalnie i nieco szalenie. Ale ten paradoks, to szaleństwo może wskazać Wam nową drogę postrzegania siebie, taką na której będziecie mniej próbować, a więcej być. To właśnie da Wam świadome rozwijanie postawy niewysilania się.
Jeśli na przykład zaczniecie myśleć: „Zaraz się zrelaksuję albo doznam oświecenia lub stanę się lepszym człowiekiem”, to właśnie zaczynacie myśleć o tym, gdzie powinniście być a wraz z tym przychodzi wniosek, że czegoś Wam brakuje. „Gdybym tylko był bardziej spokojny albo inteligentniejszy, albo gdybym więcej pracował, więcej robił tego, czy tamtego, czułbym się dobrze. Ale na razie czuję się źle”.
Takie nastawienie szkodzi rozwojowi uważnej obecności, która polega po prostu na skupianiu uwagi na tym, co się dzieje. Jeśli odczuwacie napięcie, to zwracacie uwagę na napięcie. Jeżeli czujecie ból, bądźcie z tym bólem najlepiej, jak potraficie. Jeśli krytykujecie sami siebie obserwujcie to, jak umysł dokonuje osądu. Tylko obserwujcie. Pamiętajcie, pozwalamy, by wszystko, czego doświadczamy w danej chwili, po prostu było. Bo i tak już JEST. W dziedzinie medytacji najlepszym sposobem na osiągnięcie celów jest rezygnacja z usilnego dążenia, by osiągnąć wyniki. Zamiast tego lepiej uważnie skupić sie na patrzeniu i akceptowaniu rzeczy takimi, jakie są, w każdej chwili. Dzięki cierpliwości i ćwiczeniom sami zaczniecie zbliżać się do wytyczonych celów.
6. Akceptuj.
Akceptacja oznacza postrzeganie rzeczy takimi, jakie są w danej chwili. Jeśli boli Was głowa, zaakceptujcie, że Was boli. Jeśli macie nadwagę, to czemu nie zaakceptować tego jako opisu Waszego ciała w danej chwili? Prędzej, czy póxniej musimy się pogodzić z rzeczami takimi, jakie są, i zaakceptować je niezależnie czy jest to diagnoza raka, czy wieść o czyjejś śmierci. Często akceptacja pojawia sie dopiero, kiedy przejdziemy pełne emocji okresy negacji a później gniewu. Te stany to naturalny postęp w procesie godzenia się z rzeczywistością. Są one także częścią procesu zdrowienia.
Jednak odłóżmy na razie na bok wielki nieszczęścia, po których dochodzimy do siebie dopiero po dłużczym czasie. W codziennym życiu często marnujemy mnóstwo energii, zaprzeczając i sprzeciawiając się temu, co i tak już jest faktem. Kiedy to robimy, tak naprawdę próbujemy zmusić sytuację, by była taka, jak chcemy, co tylko wywołuje dalsze napięcie. W ten sposób blokujemy w sobie możliwość pozytywnej zmiany. Zdarza się, że jesteśmy tak zajęci zaprzeczaniem,zmuszaniem się i szamotaniem, że zostaje nam mało energii na zdrowienie i rozwój, a jej resztki możemy rozproszyć przez brak świadomości i intencjonalności.
Jeśli macie nadwagę i źle się czujecie w swoim ciele, nie możecie czekać z lubieniem własnego ciała i siebie, aż dojdziecie do optymalnej według Was wagi. W pewnej chwili, jeśli nie chcecie tkwić na wieki we frustrującej kwadraturze koła, powinniście sobie zdać sprawę, że nie ma nic złego w tym, że kochacie siebie z taką wagą, jak teraz, bo to jedyny czas, żeby sibie pokochać. Pamiętajcie, teraz to jedyny czas na cokolwiek. Musicie zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteście, inaczej niczego nie zmienicie.
Kiedy zaczniecie myśleć w ten sposób, utrata wagi stanie się mniej istotna. I stanie się też łatwiejsza. Świadomie rozwijając akceptację, tworzycie warunki do zdrowienia.
Akceptacja nie oznacza, że musicie lubić wszystko, przyjąć bierną postawę i porzucić wszelkjie zasady i wartości. Nie oznacza też, że jesteście ustysfakcjonowani sprawami takimi, jakie są, i ograniczacie się do ich tolerowania, bo „tak być musi”. Nie chodzi w niej o to, byście zaprzeczali prób wyzwolenia się z niszczących nawyków albozrezygnowali z pragnienia zmian i rozwoju. Nie oznacza również, że macie tolerować nisprawiedliwość czy unikać zmieniania otaczającego Was świata, bo jest, taki jaki jest i nie ma nadziei na zmiany. Akceptacja oznacza po prostu, że musicie chcieć postrzegać rzeczy takimi, jakie są. To nastawienie pozwala na właściwe działanie w życiu, niezależnie od okoliczności. Kiedy macie jasny obraz tego, co się dzieje, lepiej wiecie, co robić, i działacie z większym wewnętrznym zaangażowaniem niż wtedy, kiedy wzrok zasnuwają Wam samoosądy, pragnienia, obawy i uprzedzenia umysłu.
