Grafika: Marta Polechońska
Zakończenie szkoły klas IV odbędzie się 26 kwietnia.

Spis treści

Jak przetrwać z nastolatkiem i nie zwariować?

Okres dorastania to trudny czas zarówno dla nastolatka, jak i jego rodziców. Jak go przetrwać?

Łatwo nie będzie, bo to swoista rewolucja. Na szczęście można się do tego dobrze przygotować. Przede wszystkim należy zgłębić temat dojrzewania, ponieważ im więcej będziemy wiedzieć, tym lepiej zrozumiemy nasze dziecko. Wiele jego zachowań wynika z biologii i niedojrzałego układu nerwowego. Jako społeczeństwo potrafimy być wyrozumiali dla kobiet w ciąży i usprawiedliwiamy wiele kwestii „hormonami”. Ciężarnym dajemy przyzwolenie na huśtawkę nastrojów. A przecież u nastolatka także szaleją hormony! Liczne zmiany zachodzą zarówno w jego ciele, jak i w psychice. Następuje gwałtowne dojrzewanie biologiczne, zmieniają się narządy płciowe, pojawia się potrzeba seksualna. Pierwsza miłość jest intensywna, gwałtowna, burzliwa. Wszystkie bodźce, doznania i emocje są o wiele silniejsze niż przed rozpoczęciem się procesu dojrzewania.

Kiedy to się zaczyna?

Za granicę dorastania przyjmuje się wiek od 11 do 18 lat. Początek wyznaczają zmiany anatomiczno-fizjologiczne, jakie zachodzą w organizmie, a koniec dojrzewania, to moment osiągnięcia biologicznej dojrzałości. Można śmiało powiedzieć, że w tym czasie młody człowiek siedzi „okrakiem na barykadzie”. Jedną nogą w dzieciństwie, drugą w dorosłości. To wyjątkowo niewygodna pozycja, bo niesie ze sobą wiele konfliktów, sprzecznych dążeń. Taki życiowy przykład: nastoletni syn upiera się, że jest już na tyle „dorosły”, że może pojechać sam pociągiem do innego miasta. Walczy o to bardzo długo. W końcu ulegamy, dajemy mu wolną rękę. Będzie czuł dumę, ale i lęk, że wyrusza sam w nieznane, bez naszej opieki. Młodzi ludzie w okresie dojrzewania przeżywają wiele konfliktów: konflikt między potrzebą samodzielności a ograniczeniami narzucanymi przez rodziców, konflikt między potrzebą samodzielności a lękiem przed odpowiedzialnością, konflikt między dążeniem do niezależności a potrzebą oparcia – silną jeszcze z uwagi na brak wielu kompetencji i doświadczeń. To także konflikt między przywiązaniem do rodziców a rozbudzonym krytycyzmem w myśleniu oraz konflikt między idealnymi wizjami a realnym obrazem świata, ludzi i siebie samego.

Konflikt między przywiązaniem do rodziców a rozbudzonym krytycyzmem wobec nich. Każde dziecko musi przez to przejść?

Niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się starać, niezależnie od tego, jak cudownymi rodzicami jesteśmy, nastolatek i tak nas zaneguje, bo szuka własnej drogi, własnej tożsamości. To naturalne na pewnym etapie rozwoju. Obalenie autorytetu rodzica jest wręcz konieczne. To pozwala dziecku przejść na kolejny etap. Gdyby nie krytyka, negacja rodziców czy autorytetów młody człowiek nigdy by nie dojrzał, nie odszedłby z domu. Negacja daje mu wewnętrzną siłę. Dzieci, które nie zanegują rodzica na etapie dojrzewania, mogą mieć problemy w przyszłości. Na przykład nie będą sobie radzić w relacjach z wymagającym szefem w pracy. Nie obrażajmy się więc na swoje pociechy, gdy nas krytykują. Zwyczajnie bądźmy bardziej czujni i wyrozumiali. Nie zapominajmy, że w tym szczególnym okresie nasza pociecha staje się mniej odporna psychicznie, bardziej wrażliwa na bodźce emocjonalne, labilna emocjonalnie, drażliwa, i intensywnie wszystko przeżywa.