Musimy zaakceptować to, co jest tu i teraz (czyli to, co czujemy, myślimy, widzimy). Jeśli będziemy skupiać uwagę na teraźniejszości, możemy być pewni jednego – że cokolwiek robimy w danym momencie, ulegnie zmianie, a my będziemy mieli szansę ćwiczyć akceptację tego, co pojawi się w kolejnej chwili. Wyraźnie widać, że w rozwijaniu akceptacji kryje się mądrość.
7. Odpuść sobie.
Mówi się, że w Indiach mają niezwykle sprytny sposób łapania małp. Myśliwi wycinają dziurę w orzechu kokosowym na tyle dużą, by małpa mogła włożyć prze nią rękę. Następnie wiercą dwie mniejsze dziury z drugiej strony i przeciągają przez nie drut, a następnie przywiązują orzech do pnia drzewa. Potem wkładają banana do orzecha i ukrywają się. Podchodzi małpa, wkłada rękę i łapie banana. Dziura jest na tyle duża, że da się przez nią włożyć otwartą rękę, ale nie da się wyciągnąć pięści. Aby się uwolnić, małpa musi tylko wypuścić banana. Ale większość małp nie chce tego robić.
Często nasze umysły łapią się w podobną pułapkę mimo całej naszej inteligencji. Z tego właśnie powodu rozwijanie w sobie zdolności do odpuszczania czy też nieprzywiązywania się, to podstawa ćwiczeń uważnej obecności. Kiedy zaczynamy zwracać uwagę na nasze wewnętrzne doświadczenia, szybko odkrywamy, że są pewne myśli, uczucia i sytuacje, do których umysł lgnie. Jeśli są miłe, próbujemy je przedłużać, rozciągać i dążymy do nich.
Są też myśli, uczucia i doświdczenia, których próbujemy się pozbyć, bronimy się przed nimi, bo są niemiłe, bolesne czy przerażające. Spróbuj przyjąć Twoje doświadczenia jakimi są i uczyć się je obserwować w kolejnych chwilach. Odpuszczając sobie, pozwalamy, by rzeczy były takie, jakie są i akceptyjemy je w takiej postaci. Kiedy obserwujemy własny umysł, jak chwyta się pewnych myśli, a inne odpycha, przypominamy sobie o celowym pomijaniu tych impulsów, żeby tylko patrzeć, co się stanie, gdy to zrobimy. Kiedy spostrzeżemy, że oceniamy nasze doświadczenia, nie zatrzymujmy się nad osądzającymi myślami. Rozpoznajemy je tylko i nie podążamy za nimi. Niech sobie będą, a kiedy przyjmiemy taką postawę, pozwalamy im zniknąć. Podobnie postępujemy z myślami o przeszłości czy przyszłości – odpuszczamy je sobie. Po prostu obserwujemy.
Jeśli jest nam szczególnie trudno przejść obok czegoś w ten sposób,bo tak mocno zawładnęło to naszym umysłem, możemy skupić naszą uwagę na tym, jak wygląda samo to „trzymanie się ” czegoś, czyli przeciwieństwo odpuszczania. Możemy zostać ekspertami w kwestii naszych przywiązań, cokolwiek to jest i jakiekolwiek konsekwencje ma w życiu. Możemy też zgłębić, jak czujemy się w chwilach, kiedy w końcu sobie to odpuścimy, i jakie będą tego konsekwencje. Jeśli zechcemy przyjrzeć się temu, czego się trzymamy, dowiemy się sporo o zupełnie przeciwnym doświadczeniu. A więc niezależnie od tego, czy potrafimy sobie odpuszczać, czy nie, uważna obecność wciąż nas uczy, jeśli tylko znajdujemy w sobie gotowość do patrzenia.
Odpuszczanie nie jest dla nas zupełnie obcym doświadczeniem. Robimy to co wieczór, kiedy idziemy spać. Kładziemy się na miękkiej powierzchni, gasimy światła, zapada cisza, a wtedy nasze ciała i umysły odpuszczają sobie. Jeśli tego nie zrobimy, nie zaśniemy.
Większość z nas na pewno spotkała się z sytuacją, kiedy umysł nie chciał się wyłączyć, choć położyliśmy się do łóżka. To jedna z pierwszych oznak nadmiernego stresu. Czasami nie możemy się uwolnić od pewnych myśli, bo jesteśmy za bardzo w nie zaangażowani. Jeśli próbujemy zmuszać sie do snu, jest jeszcze gorzej. Jeśli więc potraficie zasnąć, jesteście ekspertami w odpuszczaniu sobie. Teraz tylko musicie poćwiczyć stosowanie tej umiejętności także w innych sytuacjach poza snem.