Gdy rodzic widzi, że nastolatek coś przeżywa i próbuje z nim pogadać często słyszy: „Nic mi nie jest!”, „Idź stąd!”, „Nie twoja sprawa!”. A przez ścianę słychać, że szlocha. Co wtedy?

Nigdy się nie narzucajmy, ale bądźmy na posterunku. Proponujmy pomoc, ale nie na siłę. Nawet jeśli się z dzieckiem pokłócimy, nie obrażajmy się. Najlepiej powiedzieć wprost: „Jestem tu dla ciebie. Zawsze. Jeśli zechcesz pogadać, przyjdź”. Zazwyczaj nastolatki przychodzą, bo potrzebują naszego wsparcia. Młodzi ludzie, którzy gorzej radzą sobie z okresem dojrzewania, powtarzają, że: mama i tata nie mają dla nich czasu. I tu nie chodzi o sztucznie wykreowany czas „na poważne rozmowy”, ale o ten moment, gdy syn czy córka chce pogadać, chce się zwierzyć, chce pobyć z rodzicem. Młody człowiek często nie przyjdzie do nas i nie powie: „Jestem gotowy na rozmowę”. Raczej będzie nam wysyłał wiele sygnałów świadczących o gotowości. Naprawdę trudno je przeoczyć. Nauczmy się ogarniać własne emocje, a wówczas będzie nam łatwiej w relacjach z dzieckiem. Im lepiej sobie rodzice radzą z własnymi emocjami, tym bardziej cierpliwi są w relacjach z dzieckiem i o wiele łatwiej im znieść wybuchy ze strony młodego człowieka. Są na to proste patenty: czasem wystarczy wyrzucić z siebie te emocje rozmawiając choćby z koleżanką z pracy. Takie rozmowy są szczególnie pomocne, gdy mamy dzieci w podobnym wieku. Przecież rodzic z tym dojrzewaniem też nie jest sam i może szukać wsparcia na zewnątrz. Fajnie, jeśli rodzice potrafią się wzajemnie wesprzeć, a idealnie jeśli jest obok jeszcze dodatkowa osoba, którą dziecko szanuje i z którą możemy porozmawiać np. trener. Taka współpraca między dorosłymi przynosi pozytywne skutki.

Jakie jeszcze błędy, poza brakiem czasu, popełniają rodzice nastolatków?

Kompletnie nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko dorasta, że wkracza w dorosłe życie z różnymi pomysłami i ich konsekwencjami. Jan, który spróbował już narkotyków dla rodziców wciąż jest malutkim Jasiem, którego ten problem nie dotyczy. A tymczasem trzeba zmienić ten obraz w swojej głowie. Często okazuje się, że Jan o wiele więcej wie, widział i próbował niż sądzą rodzice. Jeżeli do rodzica dotrze, że jego 11 czy 12 – letnie dziecko może sięgnąć po alkohol, będzie bardziej czujny. Uświadomienie sobie tego wszystkiego, gdy syn skończył osiemnaście lat i podchodzi do matury, to o kilka lat za późno. Faktem jest, jak bardzo obniża się wiek inicjacji alkoholowej czy seksualnej w Polsce. Wyobraźmy sobie klasę swojego dziecka, realne osoby, porównajmy statystyki. Wtedy unaocznimy sobie problem i dotrze do nas, jak duży procent dzieci poznało już smak używek. I wtedy, zamiast zaprzeczać, zadajmy sobie pytanie, czy jest wśród nich nasze dziecko? Nie róbmy śledztwa, lecz podczas luźnej rozmowy zapytajmy dziecko o jego stosunek do alkoholu czy narkotyków. Wtedy poznamy jego system wartości. I to nie może być jednorazowa rozmowa. System wartości dziecka jest dynamiczny, zmienia się cały czas. Do tematu trzeba wracać co jakiś czas. I dajmy nastolatkowi sygnał, że nie ma dla nas tematów tabu. Młodzi naprawdę są bardzo otwarci na takie rozmowy. I jest duża szansa, że jeśli w życiu nastolatka coś się zadzieje, przyjdzie do nas i o tym opowie.

Dom, w którym mieszka nastolatek to istne pole bitwy. Czasami rodzicom puszczają nerwy i zdarzy się im wybuchnąć. Nakrzyczymy, obrazimy dziecko. Co wtedy?

Nie wstydźmy się przeprosić za swoje zachowanie. Nie bójmy przyznać się do własnej słabości i błędu. Pokażmy, że każdy problem można rozwiązać, mimo emocjonalnego wstępu i wybuchu złości. To dobra lekcja dla dziecka.

Niektóre dzieci lepiej sobie radzą z dojrzewaniem, inne gorzej znoszą to napięcie i wówczas pojawiają się poważniejsze problemy niż krzyki czy obrażanie się na rodzica. Jakich trudności możemy się spodziewać?

To długa lista problemów od niechęci do nauki począwszy, poprzez wagary na zachowaniach agresywnych i autoagresywnych kończąc. Może pojawić się eksperymentowanie z papierosami, alkoholem, narkotykami, ucieczka do wirtualnego świata, zaburzenia odżywiania np. anoreksja, bulimia, objawy somatyczne, jak bóle różnego rodzaju czy zaburzenia snu, zaburzenia lękowe lub zaburzenia depresyjne.

To czas, by szukać pomocy z zewnątrz?

Zdecydowanie tak. Oczywiście zachęcenie młodego człowieka do spotkania ze specjalistą nie jest łatwe, ale w głębi duszy dzieciaki pragną uwolnić się od nieznośnego napięcia i przerwać ciąg kłopotów, w jakich się znaleźli. Pomoc znajdziemy u pedagoga czy psychologa szkolnego, w poradniach psychologiczno – pedagogicznych oraz w prywatnych gabinetach psychologicznych lub psychiatrycznych. Wesprze nas także terapeuta uzależnień. Takich specjalistów szukajmy m.in. w punktach Monaru.

Jeśli podejrzewamy, że dziecko coś zażywa mamy prawo naruszać jego intymność?

Na pewno nie mamy prawa, w ramach profilaktyki, czytać jego pamiętnika czy przeszukiwać pokój. Dziecko, które nas na tym złapie, straci do nas zaufanie. Nadmierna kontrola to podstawowy błąd. Jeśli jednak mamy uzasadnione podejrzenie, że zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka – interweniujmy, nawet jeśli musimy naruszyć jego prywatność. To sytuacja wyjątkowa! Dobrze, jeśli utrzymujemy bliskie relacje z przyjaciółmi dziecka. Bywa, że sygnały, iż z naszym synem lub córką coś złego się dzieje i potrzebna jest pomoc, wychodzą właśnie od jego przyjaciół.

Co zrobić, gdy dziecko ma przyjaciół, których nie akceptujemy?

Nie krytykujmy ich otwarcie. Tu strategia musi być przemyślana. Jeśli powiemy, że kolega czy koleżanka są beznadziejni, to nastolatek odbierze to jak personalny zamach na niego samego i natychmiast stanie w opozycji do nas. Będziemy skreśleni. Raczej pytajmy dziecko: „Czy uważasz, że to, co robi twój przyjaciel, jest w porządku?

Czy dzisiejsze nastolatki są podobne do swoich rodziców, kiedy byli w ich wieku?

Procesy zachodzą w nich takie same, ale dojrzewają w innych czasach, w innym świecie. Na przykład, kiedyś nie było takiego kultu piękna. Media nie kreowały za pomocą programów graficznych idealnych kobiet. Dziś dojrzewająca nastolatka mierzy się z takim ideałem i już na starcie przegrywa. Presja jest naprawdę duża. Do tego doszła technologa i zagrożenia z nią związane jak cyberprzemoc: hejt czy seksting, czyli wysyłanie erotycznych treści i zdjęć. Aby zrozumieć ich świat najpierw sami musimy się dokształcić.