Zauważ mnie
Wszystko, co mówisz lub robisz wobec drugiego człowieka, jest dla niego sygnałem, że go zauważasz jako osobę. To znaki rozpoznania. Każdy potrzebuje takich znaków. Jeśli nie dostaje tych pozytywnych, poszukuje negatywnych – byle tylko jakieś dostać…
Kiedy wchodzisz do firmy i wołasz w pośpiechu do recepcjonistki „Dzień dobry!”, dajesz jej znak rozpoznania – deklarujesz „Wiem, że istniejesz”. Znakiem rozpoznania jest też rzucone wrogie spojrzenie nielubianej koleżance. Podobnie jak poklepanie kogoś po ramieniu, kiedy opowiedział świetny dowcip przy automacie z kawą. Rozdajemy znaki rozpoznania i dostajemy je od innych, nie poświęcając im zbyt wiele uwagi. I najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkie mają znaczenie. Są bowiem dla nas źródłem motywacji do działania, energii życiowej i wiedzy, jakie jest nasze miejsce w społecznych relacjach.
Ciosy i głaski
Twórca analizy transakcyjnej Eric Berne nazwał znaki rozpoznania terminem strokes. Słowo stroke znaczy po angielsku zarówno „głaskać”, jak i „zadawać cios”. Tak więc stroki mogą być pozytywne – kiedy ktoś wyraża radość na nasz widok, uznanie dla naszej pracy czy zdolności, oraz negatywne – kiedy ktoś nas krytykuje czy przemyca pod naszym adresem jakiś przytyk w swojej wypowiedzi. W polskiej terminologii strokes określa się słowem głaski.
Pozytywnymi głaskami są wszystkie pozytywne informacje zwrotne na nasz temat: awans czy podwyżka, pełne aprobaty spojrzenie, zapytanie o naszą opinię w jakiejś dyskusji, posłany nam uśmiech czy zainteresowanie naszymi osiągnięciami. Kiedy otrzymujesz pozytywne głaski, czujesz się dobrze i masz do siebie przychylne nastawienie. Gdy jest ich dużo, masz lepsze nastawienie do innych, więcej cierpliwości, wyrozumiałości i szacunku.
Negatywne głaski sprawiają, że tracisz zaufanie do samego siebie. Do takich należą ironia, lekceważenie, złośliwość, podkreślanie naszych wad. Mogą mieć i subtelniejszy wyraz: ktoś zapomina pogratulować ci sukcesu, choć go świętujesz, ktoś wymownie wydyma wargi, gdy mowa o twoich kompetencjach, itp. Jednak choć negatywne znaki pogarszają twoje samopoczucie, to w przypadku braku pozytywnych głasków są one przez ciebie pożądane. Dlaczego? Ponieważ każdy pragnie być zauważanym. To stanowi podstawę emocjonalnego kontaktu, jednej z fundamentalnych potrzeb człowieka.
Czasem poszukiwanie krytyki, celowe złoszczenie innych czy zachowanie, które zaowocuje odrzuceniem, jest powtarzaniem wzorca z dzieciństwa. Osoby, które w ten sposób postępują, jako dzieci przykuwały uwagę rodziców tylko wtedy, kiedy przekraczały ustalone granice, były nieznośne. W dorosłym życiu najlepiej potrafią się odnaleźć w społecznych interakcjach właśnie z pozycji osoby zbierającej cięgi.
Jak dotkliwy może być brak głasków, pokazuje przykład. Szef ocenia projekty w trakcie realizacji. Jeden jest świetny i dostaje pochwałę. Drugi kiepski, zostaje więc delikatnie zganiony. Ale o trzech innych nie mówi nic. A dla tych trzech osób jest to najgorsza sytuacja. Gdyby dostali choć małą dawkę krytyki, wiedzieliby, czy idą w dobrym kierunku. Czuliby się dostrzeżeni. A tak zawisają w próżni.
Kiedy głaski trafiają do celu
Rozróżniamy bezwarunkowe i warunkowe znaki rozpoznawania. Bezwarunkowy znak jest informacją na poziomie ogólnym: jak mnie widzą i odbierają inni, czy mnie akceptują. Kiedy słyszysz: „Zdolna z Ciebie osoba”, „Miło cię widzieć”, „Jest pani wspaniała”, „Dobrze, że już jesteś”, dostajesz pozytywny znak bezwarunkowy. Negatywnymi odpowiednikami będą komunikaty: „Nie lubię cię”, „Jesteś do niczego”, „Nie można na Tobie polegać”, itp. Znakiem bezwarunkowym będzie też mina – gdy np. kolega skrzywi się na twoje wejście do sali.
Jeśli natomiast skrzywi się na widok twojej pracy, będzie to znak warunkowy. Dotyczy konkretnej sytuacji, zachowania. Takim głaskiem będzie zdanie: „Trochę Ci to nie wyszło”, „Podziwiam Twoje opanowanie” czy „Znasz się na rzeczy”, czyli np. każdorazowa pochwała (lub nagana) od szefa, która podkreśla konkretne aspekty Twojego działania, jak szybkość pracy, fachowość wykonania czy sztywność podejścia, duża ilość błędów.
Bezwarunkowe znaki pobudzają do rozwoju lub tę tendencję hamują. Uderzają w twoje czułe miejsce: autoocenę. Ludzie łatwiej dystansują się od swojej pracy, tego, co robią, i łatwiej znoszą krytykę zachowania. Z większym trudem przyjmują krytykę własnej osoby. Ale warunkowe głaski są ważne, gdy chcesz komuś pokazać konsekwencje jego działań.
Można wykorzystać tę wiedzę i np. pozytywnymi znakami bezwarunkowymi wzmacniać koleżankę, której brak pewności siebie. Warto jej powiedzieć: „Słyszałem, że jesteś uzdolniona językowo”, „Potrafisz bardzo adekwatnie reagować” czy „Uważam cię za zdolną osobę”. Znaki warunkowe z kolei są znakomitym sposobem na kształtowanie czyjegoś zachowania. Wykorzystuje się je w firmach w postaci premii czy pochwał, by docenić wysiłek pracownika.
Mądrze rozdawaj głaski
Korzystaj z wiedzy, jak i dlaczego działają. Może się okazać, że złośliwa koleżanka czy krytyczny kolega przestaną zatruwać życie współpracownikom, gdy dostaną tyle pozytywnych głasków, że nie będą musieli ubiegać się o nie w negatywnym stylu. Wiedząc, że kąśliwe komentarze są prośbą: „Zwróć na mnie uwagę”, podaruj tej osobie uwagę w uprzejmy sposób.
Uśmiechnij się, gdy ją widzisz, pozdrów, pochwal porządek na jej biurku i możesz dodać, że go zazdrościsz. – Możesz na zebraniu podkreślić jej udział w projekcie czy zaprosić na lunch, na który idzie cała grupa. Zmiana zachowania koleżanki nie nastąpi z dnia na dzień, ale nastąpi, kiedy „nasyci się” ona pozytywnymi znakami rozpoznania, ugruntuje w przekonaniu, że inni ją zauważą, nawet jeśli nie powie nic przykrego.
Jeśli twój szef należy do „niegłaszczących”, ponieważ np. uważa, że należyte wykonywanie pracy jest obowiązkiem pracownika, a pensja jest za nią wystarczającym wynagrodzeniem, warto samemu zostać „dawcą” głasków dla siebie i reszty zespołu. Komplementuj kolegów i koleżanki, podkreślaj ich osiągnięcia – nie tracisz w ten sposób autorytetu ani nie rozleniwiasz kolegów pochwałami, tylko ich motywujesz. Warto delikatnie wytykać wady i prosić o zmianę negatywnych zachowań. Potrzebujemy zróżnicowanych znaków. W zespołach, w których głasków jest mało lub ich brak, a pracownicy dostają niewiele informacji zwrotnych, często dochodzi do kłótni, konfliktów i utarczek.
Pożywna uwaga
Zauważanie pewnych zachowań poprzez wysyłanie znaków rozpoznania sprawia, iż gruntują się, wchodzą w kanon działania danej osoby. Uwaga! Także te niepożądane. Z rozwagą rozdawaj głaski.
Wyobraź sobie leniwą koleżankę: obija się przez 25 dni, a pod koniec miesiąca, gdy pora zdać raporty, ostro rusza do pracy. – I zawsze zdąży! Wyprowadza Cię z równowagi, obawiasz się, że powinie się jej noga i cały zespół za to odpowie. Ale gdy leniwa osoba po raz kolejny wybrnie z kłopotów, komentujesz to: „Znowu jej się udało”, „Przez nią kiedyś wszyscy pójdziemy na dno”, „Chciałbym, by pracowała bardziej regularnie”. Co na to koleżanka? Nie ma żadnego powodu, by zmienić zachowanie. W końcu dostaje swoją porcję uwagi, prawda?
Inny przykład: ktoś proponuje, by zorganizować bal andrzejkowy dla całego działu. Wszyscy są zachwyceni, ale dwie osoby protestują. Zespół zaczyna przekonywać opornych, dyskutować z nimi – co tylko umacnia ich w oporze. Dlaczego? Bo dyskusją dajemy im liczne głaski. Należałoby ich raczej zignorować, powiedzieć: „Większość chce wziąć udział w balu. Wy nie macie ochoty, trudno, wasz wybór”, i skupić się np. na dobrych pomysłach tych, którzy są za. Wtedy dajemy uwagę i energię pozytywnemu działaniu. Zasadę ignorowania niepożądanych zachowań z powodzeniem stosuje się w wychowaniu dzieci: konsekwentnie ignorowane zachowanie samo szybko wygasa.
Głód kontaktu
Człowiek, który dostaje za mało głasków, czuje ich głód. Niektórzy w takiej sytuacji sami o nie proszą. Ale wiele osób boi się prosić wprost. Jedni obawiają się odrzucenia, lęk ten bywa paraliżujący. Inni uważają, że proszenie jest oznaką słabości. Wybierają więc oczekiwanie na głaski, żyjąc w ciągłym napięciu, albo proszą o nie, wysyłając zawoalowane komunikaty: narzekają (ojej, jaki trudny projekt, czy ja sobie z nim poradzę), manifestują zmęczenie (padam z nóg, a tu nowe zadanie), obdarowują prezentami, pracują po godzinach czy wyręczają kogoś, choć nie zostali o to poproszeni. Jeśli wyrażasz potrzeby nie wprost, narażasz się na to, że rozmówca dostrzeże tylko dosłowny aspekt twojego komunikatu. Narzekając na trudność zadania, prosisz o pomoc, ale ktoś może to zrozumieć jako prośbę o dodanie otuchy i odpowie: „Dasz sobie radę”. Pokazując zmęczenie, prosisz o wsparcie, a w odpowiedzi słyszysz: „To sobie chwilkę odsapnij”.
Takie nieporozumienia sprawiają, że wpadasz w pułapkę negatywnego postrzegania: nie doceniają mnie tu, z ludźmi strasznie trudno się dogadać, nikt mnie nie rozumie. I popadasz w coraz głębszą frustrację. Dlatego postaraj się prosić o głaski wprost i naucz się dawać je sobie samemu.
Prośbą wprost może być pytanie: „Co sądzisz o moim pomyśle” czy „Pogadajmy chwilę”. Natomiast jeśli chcesz zadbać o głaski dla samego siebie, unikaj deprecjonujących komentarzy pod swoim adresem: „Nic nie potrafię”, „Jestem do bani”. Mów głośno: „To mi się świetnie udało”, „Dziś jestem z siebie bardzo zadowolony”, „To jeden z moich większych sukcesów”. Rób sobie małe prezenty, dbaj o wypoczynek i wygodę, otaczaj się czułą opieką. Pamiętaj: sam jesteś dla siebie najpewniejszym źródłem znaków rozpoznania.

 

6 najlepszych sposobów na przełamanie złego nawyku

Jak sobie radzić z ciągle powtarzającymi się złymi nawykami, aktywnościami, które powstrzymują nas od osiągnięcia w pełni naszego potencjału? Złe nawyki mogą dotyczyć niewielkich tików (takich jak obgryzanie paznokci), jak również destrukcyjnych zachowań, które mogą zaburzyć nasze całe życie (jak alkoholizm, obżarstwo, palenie, chroniczne odwlekanie działania.

Każdy może wpaść w szkodliwy nawyk, zatem wiedza jak z nim zerwać jest ważną umiejętnością w życiu. Jeśli ostatnio doświadczasz złego nawyku poznaj 6 sposobów jak przerwać ten zaklęty krąg i wyzbyć się go raz na zawsze.

 Nawyk jest albo najlepszym sługą, albo najgorrsym panem -  Nathaniel Emmons

  1. Unikaj wyzwalaczy

Większość złych nawyków jest wywołana przez określoną sytuację lub zestaw okoliczności. Jeśli często masz problem z zaśnięciem może mieć to związek ze zbyt krótką przerwą między ostatnim posiłkiem, a pójściem spać. Jeśli nie jesteś do końca pewny co wywołuje Twój zły nawyk zacznij zwracać uwagę na porę dnia, miejsce, otoczenie, stan emocjonalny, który pokrywa się z działaniami, które chcesz naprawić. Często prawdziwa przyczyna ma podłoże psychologiczne jak stres, niepokój czy nuda.

  1. Zastąp swój nawyk

Zwykłe zaprzestanie złego nawyku może być trudne lub wręcz niemożliwe. Często lepszym podejściem jest bardziej pośrednia taktyka, w której zły nawyk jest zastępowany czymś mniej szkodliwym. Na przykład papierosy gumą nikotynową, słodkie gazowane napoje zastępujesz innym bardziej zdrowym napojem sokiem lub wodą smakową.

Aby zerwać z nawykiem, wyrób sobie inny, który go wymarze -  Mark Twain

  1. Utrudnij wykonywanie nawyku

Większość zwykłych nawyków jest wykonywana nieświadomie – zanim zdasz sobie sprawę, że znowu to robisz już jesteś w trakcie robienia tego ponownie. Uczynienie wykonania nawyku trudniejszym może dać Ci szansę na zebranie siły woli, aby opanować żądze i zatrzymać się zanim znowu pójdziesz w zły nawyk.

Na przykład  masz problem z przeglądaniem facebooka lub innych stron internetowych zamiast skupić się na pracy. Tymczasowe odłączenie się od Internetu może pomóc w zerwaniu ze złym nawykiem, bo po prostu nie będziesz się w stanie połączyć z siecią. Podobnie jeśli kompulsywnie obgryzasz paznokcie założenie rękawiczek może powstrzymać Cię przed tym zachowaniem.

 

  1. Koncentruj się na potencjalnej szkodzie

Skup się na tym dlaczego dane zachowanie, nawyk jest tak szkodliwy. Przeważnie mamy złe nawyki bo zaspokajają one jakąś potrzebę i dają nam psychologiczną satysfakcję i namiastkę szczęścia. To sprawia, że nawyk stanowi dla nas źródło pozytywnego doświadczenia. Skoncentrowanie się na tym dlaczego nawyk jest szkodliwy może pomóc w jego zwalczeniu. Na przykład jeśli lubisz zajadać się chipsami i tzw. „śmieciowym jedzeniem” koncentrowanie się na tym jak niezdrowe to jest i jakie szkody wywołuje w Twoim organizmie, wizualizowanie sobie choroby na jaką zapadasz w związku z Twoim nawykiem może sprawić, że spożywanie tych posiłków i produktów stanie się dla Ciebie mniej atrakcyjne. Jeśli będziesz myślał o pozytywach związanych z nawykiem, przypomnij sobie dlaczego ten nawyk jest zły i jakie są destrukcyjne konsekwencje z nim związane.

  1. Bądź odporny i nie poddawaj się w walce

Niestety złe nawyki mogą być bardzo potężne i walka z nimi nie jest prosta. Im głębiej zakorzeniony jest zły nawyk w naszym życiu tym więcej silnej woli i wysiłku potrzeba, żeby się go pozbyć, wyrwać go z korzeniami. To oznacza czasami niepowodzenia i błędy, których nie da się uniknąć. Kluczem do otrząśnięcia się z tych porażek jest ponowne spróbowanie, podjęcie na nowo działania, aby wyzbyć się nawyku. W zależności od tego jak mocno przyczepił się do Ciebie zły nawyk, jego wyzbycie się może zająć miesiące. Zrozumienie tego pozwoli Ci się lepiej dostosować i podjąć ponownie próbę zerwania z nawykiem mimo niepowodzeń i przedłużającej się walki.

  1. Rozwiąż podstawowy problem

Większość nawyków jak już wiemy jest wyzwalana przez konkretny czynnik zapalający. Na przykład alkoholik, może poprzez picie zmagać się z depresją lub społecznym niepokojem. Przeważnie jeśli dobrze się nad tym zastanowisz dojdziesz do wniosku co jest prawdziwym powodem Twojego złego nawyku. Dopóki nie rozwiążesz tego podstawowego problemu, tej źródłowej przyczyny dopóty inne metody walki ze złym nawykiem mogą nie być do końca skuteczne i tylko będą łagodzić objawy. Dlatego też, mimo iż może to być bolesne, kluczowe znaczenie ma zajęcie się podstawową przyczyną psychologiczną złego nawyku.

Złe nawyki mogą marnować czas i energię, powstrzymywać Cię przed osiągnięciem tego, co chcesz. Niektóre mogą wpłynąć negatywnie na Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne. Zły nawyk może wpędzić Cię do stanu, w którym będziesz się czuć jak zamknięty w więzieniu. Złe nawyki tego rodzaju mogą wymagać dużego wysiłku, aby je pokonać. Oczywiście, są też inne nawyki mniejszego kalibru, które można łatwiej zwalczyć. Bez względu na zły nawyk, z którym walczysz te 6 sposobów może pomóc Ci się z niego wyrwać i go pokonać.

Twój los zależy od Twoich Nawyków - Brian Tracy

 

„Jak pracować nad sobą, by czuć się lepiej?”

 

Pandemia trwa, rygory sanitarne narzucone, mocno ograniczone kontakty, także

z bliskimi, praca zdalna i nauczanie zdalne… Coraz trudniej zauważyć pozytywne aspekty tej sytuacji, coraz więcej pesymistycznych myśli i negatywnych emocji.

Jak sobie z tym radzić, gdy każdy plan za chwilę się wali, a kolejne dni nie przynoszą optymizmu?

 Po pierwsze: “Przechodź spokojnie przez hałas pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy”

 Nie jest to zachęta do medytacji (chyba, że ktoś lubi…), ale do spojrzenia na codzienność, jak na przestrzeń, którą najpierw sami kształtujemy, a potem ona kształtuje nas. Zaczyna się od pozornie nic nieznaczących nawyków: sposób w jaki się budzimy, poranne rytuały, jedzenie w pośpiechu, godziny wypełnione kolejnymi zadaniami, świecące ekrany komputera, tabletu, telefonu… Jeśli praca zdalna, to czasem jeszcze włączony telewizor, często radio, muzyka, w tle dobiegające rozmowy innych domowników. A potem przychodzi wieczór…
Dla dobra swojego ciała i umysłu korzystnie jest zaprzyjaźnić się z ciszą. Ona pozwala usłyszeć swoje myśli, skupić uwagę na swoim ciele, jego potrzebach. Pozwala zaopiekować się sobą. To zaspokojenie naturalnej potrzeby człowieka, żeby ktoś się o nas troszczył.

Więc najpierw ja zatroszczę się o siebie.

 Po drugie: “Bądź na dobrej stopie ze wszystkimi”

 “Ale ona jest okropna!” “Ale on się ciągle wtrąca!” “Ja mam być miły, a inni mogą się tak zachowywać?”. Każdy bodziec (zaobserwowane zdarzenie, usłyszane słowa, myśl) wyzwala w nas najpierw emocje, potem dopiero działanie. Jeśli przyjrzę się moim emocjom, to zobaczę, że są wtórne. Rodzą się, bo przyzwyczaiłem mój mózg do takiego reagowania. Im częściej powtarzają się podobne bodźce, tym mocniej trenuję emocje.

I wchodzę w zaklęte koło: przeżywam niechciane emocje, to zwiększa moje negatywne pobudzenie, więc odczucia stają się jeszcze silniejsze, bo stalesą  trenowane.
A może czas zobaczyć, że różnimy się w wielu aspektach. Inaczej postrzegamy, oceniamy, reagujemy na podobne sprawy. Zamiast denerwować się i wyzwalać coraz silniejszą złość na innych, może warto zadać sobie pytanie: “Co tak naprawdę mnie złości w tym człowieku?”. A kiedy już znajdę odpowiedź, to podjąć działanie: powiedzieć, zdystansować się, zaakceptować, unikać. I tego samego oczekiwać dla siebie.

Najważniejsze, aby pamiętać, że inni nie muszą wiedzieć, jakie są moje potrzeby, co mi się podoba lub nie, jakie jest moje zdanie w konkretnym temacie. Oczekiwanie, że inni się domyślą jest skazywaniem siebie na ryzyko przeżywania trudnych emocji związanych

z niezaspokojonymi potrzebami.

 Po trzecie: “Niech Twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości”

 “Jakie plany? Przecież cokolwiek zaplanowałem, to się rozsypywało, bo sytuacja jest właściwie nieprzewidywalna”. Ale nie o plany chodzi, a o planowanie, o refleksję nad zagospodarowaniem czasu, np. pracy zawodowej. Specjaliści podpowiadają, aby nie planować więcej niż 60% szacowanego czasu. Następne 20% przeznaczając na sytuacje nieprzewidziane (opóźnienia, błędy w szacowaniu trudności, dodatkowe sprawy bieżące),

a pozostałe 20% na czynności inne (dojazd, relaks, posiłek, telefon od mamy). Poza tym ważne są priorytety: ustalenie celów, które w pierwszej kolejności trzeba zrealizować.
Planując, mam szansę na zobaczenie czasu jako miejsca, w którym lokuję swoje zadania, ale też znajduję przestrzeń dla realizowania swoich potrzeb. A że dzisiaj się nie powiodło? “Ciekawe dlaczego? Za dużo zaplanowałem? Źle oszacowałem? O czymś zapomniałem

i potem mnie zaskoczyło? A może przyczyną było jeszcze coś innego?”. Taka refleksja pozwoli na zidentyfikowanie “pożeraczy czasu”: przydługie rozmowy telefoniczne, korzystanie równocześnie z różnych urządzeń (tablet, smartfon), komunikatory, media społecznościowe, nadmierny samokrytycyzm, nieustające poszukiwanie informacji o sytuacji w kraju i na świecie itd. Da mi także szansę, aby mieć czas na radość z tego, co dzisiaj zrobiłem.

 Po czwarte: “Bądź sobą”

 Nie muszę zachowywać się tak, jak chcą inni, jestem wartościowym człowiekiem także wtedy, gdy innym nie podoba się moje zachowanie lub wtedy, gdy popełniam błędy.

Media mogą wywierać na nas presję: wygląd (“Schudnij!”), ubiór i uczesanie (“Tylko trendy promowane przez celebrytów!”), wystrój mieszkania (“W tym sezonie odcienie beżów i brązów!”), cała Polska biega, jeździ na rowerze, morsuje… Świetnie, jeśli tego chcę

i oceniam, że to jest dla mnie dobre. Ale jeśli mam inne potrzeby, inny styl, inny wygląd?

To także świetnie! Jestem indywidualnością, mam prawo przeżywać swoje życie tak, jak chcę, nie krzywdząc nikogo.
A błędy? Kto ich nie popełnia? Są częścią nabywania wiedzy i zdobywania umiejętności. Popełniając błąd, wyzwalamy w sobie energią i motywację, która powoduje, że lepiej i skuteczniej się uczymy. Błąd to informacja. Cenna wiadomość dla naszego umysłu. Tylko trzeba ją właściwie odczytać: “Masz nową wiadomość: teraz już wiesz czego unikać, aby dobrze wykonać to zadanie!”.

Po piąte: “Rozwijaj siłę ducha”

 Ostatnio pojawia się coraz więcej publikacji na temat uważności. To pochodzący

z buddyzmu sposób postrzegania rzeczywistości, w którym uwaga jest skupiona na analizie moich emocji, wyzwalanych przez sytuacje i ludzi. Bez oceniania. To droga do osiągnięcia wewnętrznej równowagi. Dla każdego? Tak. Dla każdego, kto chce tę wewnętrzną równowagę osiągnąć i jest cierpliwy. Na czym polega ta metoda?
Wróćmy do codziennych rytuałów. W treningu uważności każdy element tych rytuałów będzie wart skupienia uwagi. I tak: zanim otworzę oczy – mogę skupić uwagę na kolejnych obszarach mojego ciała, podczas zakładania ubrań – pogłaskać sweter, poczuć jego fakturę i ciepło, w czasie śniadania najpierw przyglądnąć się temu, co na talerzu (nie od dzisiaj wiadomo, że jemy oczami), potem delektować się smakiem.

Powiecie: “A gdzie tu siła ducha?”. Spokojnie. Przyjdzie. Bo od drobiazgów poczynając, przechodzimy dalej. Koncentrujemy uwagę na ludziach, z którymi rozmawiamy. Kontrolujemy emocje, stopniowo ucząc swój umysł innego sposobu reagowania na ludzi, sytuacje, zdarzenia. Wykonując kolejne zadania dnia, zaczynasz stopniowo eliminować te,

z których nie jesteś zadowolony i robić miejsce dla tych, które chcesz wykonywać. Tak! Także zawodowo, kiedy przychodzi do zrobienia czegoś, czego nie lubisz, to po prostu to rób, bo jest to część pracy, którą wybrałeś. A że nie zawsze jest taka, jak w Twoich marzeniach? No cóż. To czas się temu przyjrzeć bez oceniania, a potem podjąć decyzję.

 Podsumowując

 “Chcę być szczęśliwy!”, “Chcę szczęścia!” To chyba najczęściej powtarzana odpowiedź na pytanie: “Czego chcesz od życia?”. Ale kiedy pada następne: “A czym jest dla ciebie szczęście?” różnimy się ogromnie. I niech tak będzie! Dążenie do realizacji swojej wizji szczęścia jest prawem każdego człowieka. Jest tylko jeden warunek: moje szczęście nie może stanowić przeszkody dla szczęścia innych ludzi. Takiej wizji sprzyja dążenie do wewnętrznego spokoju, radość z każdej chwili, postrzeganie nowych (także trudnych) doświadczeń jako szansy na rozwój, optymizm i pogoda ducha, a także harmonijne współżycie ze światem, w czym niebagatelną rolę odgrywa uważność.

Max Ehrmann, autor “Desideraty”, w swoim tekście dokładnie o takim szczęśliwym życiu pisze: “Bądź pogodny”, “Dąż do szczęścia”. I pewnie można by tutaj przytaczać cytaty z wielu innych źródeł, które podpowiadają, jak być szczęśliwym. Jak to jest? Niby to wszystko wiemy, rozumiemy, chcemy, a jednak ciągle to takie trudne. Każdy czas może być dobry, trzeba go tylko takim uczynić.

 DESIDERATA

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

     Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

     Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

     Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

     Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

 

                                                                                                                Max Ehrmann

Praktyka uważności – 7 prostych rad

Oto siedem porad, które w codziennym życiu pomogą ci być uważnym.

  1. Praktykuj uważność podczas rutynowych czynności

Spróbuj wnieść świadomości do codziennych zajęć, które zazwyczaj wykonujesz jakbyś był zaprogramowany. Zwróć uwagę na obrazy, dźwięki, smaki, zapachy kiedy: szczotkujesz zęby, pijesz kawę, schodzisz po schodach. Może się okazać, że takie rutynowe działanie jest bardziej interesujące niż myślałeś.

  1. Ćwicz uważność od razu jak się obudzisz

Dobrze, jeśli praktyka uważności pojawia się zaraz po obudzeniu się. Dzięki temu system nerwowy „ustawia się” na spokojne przeżywanie teraźniejszości. Jak to robić? Powoli i pojedynczo. Jak wstaniesz nie włączaj jednocześnie laptopa, pijąc kawę, słuchając radia i robiąc śniadanie.

  1. Pozwól umysłowi wędrować

Podążaj za swoimi myślami, obserwuj je z dystansu, jakby były chmurami pchanymi letnim wiatrem. Zobacz dokąd cię zaprowadzą, bądź świadomy tego procesu.

  1. Koncentruj się krótko

Nasz mózg lepiej reaguje na krótkie ćwiczenia uważności. Bycie uważnym kilka razy dziennie jest lepsze niż jedno dłuższe lub weekendowy trening. 20 minut jest optymalnym złotym środkiem, ale można zacząć od kilku minut. Skoncentruj się na tym jak czujesz stopy w butach albo czy twoja szczęka jest ściśnięta czy luźna.

  1. Bądź uważny, czekając

Kolejka, korki, czekanie u dentysty. Kiedy czekasz zwróć uwagę na oddech, na jego przepływ, potem skup się na odczuciach w ciele. Tym sposobem przejdzie ci zniecierpliwienie i rozdrażnienie.

  1. Umów się ze sobą na hasło, które przypomni ci o uważności

Na przykład za każdym razem gdy zobaczysz czerwony kolor, przypomnij sobie o praktyce uważności, albo wtedy gdy pijesz herbatę. Możesz zmieniać hasło.

  1. Naucz się medytować

Medytacja jest najlepszym sposobem, by w krew weszła ci praktyka uważności. Można ją porównać do nauki obcego języka. Liczy się powtarzanie i systematyczność.